Syriusz siedział skulony na fotelu, owinięty w koc. Remus, wyczerpany po ostatniej pełni, spał słodko na łóżku. Jeszcze chwilę temu Black również się tam znajdował. Tulił do siebie swojego kochanka, przyjaciela, ostatnią osobę, która utrzymywała go przy zdrowych zmysłach. Wiedział, że gdyby nie Remus, dawno już pogodziłby się z losem i popadł w rozpacz. Może nawet już by nie żył, choć od ostatniej próby odwiódł go Harry.
Teraz po raz kolejny budził się w nocy targany demonami przeszłości. Każdym rokiem spędzonym w Hogwarcie, każdą pełnią we Wrzeszczącej Chacie, razem z Jamesem i Remusem. Każdy uśmiech Jimmy'ego rozrywał jego serce po raz kolejny.
Pamiętał wszystko. Przekomarzanie przy posiłkach, kiedy wszyscy Huncwoci siedzieli obok siebie, a on dokuczał Potterowi, by przestał gapić się ze ślinotokiem na Evans. Pamiętał każdą, pełną zmartwienia uwagę Remusa, kiedy we wrześniu dostrzegali nowe siniaki i rany na jego ciele. Pamiętał awanturę, jaką zrobił mu Rogacz, kiedy wreszcie odkryli, kto za nimi stał.
Bębniąca o szyby, letnia, angielska burza, przywołała wspomnienia tamtej lipcowej, kiedy to jeszcze przed wschodem słońca, na złamanie karku, prawie mdlejąc z bólu, uciekał do Jamesa. Nigdy nie powiedział Regulusowi, co tak naprawdę się wtedy wydarzyło. Nigdy nie powiedział o zaklęciach wyciszających, które matka rzuciła na jego pokój, cruciatusach, których wówczas doświadczył. Nie miałby odwagi pogrążyć kobiety, która powołała go do życia, jedynej stabilnej ostoi w życiu swojego brata.
A jednak prawda pozostawała prawdą.
Kiedy zjawił się na progu domu Potterów, był na wpół przytomny z bólu. Złamane żebro przebiło płuco. Pozostawał nieprzytomny prawie tydzień, a kiedy się obudził, po raz pierwszy widział, jak James Potter płacze. Teraz, nie potrafił już stwierdzić, co nastąpiło pierwsze. Wrzaski, wyzwiska i całe epopeje matkowania, czy milczące minuty wsparcia, gdzie Potter po prostu był i trzymał dłoń na jego ramieniu, kiedy Syriusz opowiadał i żalił się właściwie z całego życia. Potem zjawił się Lunatyk. Spędzili w domu Jamesa resztę wakacji i były to pierwsze wakacje, kiedy Syriusz czuł się naprawdę szczęśliwy.
Powrócił wspomnieniami do tego, co stało się już w Hogwarcie. Nienawiści i zdrady widocznej w oczach Regulusa, tego, że jego młodszy braciszek nie chciał mieć z nim nic wspólnego i robił wszystko, by nie zostawać z nim sam na sam. Zażyłości między Regulusem a Severusem.
Był wtedy taki wściekły, taki zazdrosny. Mógł myśleć jedynie o tym, że Snape chce zająć jego miejsce, że chce odebrać mu wszystko, co pozostało z jego rodziny.
Popełnił wtedy wiele błędów. Przez własną głupotę mógł faktycznie stracić wszystko. Potem szkoła się skończyła, a oni wstąpili do Zakonu, wojna pochłonęła ich w swoje objęcia.
Pamiętał łzy szczęścia i niezliczone uściski na ślubie Jamesa i Lily, pamiętał swój szeroki uśmiech i to jak oboje starali się ukryć potwornego kaca, który został im po wieczorze kawalerskim. Oczywiście nie wyszło.
Jemu, bo Lunatyk był tam z nimi i wyczuł coś od Syriusza. Jimmy'emu, bo Lilka zbyt dobrze go już poznała i zorientowała się niemal od razu, torturując go tym samym na przyjęciu przez długie godziny, w bardzo ślizgoński sposób trzeba dodać.
Pamiętał, jak podczas jednego z zadań wykonywanych dla Zakonu, wpakowali się w naprawdę paskudną pułapkę. W walkę ze Śmierciożercami niespodziewanie włączyło się siedmiu Dementorów, posłanych przez Ministerstwo. Rozdzielili się i nie mieli praktycznie żadnych szans. Remus i Lily przybyli na miejsce razem ze wsparciem, niemal w ostatniej chwili. To właśnie wtedy po raz pierwszy i jedyny zobaczył pełną formę patronusa wyczarowanego przez Lunatyka. Srebrzysty wilk stroszył sierść tuż przy nim i warczał na upiorne stwory, zagradzając im drogę. Kątem oka widział rozdziawione usta Jamesa, kiedy srebrzysta łania skoczyła przed niego i zaczęła odganiać wszystkich Dementorów, by moment później skłonić się przed świeżo upieczoną panią Potter. Prawie tydzień nabijał się z tego w pobliżu małżeństwa, aż Lilka była zmuszona potraktować go upiorogackiem.
CZYTASZ
Oczy które spoglądają w dal.
FanficPięć lat minęło... Pusty wzrok wbity w ścianę, pięści zbielałe od kurczowego trzymania się krzesła, usta zaciśnięte w wąską linię... pustka, rozpacz, zagubienie. Ileż można wpatrywać się w jeden punkt? Ileż można udawać, że wszystko jest w porządku...