13. Zaufanie

1.4K 98 14
                                    

Zaufanie jest podstawą wszystkiego. Choć kilka tygodni temu straciłam je niemal całkowicie to wszystkich członków mojej rodziny, odkąd poznałam prawdę zaczęło się między nami układać. Mówi się, że czas leczy rany, ale to nie zawsze jest prawda. Tym razem jednak się sprawdzało się.

W większości sama im wybaczyłam. Z kolejnych rozmów dowiedziałam się sporo o wampirach. Zrozumiałam dlaczego tak opierali się z powiedzeniem mi o wszystkim. "Nie zdradzać się" – jedyna i najważniejsza zasada; surowo respektowana przez Volturi (chyba, że ktoś chce umrzeć – wtedy droga wolna). Sporo ułatwiłam dowiadując się tego sama – w końcu ostatnią rzeczą jakiej było teraz trzeba, było to by Volturi dowiedzieli się o mnie i jeszcze mieli pretekst do zabicia nas wszystkich. Miałam jednak niejaki żal o to, że nawet nie próbowali mnie naprowadzić. Jacob jakoś wysilił się by to zrobić.

Tak czy inaczej wróciliśmy do tego, co osiągnęliśmy przed moją wizytą w La Push. Jedynie Rosalie odnosiła się do mnie jeszcze bardziej lodowato niż wcześniej. Zupełnie nie rozumiałam dlaczego, ale miało to chyba jakiś związek z tym, że miałam możliwość zostania matką. Było jednak mało prawdopodobne bym skorzystała z tego daru – Carlisle i Edward (pierwszego rozumiem, ale ta nagła troska drugiego była dla mnie zagadką) jasno dali mi do zrozumienia, że ciąża byłaby niebezpieczna nawet dla kogoś takiego jak ja po przemianie. Nie małym szokiem było dla mnie, że połowa rodziny byłaby za pozbyciem się dziecka nim zdążyłoby mi zrobić krzywdę. Oczywiście przykro mi było, że nigdy nie stworzę prawdziwej rodziny, ale uznałam, że to nie koniec świata. Nie pragnęłam dziecka, a nawet gdyby mi się odmieniło to zawsze pozostawała adopcja.

Znaczne gorsze było to, że urwał się mój kontakt z Jacobem. Teraz, gdy wiedziałam już kim są Cullenowie i kim sama mam się stać, musiałam zacząć przestrzegać postanowień paktu który przed laty zawarli. Mimo, że bardzo chciałam się zobaczyć z moim niezwykłym przyjacielem, głupotą byłoby ryzykować wojnę z Cullenami.

Z czasem przyzwyczaiłam się do tego kim jest moja nowa rodzina. Łatwiej było mi z nimi przebywać, gdy zachowywali się naturalnie – bez tajemnic i sekretów – nawet jeśli nadal doznawałam małego szoku za każdym razem, gdy pojawiali się bezszelestnie tuż obok mnie albo przemykali obok z taką prędkością, że widziałam jedynie zamazany kontur; Emmett miał z tego doskonały ubaw.

Wspinałam się właśnie po schodach prowadzących na piętro. Większości nie było – moi przyszywani bracia wybrali się na polowanie, a Carlisle wciąż siedział w szpitalu. Jedynie Alice i Esme rozmawiały o czymś w salonie. Nie interesowało mnie to – uciekłam zaraz, gdy z usta chochlicy padło słowo "zakupy". Po doświadczeniach z ostatniego wypadu nie miałam ochoty na powtórkę.

Przechodziłam obok pokoju Rosalie i Emmetta, gdy coś przykuło moją uwagę. Zatrzymałam się gwałtownie nasłuchując. Miałam wrażenie, że coś usłyszałam. Przytłumiony szloch.

Zawahałam się. Byłam prawie pewna, że to Rosalie. Unikała mnie od chwili, w której dowiedziała się kim mam się stać. Od momentu w którym niespodziewanie wyszła usłyszawszy, że mogę mieć dziecko. Zdawało mi się, że przybiło ją jeszcze bardziej moje oświadczenie, że z tej umiejętności nigdy nie skorzystam.

Chwilę walczyłam sama ze sobą by w końcu w przypływie odwagi (i odrobiny głupoty) zdecydować się zapukać. Szloch natychmiast się urwał. Zanim zdążyłam raz jeszcze przemyśleć to co zrobiłam, drzwi otworzyły z taka gwałtownością, że niemalże krzyknęłam.

– Czego chcesz? – powitała mnie chłodno moja przyszywana siostra. Z tym lodowatym tonem i niechęcią wypisaną na jej pięknej twarzy, stojąc w półmroku panującym w pokoju wyglądała niczym prawdziwy wampir. Jedynie jej oczy zdradzały to, co zapewne chciała ukryć – były suche. Jak się dowiedz to właśnie w taki sposób wampiry płakały. Zaskoczyło mnie to mimo tego, że dopiero co słyszałam cichy szloch.

ANOTHER TWILIGHT STORY [KSIĘGA I: PRZEPOWIEDNIA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz