Prolog

119 16 5
                                    

O tym jak Raphael Cunningham wkręcił się w odwiedziny u Lorda Wraightneborne'a można było napisać dobry skecz jakiegoś komediowego występu. Ku wielkiemu utrapieniu jego pary przyjaciół, którzy liczyli na romantyczny wyjazd we dwoje. 

Zacznijmy już może. Pierwsze pytanie: Dlaczego w ogóle do tego doszło? 

Gdyby nie żywa reakcja Raphaela na wyjazd Aleistera i Charli do Nathana zapewne by się tu nie znalazł. Dżin zaprotestował, że dlaczego nie biorą go ze sobą? No bo jak to może być, że oni mogliby wyjechać tak bez niego? Zostawić go w szkole? Na łasce dyrektora, który nie pała do niego szczególną sympatią? Tak być nie będzie!

 Początkowo Jonathan Aleister Crowley, przyjaciel Raphaela, oponował. Uważał, że to strasznie głupi i ryzykowny pomysł. Na nic jednak zdały się próby odciągnięcia uwagi dżina od wyjazdu, Raph stale wracał do tego tematu, aż nareszcie przekonał parę by zabrała go ze sobą. 

Ostatecznie mieli dwa pełne tygodnie wolnego, a takiej okazji nie można ot tak zmarnować. Dlatego też Raphael pojawił się w miejscu, w którym być go zdecydowanie nie powinno. 

Podróż spędzili w wyjątkowo komfortowych warunkach, w końcu jak chodziły słuchy Nathaniel był obrzydliwie bogaty, wręcz tak, że można zwymiotować. Przysłał po nich auto z dość małomównym szoferem, także mieli kilka godzin spokoju. Aleister wyjaśniał przyjacielowi i swojej dziewczynie  kim jest jego opiekun, tajemniczy licz, o którym zdarzało się chłopakowi wspominać. Nathaniel się nim "zajmował", oczywiście oficjalnie, w praktyce podobno wyglądało to trochę inaczej. Mężczyzna znany jako potężny mag i nekromanta, generalnie dość ekscentryczna osobistość mieszkał w Edynburgu w rozległej posiadłości zajmowanej przez niego od dawien dawna. Dla Crowley'a opowiadanie komuś o tym jak się poznali z Nathanielem i historii związanych z nim było bardzo trudne. Charla słuchała swojego chłopaka z uwagą i zainteresowaniem, współczuła, rozumiała. Raphael natomiast wpuszczał jednym uchem, a drugim wypuszczał. Nie miał ochoty słuchać ostrzeżeń, to stawało się nudne, niby niezwykle wzruszające etc. etc., ale jednak nudne jak flaki z olejem. Czas ten można  przecież spędzić znacznie ciekawiej. Na przykład myśląc o niebieskich migdałach...

Na miejsce zajechali już dość późnym popołudniem. Samochód zatrzymał się na podjeździe, a trójka przyjaciół musiała przejść mały kawałeczek chodnika, żeby powitać gospodarza rezydencji, który wyszedł im na spotkanie. Patrzył na nich z trudnym do odgadnięcia wzrokiem. 

- Jonathan, kto to jest? Możesz mi to wytłumaczyć? - zapytał spokojnie mężczyzna, ale wystarczająco groźnie by Aleister, chcąc nie chcąc, się spiął. - Nie mówiłeś, że przyjedzie z tobą ktoś poza Charlą - dodał lekko niezadowolonym głosem. Zmierzył nieznajomego chłopaka długim spojrzeniem swych szmaragdowych tęczówek. Oceniał.

I tak zaczęła się ta niespotykana historia. Prozaicznie, od jednego spojrzenia i stwierdzenia, że nieznajomą osobę można by sobie przywłaszczyć, jeśli jest fizycznie atrakcyjna. Jedna myśl, przelotna, a ile zmieni. Przestrogi Aleistera nie brały się przecież znikąd... 

Tymczasem skupmy się na historii i poznajmy tę opowieść czternastu dni... 

14 dni do zLiczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz