V

866 44 0
                                    

Znowu samochód. Jakbyśmy lasem biec nie mogli. Pchlarz by się przynajmniej wylatał i nie musiałabym go później wyprowadzać. No może troszkę przesadziłam. Ale tyko troszeczkę. Wracając... zaczyna mi się nudzić. Spojrzałam za znudzeniem na drzwi. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Kundel zostawił je otwarte! Wpadłam na genialny pomysł. Położyłam rękę na klamce i zaczęłam wyszukiwać rytm. Jechaliśmy jeszcze z pięć minut kiedy szybko pociągnęłam za klamkę i wyskoczyła z samochodu. Bolało jak cholera. Usłyszałam pisk opon. Zerwałam sie na nogi i popędziłam w stronę lasu. Biegłam ile sił ale on był coraz bliżej. Kolejny dziś raz zaliczyłam bliskie spotkanie z ziemią. Jęknęłam z bólu. Czy on waży tonę?
- Chciałem dać ci więcej swobody ale jak widzę trzeba cię trzymać krótko. - warkną mi do ucha. Aż mnie ciarki przeszły. Głupia więź!!! Wziął mnie jak worek ziemniaków i pokierował się w stronę drogi. Złapałam za gałąź. Ja do auta nie wracam! Szarpał się trochę coraz bardziej wkurzony. Postawił mnie w końcu na ziemi.
- Kobieto! Co jest z tobą nie tak?! - jestem pewana że słyszeli go na Antarktydzie. Spojrzałam na niego prosząco i zrobiłam trzy kroki w tył. Patrzył się tylko niezrozumiale. Chwyciłam go za rękę i pociągnełam trochę z dala od drogi. Przechyliłam lekko głowę.
- Zwariuje z tobą chyba. - wyjął telefon i wykręcił numer - Zack? Przyjdź po mój samochód na dwójce. Później ci wytłumaczę. Dzięki. Pa.
Rozłączył się i ruszył zrezygnowany za mną. Uśmiechnęłam się cwaniacko na co on tylko zmróżył oczy próbując zamaskować usmieszek.
Idziemy godzinę. Rayan ciągle mi się przygląda i zaczynam dostawać szału że to mnie nie doprowadza do szału. Tak wiem, porąbane. Więź trwa dopiero jeden dziej a ja mówię do niego po imieniu. Co ten świat ze mną robi?!
Wreszcie przez drzewa zaczyna być widoczny budynek. Znowu tu jestem tyle że od drugiej strony. Weszliśmy odrazu do kuchni.
- Zaczekaj chwilę. - a bo ja sama nie jestem. Powinnam chyba zwracać na niego uwagę. Nie chce nawet myśleć co się może stać jeśli dalej tak będzie. Z mich rozmyślań (znowu) wyrwał mnie Rayan. Zaprowadził mnie do salonu gdzie czekała na nas zakochana para pchlarzy.
- Venandi, to jest Zack, mój beta i jego mate a moja siostra, Sara.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie miło co niechętnie odwzajemniłam. Za to jej kochaś tylko patrzył na mnie podejrzliwie jakby gotowy w każdej chwili skoczyć by ją obronić. Zrobiła się niezręczna cisza. Rayan chyba to zauważył bo kontynuował.
- W razie jakbym nie był pod ręką możesz liczyć na niego. - alfa spojrzał znacząco na chłopaka.
- Oczywiście, Luno.

Alfa i łowca.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz