11. Niecierpliwość

1.3K 100 14
                                    

Weszłam do salonu i nie odezwawszy się ani słowem, usiadłam na kanapie. Skrzyżowałem ręce na piersi i omiotłam wzrokiem pomieszczenie. Byli wszyscy. Nie miałam zamiaru odezwać się pierwsza; czekałam.

Carlisle spojrzał an mnie z troska i zdecydował się usiąść obok. Nijak na to zareagowałam, nie zamierzałam popadać w paranoję. Już i tak należała mi się jakaś nagroda za to, że nie zwariowałam albo nie uciekłam z krzykiem w reakcji na wszystko co się wokół mnie działo. Zwłaszcza tego, co podpowiedziały mi legendy. Ale nie, ja siedziałam tutaj i czekałam na wyjaśnienia.

Pewnie ignorowałabym wszystko i wszystkich dalej, gdyby nie lodowata dłoń, która niespodziewanie znalazła się na moim czole. Podirytowana spojrzałam na doktora; czy oni liczyli, że wmówią mi chorobę i jakieś przywidzenia? Och, na pewno nie!

– Jak się czujesz? – Carlisle nic sobie nie robił z mojego podenerwowania. Wziął mnie za rękę i zaczął badać mi puls.

– Och, czuję się świetnie – sarknęłam. Wyrwałam rękę z jego uścisku i poderwałam się z miejsca. – Zła, wściekła, zirytowana, okłamywana... – wyliczałam; ostatnie słowo wyraźnie zaakcentowałam. Zaczęłam krążyć tam i z powrotem. Po chwili zatrzymałam się gwałtownie, wsparłam dłonie na biodrach i powiodłam wzrokiem po twarzach Cullenów. – Co jest niby grane? Alice obiecała, że dzisiaj wszystkiego się dowiem Chociaż ja już właściwie całkiem sporo wiem – pomachałam plikiem kartem w mojej dłoni; zaszeleściły wściekle.

– Ten pies ci powiedział! – wybuchnął Edward. W ułamku sekundy, w tempie niemożliwym dla żadnego pojazdu,a co dopiero dla człowieka, znalazł się przede mną. Na chwilę mnie zaskoczył, szybko jednak wzięłam się w garść.

– Przecież nie mógł, ale przynajmniej chciał. Są inne sposoby, chociażby to – rzuciłam w miedzianowłosego legendami. Pochwycił je i pośpiesznie przejrzał; był co raz bardziej wściekły.

– Skojarzyłaś sobie wszystko? – dążył. Kiwnęłam głową; nie powstrzymałam tryumfalnego uśmiechu który zagościł na moich ustach.

– Trudne to to nie było – prychnęłam. – Tak swoją drogą to kryjecie się naprawdę słabo, ale to może dlatego, że z wami mieszkam. Inni tylko są przekonani, że jesteście dziwni. Dostawałam takie pytania...

– Wiemy – przerwała mi Alice.

– O, czyli to o nadprzyrodzonych zdolnościach to też prawda? – upewniłam się. Przytaknęła. Choć wiedziałam, że prawdopodobnie taka będzie odpowiedź, poczułam się dziwnie.

– Wydaje mi się, że lepiej zacząć od początku – zasugerowała w końcu Esme. – Siadaj ko... Isabel – poprawiła się szybko. Chciała znów traktować mnie jak córkę, ale nie była pewna mojej reakcji. Gdy ją usłyszałam, ten ciepły, nieco wystraszony ton głosu, moja złość gdzieś uleciała. Posłusznie opadłam na fotel.

– Słucham – mój głos zabrzmiał łagodniej niżbym chciałam. Nie potrafiłam się złościć na moją przyszywaną matkę, tak jak i uwierzyć, że ktoś taki może być wampirem.

– Może na początek zapewnię cię, że nie zrobimy ci krzywdy – zaczął Carlisle. Chciałam powiedzieć, że wiem, ale wtedy przypomniałam sobie zachowanie Jaspera na widok kropli mej krwi i rozmyśliłam się. – Nasza rodzina jest inna, różnimy się od naszych pobratymców – urwał na chwilę. – Czytałaś te legendy.. Nie wiem jak dokładnie opisano tam takich jak my, ale czy zauważyłaś jakieś różnice? – zapytał.

– Oczy – odpowiedziałam bez wahania. Jedynie tym się różnili. – Historie opisywały istoty o krwistoczerwonych tęczówkach. Wasze są złote.

ANOTHER TWILIGHT STORY [KSIĘGA I: PRZEPOWIEDNIA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz