8. Krew

1.3K 100 14
                                    

Rozmowa z Jacobem nie dawała mi spokoju. Nie rozumiałam czego i jak mam się dowiedzieć. Niepokój wzbudzało u mnie ostatnie zdanie które wypowiedział.

"Ale instynkt może okazać się silniejszy."

Nie wiedziałam jak mam to rozumieć. Zawsze, gdy je sobie przypominałam, przechodził mnie zimny dreszcz. Zastanawiałam się, czy aby na pewno chcę poznać prawdę. Najzwyczajniej w świecie się bałam.

Czułam, że powoli odsuwam się od Cullenów. Ta krucha więź którą utworzyliśmy, powoli zanikała. A zaczęło się od mojego powrotu z La Push. Zdawało mi się, że już wtedy, gdy przekroczyłam próg domu, poznali po moich oczach jak wiele wiem i do czego będę dążyć.

Edward wyraźnie mnie unikał. Nasze relacje opierały się głównie na milczeniu, a gdy już dochodziło do jakiejkolwiek wymiany zdań, były to zwykle jakieś złośliwości, które w końcu i tak przemieniały się w kłótnię. Przyznaję – zwykle to ja zaczynałam, ale byłam zbyt dumna by spróbować się dogadać. On widocznie też nie zamierzał zrobić pierwszego ruchu.

Relacje z resztą były jakieś wymuszone i fałszywe. Całe dnie spędzałam poza domem lub w swoim pokoju. Rzadko z nimi rozmawiałam, nawet z Alice, Emmettem i moimi przybranymi rodzicami. Zdawało mi się, że się martwią (wyłączając Rosalie, ona od początku miała mnie w głębokim poważaniu). Może i mogłabym dążyć do zachowania z nimi kontaktów jak na początku, ale to co przede mną ukrywali skutecznie mnie od tego odwodziło. Bo dla mnie najważniejsze było zaufanie, a oni najwyraźniej mnie nim nie darzyli. Cóż, narzucać się nie będę.

Czas leciał jak szalony i nim się obejrzałam nadszedł koniec wakacji. Rok szkolny zbliżał się dużymi krokami, co równało się powrotem do liceum. Dla mnie zupełnie nowego liceum. Cieszyły mnie w tym dwie rzeczy; pierwsza – zaczynałam od początku roku, a nie przykładowo w połowie semestru. Druga – miałam mieć okazję do poznania nowych ludzi. Skrycie też liczyłam, że cudownym sposobem znajdę rozwiązanie tajemnicy mojej rodziny i Quileutów. Jacob mówił, że chciał mi powiedzieć, ale nie mógł. Dlaczego? Nic się tu nie zgadzało.

Zeszłam na dół i od razu udałam się do kuchni. Chciałam się czegoś napić. Wzięłam szklankę i nalałam sobie wody. Miałam zamiar zanieść ją do pokoju, nie chciałam się na kogoś natknąć. Pewnie skończyło by się jak zwykle ostatnio – chwilą irytującej ciszy.

Odwróciłam się powoli. Szklanka wyślizgnęła mi się z dłoni i z brzdękiem upadła na podłogę, roztrzaskując się na drobne kawałki.

– Jasper – wykrztusiłam zaskoczona. Chłopak pojawił się za mną bezszelestnie, wystraszył mnie.

– Wybacz – uśmiechnął się przepraszająco. Nic nie powiedziałam, przykucnęłam tylko by wszystko posprzątać. – Zostaw, moja wina – zaprotestował szybko.

– Ale ja upuściłam – mruknęłam, z uporem zbierając odłamki. Los, czy też raczej moje szczęście, a raczej jego brak sprawił, że jeden z ostrych kawałków zadrasnął mi skórę na palcu. Syknęłam, upuszczając zebrane kawałki. Na linii rozcięcia pojawiła się kropla krwi; zaklęłam cicho.

Spojrzałam na Jaspera. Spodziewałam się uśmiechu mówiącego coś w sensie "A widzisz!", albo tekstu "Mówiłem, że ja to zrobię", ale nie zareagował w żaden z tych sposobów. Chłopak nie uśmiechał się pustym wzrokiem wpatrywał się w moją rękę. Jego oczy pociemniały, wyglądał jak maniak gotów rzucić się na mnie w każdej chwili. Przestraszona odsunęłam się do tyłu.

– Jasper! – do kuchni wpadła Alice. Wygląda jak gdyby miała zaraz zemdleć. Kurczowo uczepiła się ramienia chłopaka, zaczęła ciągnąć go w stronę wyjścia. Jej obecność zdołała go trochę otrzeźwić – nie wpatrywał się już we mnie z taką dzikością.

ANOTHER TWILIGHT STORY [KSIĘGA I: PRZEPOWIEDNIA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz