– Bella...
Nie zareagowałam
– Isabel.
Znów nic.
– Isabel, proszę!
Czy on musiał być taki uparty?
Z tym pytaniem wsiadłam do auta, zatrzaskując drzwi przed nosem Edwarda. Miło, że Alice udostępniłam i samochód Jaspera. Nawet jeśli sama nie była zachwycona moją decyzją.
Ale ja postanowiłam. Postanowiłam, że pojadę do La Push i spotkam z Jacobem. Poza tym co złego jest w ognisku z kumplem i jego znajomymi? Nic oczywiści. Ignorując mojego irytującego braciszka, odpaliłam auto i wyjechałam z garażu.
Od naszej "dyskusji" Edward wcale się do mnie nie odzywał. Lepiej – unikał mnie. Przyznaję, odpowiadał mi taki stan rzeczy. Znacznie lepiej niż musieć wysłuchiwać jego przemówień i błagań, którymi raczył mnie od dzisiejszego ranka. Pewnie i byłby gotów przykuć mnie łańcuchem do ściany, gdyby miał po swojej stronie rodziców. Ale Carlisle i Esme nie mieli nic przeciwko mojemu wyjazdowi. Czułam jednak, że im też niezbyt się to podoba. Cóż, najważniejsze, że mnie nie zatrzymywali.
Włączyłam radio, chcąc odgonić od siebie przykre myśli. Na razie zamierzałam tylko dobrze się bawić. Nucąc cicho wjechałam na teren rezerwatu. Zwolniłam trochę, licząc, że zauważę Jacoba lub kogokolwiek znajomego. Niestety – nic z tego. Nieco oszołomiona rozmową z Alice i spotkaniem Jake'a w centrum, zapomniałam wypytać go o tak istotną rzecz jak droga na klif lub do jego domu. W końcu nigdy sama się tu nie zapuszczałam, nie pamiętałam poszczególnych miejsc. Teraz pozostawało mi tylko błądzić. Albo...
– Hej, pomożesz mi? – zapytałam, rozsuwając szybę i hamując obok pewnego chłopaka. Wydał mi się sympatyczny; postawą i wzrostem przypominał Jacoba. Był tylko nieco młodszy. – Wiesz jak dojechać na klif? – przeszłam do rzeczy.
– Jasne, idę tam – chłopak uśmiechnął się do mnie. – Jedź dalej tą drogą – rzucił luźno.
– Dzięki. A tak właściwie jestem Isabel – uznałam, że nie zaszkodzi się przedstawić.
– Seth – mruknął. Zamrugałam zaskoczona. Kolejny dzień przypadków, pomyślałam.
– Clearwater? – upewniłam się. Teraz to on wydał się być zaskoczony. – Jake mi opowiadał – wyjaśniłam szybko. Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
– To ty jesteś ta Izzy! – wypalił.
– Jestem – potwierdziłam inteligentnie. – Wsiadaj – dodałam. Nie musiałam długo go namawiać.
Z Sethem jako towarzyszem i GPS'em zarazem szybko dotarłam na miejsce. Musiałam przyznać, że Jacob miał rację – nie dało się nie polubić tego chłopaka. Był pełen życia i optymizmu. Miał poczucie humoru, którego ogarnąć nie potrafił chyba nikt prócz niego. Przez całą drogę opowiedział mi chyba z setkę dowcipów, podobno zabawnych, ja jednak nie odniosłam takiego wrażenia. Przymusiłam się jednak do śmiechu widząc jaką sprawia mu to radość.
– Jest Jacob – oznajmił nagle mój towarzysz. Spojrzałam we wskazanym przez niego kierunku, miał rację. Pomachałam Blackowi i zgrabnie zaparkowałam samochód, a już po chwili znalazłam się w rozgrzanych objęciach przyjaciela.
– Wyrwałaś się? – zapytał odsuwając mnie od siebie. Czyżby podejrzewał jak zareagują Cullenowie?
– Nie, nadal siedzę w pokoju – sarknęłam. – Oczywiście, że tak – uśmiechnęłam się, jednocześnie spychając wszystkie pytania i podejrzenia gdzieś w głąb umysłu. Bo popadniesz w paranoję, skarciłam się w duchu.
CZYTASZ
ANOTHER TWILIGHT STORY [KSIĘGA I: PRZEPOWIEDNIA]
FanfictionTajemniczy pożar w jednej chwili zmienia całe życie Isabel. Po śmierci rodziców, dziewczyna zmuszona jest do przeprowadzki do wiecznie deszczowego miasteczka w stanie Waszyngton - Forks. Zmiana miejsca zamieszkania, na dodatek wprowadzenie się do no...