Kruchy umysł.

1.8K 205 31
                                    

Harry siedział przy łóżku Draco, cały czas trzymając dłoń blondyna. Jego stan nie poprawił się od ponad dziesięciu godzin. Narcyza, kiedy tylko dowiedziała się o stanie swojego syna, przeraziła się i wpadła w histerię. Lucjusz cały czas był przy niej i obiecał zjawić w Czarnym Dworze, kiedy tylko jego żona się uspokoi. Remus i Syriusz co jakiś czas przychodzili do Harry'ego, żeby przynieść mu coś do jedzenia.

Chłopak nie tknął nawet kęsa od kiedy usiadł przy Malfoy'u.

Severus obiecał mu, że Draco nic już nie zagraża, ale Harry i tak wiedział swoje. Fizycznie rany nie były tutaj najważniejsze. Dzieciak owszem poważnie skrzywdził Draco, ale to o psychikę przyjaciela Potter obawiał się najbardziej. Jeśli było coś, w czym Horkruks mógłby być mistrzem, to było to powolne wyniszczanie ludzi, od środka.

Kiedy leżący na łóżku Draco wreszcie się poruszył i jęknął cicho, Harry niemal natychmiast pochylił się ku niemu, a jego magia otuliła Malfoy'a, by, tak jak kiedyś Remusowi, i jemu móc zabrać choć odrobinę bólu.

– Alphard. – Głos blondyna był słaby i zmęczony, lekko zachrypnięty, ale Potter nie mógł zaprzeczać, że należał do Dracona. Uśmiechnął się i mocniej ścisnął dłoń chłopaka.

– Już jesteś bezpieczny, Draco – powiedział cicho. – Nie pozwolę cię już nigdy tknąć.

– Al... Tak strasznie cię przepraszam. – Coś pojawiło się w tych szarych oczach. Coś, czego Harry do tej pory nie dostrzegał.

– Draco... Ja rozumiem. – Nie wiedząc co jeszcze mógłby zrobić, Harry pochylił się i przytulił Malfoy'a do siebie. Blondyn spiął się, ale kiedy tylko ramiona Pottera owinęły się wokół niego, momentalnie przywarł do jego klatki piersiowej, wsłuchując się w uspokajające bicie jego serca.

– Ciecze się, że nic ci nie jest.

– Alphard? – Draco poderwał głowę i bliżej przyjrzał się przyjacielowi. – Jesteś strasznie blady. Kiedy ostatnio coś jadłeś? Spałeś choć trochę?

Harry zaśmiał się cicho. Draco potrafił być naprawdę niemożliwy, kiedy wpadał w swój tryb nadopiekuńczego braciszka.

– To ty byłeś tutaj ranny idioto... – Mina Pottera momentalnie zrzedła, kiedy przypomniał sobie całe zdarzenie. – Byłem przerażony, kiedy wpadłem do sypialni... Myślałem, że już za późno i...

Przed oczami migały mu co chwila kolejne straszne wersje wydarzeń. Co by było, gdyby spóźnił się jeszcze trochę, gdyby jeszcze dłużej ignorował ostrzeżenie ze strony naszyjnika? Przez niego Draco mógł nawet zginąć...

–Al... Uspokój się. – Malfoy chwycił jego twarz w swoje dłonie i zmusił go do spojrzenia mu prosto w oczy.

– Już jest dobrze – zapewnił. – Nic mi nie jest, a ty jesteś o krok bliżej do uwolnienia się od Dzieciaka. Nie zrobiłeś nic złego... To ja powinienem przepraszać za to, jak cię potraktowałem. Nie chciałem uwierzyć w ani jedno twoje słowo, mimo że cały czas zależało ci jedynie na moim bezpieczeństwie. Przepraszam, byłem okropnym starszym bratem.

– To chyba u nas rodzinne. Zawsze najpierw się kłócimy, a potem ratujemy. – Harry zaśmiał się na wspomnienie ich pierwszego spotkania, choć do niedawna było ono podszyte strachem i żalem.

– Nie. Zawsze to ja najpierw coś partaczę, a potem ty musisz ratować mi tyłek – sprostował Malfoy. – Alphard... Jest jeszcze jedna rzecz, za którą nigdy tak naprawdę nie przeprosiłem tak, jak należy. Po tej akcji z Dziennikiem... Przepraszam, że nawet nie miałem cywilnej odwagi, żeby wziąć na siebie zasłużoną karę. Zrzuciłem na ciebie wszystko w nadziei, że mnie uratujesz, a ty zrobiłeś to bez słowa protestu... Przepraszam. Obiecuję, że od teraz będę takim starszym bratem, jakim powinienem być od początku.

Oczy które spoglądają w dal.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz