#26

84 13 0
                                    

Luke czekał w pustym pokoju na przyjście Caluma. Czekał już prawie pół godziny i martwił się czy zdążą do końca nocy. Jego mama miała nawyk budzić go rano, żeby nie marnował weekendu. Potem przypomniał sobie, że we wszechświecie, w którym był czas płynie inaczej. Podniósł się gwałtownie kiedy przed nim pojawił się błysk światła. Z chmury białego dymu wyłonił się Calum w takiej samej białej szacie jak Ash ze złotymi elementami. Jego włosy były w nieładnie, a aureola nad nimi lekko przekrzywiona. Przetarł czerwoną twarz z zawstydzeniem, patrząc na Luke'a.
- Przepraszam za spóźnienie. - Powiedział, po czym znowu nerwowo wygładził strój.
- Wszystko w porządku? - Spytał blondyn.
- Tak, dlaczego miałoby nie być? - Odpowiedział nieco zbyt piskliwie. Luke postanowił się nie wtrącać, przecież chodził o sprawy aniołów przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Przynajmniej tak myślał.

- Więc, co ty mi pokażesz?
- Prawdę. - Powiedział dziwnie poważnie. Luke nie spodziewał się takiej nagłej zmiany. Do tej pory było miło, więc dlaczego Calum jest taki sztywny? - Nie będzie już tak przyjemnie Luke. Pokaże ci prawdę. Nieważne czy będzie ci się ona podobać, czy nie. Rozumiesz?
- Tak. - Odpowiedział lekko zmieszany. Chyba wolał Ashtona i jego denerwujacy śmiech. Bez zbędnych słów ruszyli dalej w podróż w czasie.

Kiedy dym wymieszany z pyłem opadł na podłogę ujrzeli pokój Michaela. Chłopak siedział przy malutkim, niewygodnym soliczku. Szybko wystukiwał coś na klawiaturze telefonu nerwowo, przygryzając dolną wargę.
- Co się dzieje? - Spytał zmieszany Luke. Calum spojrzał na niego z bólem w oczach.
- Po prostu obserwuj. - Szepnął, sposzczając wzrok.
Luke z powrotem spojrzał na miłość swojego życia.
Drzwi nagle się otworzy, a w ich progu stanęła Karen.
- Znowu z nim piszesz?! - Krzyknęła podchodząc do wystraszonego chłopca.

- To dzień waszego zerwania. - Cal zrobił cudzysłów z palcy na końcu zdania.
Luke spiął się, dalej obserwując co się dzieje w pomieszczeniu.

- Nie. - Odpowiedział kobiecie Mike. Luke widział, że kłamie.

- Oddaj mi telefon. - Ostry niczym żyletka głos przeciął powietrze. Chłopak z drżącymi rękami podał jej przedmiot. Patrzyła na ekran przez chwile, po czym zaczęła klikać agresywnie w klawiaturę.

- Mamo, co ty robisz? - Wstał, żeby zabrać kobiecie urządzenie. Kiedy już prawie miał go w rękach, został popchnięty na regał. Jęknął cicho, łapiąc się za tył głowy.

- Calum, zrób coś! - Luke nie chciał na to patrzeć. Zawsze chciał chronić swoje kochanie, a tym czasem patrzy jak cierpi.
- Przepraszam, ale nie mogę zmienić prawdy. - Posłał mu przepraszające spojrzenie. Niebieskooki wpatrywał się w mulata z szokiem, dopóki nie usłyszał kolejnych krzyków.

-Mój syn nie będzie pedałem! - Powedziała, rzucając telefon na łóżko. Po chwili wyszła, trzaskając drzwiami.

- Calum, nie chcę już na to patrzeć zabierz mnie stąd. - Wyższy szarpnął jego ramię.
- Przepraszam, ale nie mogę. Musisz znać całą prawdę. - ominął ręce wokół tali.
-Zabierz mnie stąd. Powtarzam ostatni raz.
- Nie mogę. Musisz znać całą prawdę. Musisz zobaczyć wszytko, Luke. Przepraszam. - Wzruszył ramionami. Luke spojrzał z powrotem na Michael'a. Po jego policzkacqh spływały łzy. Widział jak przykłada telefon do ucha w oczekiwaniu na usłyszenia głosu po drugiej stronie. Widział jego trzęsące się ręce. Jego serce się ścisnęło wypełnione wyrzutami sumienia. Jego miłość życia powtarzała w kółko tę samą czynność. Nie poszedł za swoją mamą, tylko walczył o niego.
Młodszy potykał się o własne nogi, chodząc od jednej ściany do drugiej. Przestał wycierać łzy, bo pojawiały się po chwili kolejne, jeszcze większe. W końcu usiadł na ziemi ciężko oddychając i wręcz duszac się szlochem. Krzyknął z całych sił głosem rozpaczy. Cały zaczerwieniony wciąż próbował dodzwonić się do swojego chyba już byłego chłopaka. Po usłyszeniu zamiast sygnału - poczty głosowej rzucił telefonem jak najdalej od siebie.

Takie zachowanie może wydawać się dziwne, ale Michael po prostu przejmował się wszystkim bardziej niż niektórzy. Bardzo szybko przywiazywał się do ludzi i bał się ich stracić.

Luke podbiegł do niego, chcąc go przytulić, niestety rozpłynął mu się w ramionach. Ciągle słyszał jego płacz i pociąganie nosem. Rozmywał się co raz bladziej, aż w końcu zniknął.
Luke podniósł wzrok, żeby zobaczyć swój pokój pokryty w ciemności. Jedynym źródłem światła była uliczna latarnia, przebijająca swoim blaskiem przez szczeliny między zasłonami.
Oddychał z trudem, próbując poukładać sobie w głowie co się przed chwila wydarzyło. Wciąż słyszał ten krzyk przesiąknięty goryczą.

Odskoczył kiedy poczuł rękę na ramieniu.

- Przepraszam Luke. - Calum uśmiechnął się smutno w jego stronę. Pomógł muw stać, co było trudne bo chłopak cały czas był rozkojarzony.
Po chwili usłyszeli ciche "puff" i z kłęby błyszczącego dymu wyszedł Ashton. Spojrzał na nich niepewnie.
- Gotowi na ostatnią wizję? - Nieśmiało podrapał się po karku.

- Nie. - Głos zabrał Luke. Mając wciąż rozbiegany wzrok kontynuował. - Nie chcę już nic oglądać. Zostawcie mnie w spokoju. Wystarczająco widziałem. Wynoście się.

-------------------------------------
3.06.2018

Wszelkie błędy wytykać👌

Dawno mnie tu nie było, ups?

Gwiazdki i komentarze są ekstra just saying 💁

✔️Not afraid of the dark 》muke✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz