18

5K 271 16
                                    

VANESSA

Od mojej wizyty u Aarona minęły już dwa dni i zdążyłam ochłonąć na tyle, żeby zadzwonić do niego i odwołać to co wtedy powiedziałam. Moje słowa były zbyt pochopne, ale kiedy zobaczyłam tę dziewczynę, a on powiedział, że są razem to myślałam, że mnie szlag jasny trafi. Jasne skrzywdziłam go, ale nie sądziłam, że tak szybko się pocieszy i to jeszcze kim, jakąś nędzną sekretarką.

- Sama jesteś sobie winna, zamiast zostać z nim ty wróciłaś do tej pracy. - strofuje mnie Juliette, właśnie razem wybrałyśmy się na zakupy, bo ona sądziła, że mi to pomoże. Tak, jasne teraz to tylko jedna informacja może mi poprawić humor. A mianowicie, że Aaron nie jest już z tą laską. Boże aż mnie skręca z zazdrości. Dlaczego ja się oszukiwałam i próbowałam sobie wmówić, że nic do niego nie czuję, choć dobrze wiedziałam, że to nie prawda? Czuję coś do niego i to więcej niż bym chciał. Dlatego uciekłam, miałam nadzieję, że jak na jakiś czas się od niego odetnę to może mi przejdzie. Nie przeszło. - Powinnaś była z nim zostać.

- Nie mów mi tego, co sama już wiem. Nawaliła, ale nie sądziłam, że tak szybko sobie kogoś znajdzie - odpowiadam i ciężko opadam na kanapę w kolejnym butiku, kiedyś zakupy sprawiały mi większą radość - Chciałam dać sobie trochę czasu, zostać z wami, dopóki Liza nie znajdzie kogoś innego i dopiero wtedy wrócić.

- A on miał na ciebie czekać. Vanessa ty jesteś głupia czy jak. Olałaś faceta dla tańca, a on miła spokojnie siedzieć i czekać, aż ty się wyszalejesz i będziesz gotowa zająć się rodziną. - krzyczy i to jest chyba pierwszy raz, kiedy słyszę, żeby ona podniosła głos.

- To, co twoim zdaniem powinnam zrobić? - pytam.

- Wrócić do niego na kolanach i błagać, żeby cię przyjął, przynajmniej wiesz, że cię kocha.

- Chyba kochał, czas przeszły, bo tym, co zrobiłam, na pewno wszystko przekreśliłam. - mówię, wstając - Chcę wracać dość mam tych zakupów, teraz humoru nic mi nie poprawi. Pójdziemy potańczyć, mam ochotę na trochę baletu.

Godzinę później przebrane tańczymy do piosenki Jasmine Thompson - Willow. Zawsze kochałam, tańczyć to było coś co odciągało mnie od rzeczywistości i kiedy dostałam szansę uczyć się w jednej z najlepszych szkół, nie wahałam się ani chwili. Zawsze wiedziałam, czego chcę od życia, tańczyłam i byłam w tym dobra, nigdy nie popełniałam błędów, potrafiłam układać choreografię dla dużych grup ludzi, potrafiłam wyobrazić sobie jak będą się poruszać, a teraz nie potrafię, nawet powiedzieć czego tak naprawdę chcę. Z jednej strony chcę być z Aaronem i Rose, ale z drugiej boję się polegać tylko na nim, być od niego zależną, bo jeśli on mnie zostawi to, zostanę z niczym, niby mogłabym otworzyć tę szkołę, ale... i właśnie w tym momencie popełniam błąd, wykonując grand jete, źle przekładam ciężar ciał i lądując, czuję ogromny ból kolana i chrzęst kości.

- Jezu Vanessa żyjesz? - Juliette podbiega do mnie.

- Kolano... boli - z moich oczu płyną łzy, Boże tylko nie to, nie teraz, nie mogę stracić wszystkiego.

- Poczekaj, już dzwonię po karetkę - mówi, wybierając numer.

Czekając na te pieprzone pogotowi, zwijam się z bólu, a Juliette pociesza mnie, mówiąc, że to na pewno nic poważnego. Kiedy wreszcie przyjeżdża karetka i w drodze do szpitala dają i coś przeciwbólowego, odczuwam ulgę, więc kiedy dojeżdżamy, do szpitala czuję się dobrze, choć wiem, że to za sprawą leków to jednak gdzieś w głębi duszy mam nadzieją, że Juliette ma rację i to nic poważnego. W szpitalu wykonują mi masę różnych badań, ale nikt nie chce mi nic powiedzieć. Boże co z tymi ludźmi. W końcu kładą mnie w jakiejś jednoosobowej sali i wpuszczają Juliette.

- I co powiedzieli ci coś? Bardzo boli? - pyta szczerze przejęta.

- Nafaszerowali mnie taką ilością morfiny, że nie mam prawa nic czuć i nie nic mi nie powiedzieli, traktują mnie jak dziecko - mówię z irytacją i właśnie wtedy wchodzi lekarz.

- Nie mam dla pani dobrych wieści - mówi, patrząc na swój notes - Uległa pani bardzo poważnej kontuzji.

- Ale będę mogła tańczyć prawda? To był tylko upadek. - mówię w przypływie paniki, nie to nie może być nic poważnego.

- Doznała pani kontuzji więzadeł - mów ignorując moje pytanie - Zerwane zostało więzadło krzyżowe przednie i więzadła poboczne oraz doszło do uszkodzenia struktur zewnętrznych kolana. Doszło również do pęknięcia kości - wylicz, a ja czuję się coraz gorzej, czuję, że to koniec mojej kariery.

- W jaki sposób będziecie to leczyć? - pyta Juliette za mnie.

- To niestety złożone uszkodzenie stawu, pani przyjaciółka jeszcze dziś przejdzie operacje, podczas której zrekonstruujemy więzadła, bo doszło do ich całkowitego zarwania. Przez pierwszy miesiąc noga będzie w gipsie, żeby kość się zrosła, potem założymy specjalny stabilizator. Trzeba także spodziewać się, że rehabilitacja potrwa rok może dłużej - tłumaczy.

- Ale będę mogła tańczyć? - pytam.

- Proszę nie robić sobie nadziei, pani stawy już bez tego były w złym stanie, nawet jeśli wszystko pójdzie dobrze, to po takiej kontuzji, jeśli wróci pani do tańca, kolano będzie bardzo boleć i będzie bardziej podatne na urazy. - odpowiada, czy doprowadza mnie do rozpaczy i co ja teraz zrobię, dla tańca, poświeciłam szansę na miłość, a teraz pozbawiono mnie nawet tego.

________________________________________

W ramach zadośćuczynienia za tak długą nieobecność wrzucam jeszcze jeden rozdział. 

Miłego czytania.

Wyswatani✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz