1

12.9K 321 19
                                    

- Pijemy! - oznajmia mi mój przyjaciel Luke, wpadając do mojego gabinetu. Razem z Lukem przyjaźnimy się już od początku liceum. Pomimo odmiennych charakterów, naprawdę dobrze się dogadujemy. On od zawsze był podrywaczem, a ja raczej czekam na tę jedyną. I chociaż z Luke jest prawdziwa casanova, to półtora roku temu ożenił się, a niedługo zostanie ojcem. Czyli ma wszystko to, czego ja zawsze chciałem.
- Niedługo zostaniesz ojcem, może powinieneś się trochę ogarnąć. - sugeruję, a on dalej szczerzy zęby w głupim uśmiechu.
- Nie niedługo - krzyczy - Tylko dziś. Alice urodziła dziś o 4 rano. - informuje.
- Boże, stary gratuluje - wstaję i ściskam go, po przyjacielsku - W takim wypadku musimy to opić. - jak ja mu zazdroszczę. Dałbym wszystko. Kancelarie. Majątek. W zamian za jego życie. Za kochającą żonę. Za dziecko.
- Wychodzę - informuję moją sekretarkę, kiedy wychodzimy z gabinetu.
- Ale ma pan spotkanie z Ross'em o 16 - mówi, wstając od komputera.
- To je odwołaj, mam coś ważnego do załatwienia. - mówię tylko i razem z Lukem wsiadamy do windy.
- Ładna - mówi Luke, nadal z tym idiotycznym uśmiechem na ustach.
- Kto?
- Ta twoja sekretarka.
- Masz żonę! - przypominam mu z irytacja, ale też dobrze wiem, że nigdy nie zdradziłby Alice.
- A ja nie o sobie mówię, tylko o tobie.
- A mnie nie interesują, takie przygody - wychodzimy z windy i kierujemy się w stronę mojego samochodu. - Ja chce ułożyć sobie życie, a nie pieprzyć co popadnie.
- Aaron proszę cię, ja miałem pełno kobiet i tak właśnie poznałem Alice, skąd wiesz, że to nie będzie ta jedyna.
- Bo wiem - mówię i wsiadam do samochodu - To gdzie jedziemy? - pytam, kiedy i on do mnie dołącza.
- Najpierw do szpitala, musisz poznać Rose. I chcieliśmy cię z Ali o coś spytać. - informuje i, pomimo że wiem o co, chcą mnie spytać, to nie drążę tematu i do szpitala docieramy w całkowitej ciszy.
- No nareszcie jesteście - wita nas Ali, a na rękach trzyma małe zawiniątko. Podchodzę do nich bliżej i widzę malutką istotę z ciemnymi włosami i wielkimi niebieskimi oczyma. - Chcesz ją potrzymać? - pyta Alice.
- Nie, jeszcze jej coś zrobię.
- Na sali sądowej, każdego rozniesie, a dziecka się boi - drwi Luke.
- Nie boje się, tylko...
- Spokój, zachowujecie się jak małe dzieci. Aaron, chcieliśmy cię prosić, żebyś został chrzestnym Rose.
- Jasne, bardzo chętnie. - odpowiadam, a po chwili pytam - A która z twoich szurniętych koleżanek zostanie chrzestną? - Luke wybucha śmiechem, a Ali uderza go w tył głowy.
- Nie znasz jej, chodziłyśmy razem do liceum, potem ona przeniosła się do Bolton i trochę się nasze drogi się rozeszły, ale ostatnio była w Seattle, spotkaliśmy się, pogadaliśmy i zgodziła się zostać chrzestną.
- Może zadzwoń do niej, żeby nie była akurat w tournée, albo znalazła zastępstwo. U niej zawsze ciężko było z czasem. - mówi Luke, a ja nie mam bladego pojęcia, o co chodzi.
- To, kim ona jest?
- Tancerką. Tańczy w takiej grupie, która towarzyszy gwiazdom w tournée. - wyjaśnia Alice. - Dobra to wy jedzcie do tego klubu, bo Luke nie może się doczekać, a ja zadzwonię do Vanessy, żeby sobie czas zarezerwowała.

VANESSA

Boże, mam już dość. Osiem godzin prób, to za dużo. Moje nogi proszą o litość. Wiec, kiedy wreszcie możemy wrócić do pokoju hotelowego, jestem zachwycona.
- Nie myślałaś czasem, żeby to rzucić? - pyta Juliette, moja przyjaciółka.
- Ale w sensie taniec? - pytam szczerze zdziwiona, bo wiem, że taniec dla niej, jak i dla mnie jest wielką pasją.
- Zobacz, ile my tracimy, do domu wracamy raz/dwa razy w roku, mieszkamy w hotelu. Może gdybym została w Nowym Yorku, to już dawno miałabym rodzinę. - mówi rozmarzona, a ja wybucham śmiechem.
- I zajmowała się bandą rozwydrzonych dzieci. Zejdź na ziemie to nie dla nas. - Boże skąd ona ma takie pomysły. Dzieci. Rodzina. Po co? Tak jest dobrze.
- Ale ja zawsze chciałam mieć psa.
- To sobie go kupisz na starość. - mówię, wkładając kartę do czytnika przy drzwiach, wchodzę i od razu rzucam się na łóżko.
- No, ale nie chciałabyś częściej być w domu, więcej czasu spędzać z rodziną? - Juliette dalej ciągnie temat.
- Nie. Dobrze wiesz, jak wygląda moja rodzina. - ojciec od lat się mną i moim bratem nie interesuje, a mama nie ma czasu dla dzieci, bo jest zajęta kolejnymi małżeństwami. W tym momencie odzywa się moja komórka. Alice.
- Nareszcie, dziwnie chyba 10 raz. Co ty robisz? - słyszę jej zdenerwowany głos.
- Na próbie byłam, a co?
- Miałam ci dać znać, kiedy chrzciny. Za 2 miesiąc 16 lipca. - a no tak przecież się zgodziłam. Tylko co ja będę robić 16, chyba jest jakiś koncert.
- Poczekaj chwile. - mówię do Alice. - Juliette co my robimy 16?
- Mamy koncert w NY o 20.
- O której są chrzciny? - pytam Ali.
- O 10. A co?
- Mam koncert w NY o 20, ale się wyrobie - rozmawiamy jeszcze chwile, Ali opowiada mi o swojej córeczce i obiecuje wysłać zdjęcie. Kiedy się żegnamy Juliette, akurat zwalnia łazienkę. Biorę tylko szybki prysznic i padam na łóżko, zasypiając prawie natychmiast.

_________________________

VANESSA

VANESSA

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


AARON

AARON

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


LUCK

ALICE

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


ALICE

ALICE

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Wyswatani✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz