Biegne. Biegne ile sił w kierunku miasta. Tak, uciekam przed wilkołakiem, ale nie jestem w stanie pokonać nawet omegi, który właśnie znalazł mate, a co dopiero Alfy.
Jego kroki są coraz głośniejsze. Kiedy ja ostatnio biegłam tak szybko? I czemu ta granica jest tak głęboko w lesie?!!! Już czuje jego oddech na karku. Ale serio, czy ja kiedykolwiek biegłam tak, że Alfa nie mógł mnie dogonić? Nagle leże na ziemi przygnieciona czyimś torsem. Siła uderzenia w ziemie wyparła mi powietrze z płuc. I nie pomaga fakt, że ten pies na mnie leży! Chyba się zorientował bo po chwili zerwał się ze mnie ja opatrzony. Przewróciłam się na plecy i starałam się złapać oddech. Po paru sekundach udało mi się to, a po dziesięciu minutach znów oddychałam normalnie. Otworzyłam oczy. Nademną stał Alfa, a zaraz obok omega. Powoli wstałam podpierając się drzewa. Nogi mi drżały, co nie zdarzało się zbyt często...no...tak właściwie to nigdy. Puściłam pień i od razu poleciałam w dół. Znowu zaliczyłabym bliskie spotkanie z ziemią, gdyby nie czyjeś zielne ramiona. Spojrzałam w górę i dostrzegłam zatroskaną twarz Alfy. Zaraz, zataroskaną? Wziął mnie na ręce w stylu panny młodej. Sory facet, ale ja się tak nie bawie. Zaczęłam się odpychać od jego klatki piersiowej, na co przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej i warknął niezadowolony. Jak tak dalej pójdzie to mi nerwy puszczą i wróci do stada bez omegi. Cudem udało mu się odepchnąć z całej siły i uwolnić z jego uścisku. Znowu warknął jakby nie umiał powiedzieć nic innego. Wywróciłam tylko na to oczami. Wstałam i tym razem nawet się nie zachwiałam. Jego spojrzenie złagodniało i uśmiechnął się delikatnie. Chyba usatysfakcjonowało go, że chcę być niezależna. Tylko nie wiem dlaczego.
Idziemy tak już dwie godziny. Alfa co chwila na mnie spogląda, ale ignoruje to całkowicie. Wsłuchuje się w cudowny dźwięk lasu. Moje zmysły odrobinę się wyostrzyły odkąd przestałam mówić. Było to sześć lat temu, a ja dopiero teraz dowiedziałam się, że było warto. Las mnie uspokaja. Nawet chyba bardziej niż ostrzenie noża. Nieświadomie przystaje, zamykam oczy i uśmiecham się nieznacznie. Teraz liczy się tylko las. Czuje czyjąś rękę na ramieniu. Patrzę na właściciela, którym okazuje się Alfa. Omegę gdzieś wcieło i teraz jesteśmy sami. Ja i ten pies z uśmiechem, za który można zabić. O czym ja myślę?! Zsuwam jego rękę z ramienia i ruszamy dalej.
Nie mija dwadzieścia minut, a już przechodzimy przez bramę. Wszystkie wilki jakie mijamy przyglądają mi się z zaciekawieniem jak i niepewnością. Idziemy w stronę największego domu, który ma pięć pienter.
Alfa otwiera mi drzwi. Wchodze niepewnie do środka. Jestem w jakimś salonie połączonym z kuchnią. Dom jest urządzony w ciepłych kolorach, jednak przeważa tu brąz. Od prawie że czarnego do bardzo jasnego beżu. Podoba mi się. W porównaniu do changaru, to jest luksus.
Alfa prowadzi mnie na samą górę, gdzie znajduje się pięć pokoi. Idziemy do ostatnich drzwi. Za nimi znajduje się pokój urządzony tak, żeby przypominał las.
- To jest nasz pokój. - szepnął mi na ucho Alfa. Pierwszy raz coś powiedział. Jego głos jest piękny...Zaraz. Jak to NASZ pokój?!!
CZYTASZ
Alfa i łowca.
WerewolfChyba wszyscy wiedzą czym jest więź mate. Ale czy mate może zrobić psikusa? Może połączyć ze sobą największych wrogów? Jak widać tak.