Raphael to poczuł. Od razu. Jakby ktoś połamał mu żebra, i to kilkukrotnie, po czym wywrócił mu żołądek na lewą stronę. Zrobiło mu się okropnie niedobrze, gdy nagle lampa wymusiła na nim, żeby pojawił się natychmiast obok niej.
Przez chwilę był blady jak marmurowa ściana, a oczy rozżarzyły mu się błękitnym blaskiem. Takim samym, który występował ilekroć używał magii, czy ogarniały go inne silne uczucia, teraz powodem jednak była irytacja i gniew.
- CO DO...?!
Zabrakło mu języka w gębie. Pierwszy raz jak sięga pamięć, nie wiedział co powiedzieć, a on zawsze wiedział co powiedzieć, choćby i najgłupszą i najbardziej irracjonalną bzdurę. Usta otwierały mu się i zamykały, ale żaden dźwięk nie wydostał się na świat. Niema wściekłość trwała chwilę. Wypatrzył lampę, która spoczywała w rękach...
W czyich rękach?! A kto przed chwilą z nim rozmawiał?
- Ty cholerny oszuście - warknął nienawistnie i chciał rzucić się na Nathana. Wyrwać mu lampę z rąk, zabrać swój skarb, ale nie mógł. Po prostu nie mógł. Blokowała go lampa. - To jakiś żart?! Natychmiast żądam zwrotu mojej lampy! Natychmiast! Oddawaj! JUŻ!
Nathan cicho się zaśmiał. "Oj nie takie mam zamiary". - Mówiłem, że szybko wyceniam przeróżne rzeczy. Twoją wolność wyceniłem na jedną butelkę wódki zmieszaną z delikatnym narkotykiem. Smakowało? - Uśmiechnął się, a ten uśmiech mroził krew w żyłach. - Zdziwiony? Myślałem, że Jonathan Ci o mnie opowiadał. Sam przyznałeś przecież.
Pocierał sobie bladą ręką o smukłych palcach o lampę dżina, który gdyby mógł dokonałby rzezi w promieniu kilkudziesięciu kilometrów.
- Mówiłem, że moje możliwości mogą się okazać przytłaczające, nie okłamałem Cię jak widać - ciągnął Nekromanta -A teraz chyba masz problem, bo ja ci tej lampy nie oddam, to by było zbyt proste. Mówiłem, że mi się podobasz.
Raphaelowi drżała brew, ale powoli się już poddawał. Zdawał sobie sprawę, jak ciężkie będzie odzyskanie lampy w taki sposób. Na dodatek licz był i tak wystarczająco silny bez lampy.
- Jawna kpina. Bogowie. Aż tak mało jestem wart? Tylko jedna butelka? Przecież to podstęp. Głupi jestem. Mogłem się domyślić. - Przełknął gorycz porażki. Oczy przestały tak intensywnie świecić. - Na pewno nie oddasz? No weź. Crowley mówił, że jesteś dobry ziomek... - "Wcale nie! Okultysta mówił, żeby dziadkowi nie ufać? Mówił. Powtarzał ci chyba to kilka razy. Na bogów, jakim ja jestem idiotą. Imbecylem bez mózgu...żegnaj piękna wolności..." Dżin skupiał wzrok tylko na lampie. - Moja piękna... Moja złota... Jak możesz ją dotykać ty... ty... ty... - Nie mógł się wysłowić.
- Chciałeś powiedzieć "Panie", prawda? - Nathan wyglądał jakby doskonale się bawił. Tak było w istocie, a miał zamiar jeszcze lepiej. -"Dobry ziomek"? Oj... to chyba jednak się pomylił albo czegoś nie dopowiedział. On lubi nie dopowiadać. Nie oddam, chyba... Chyba, że masz mi coś do zaoferowania? Cóż... Wiele poza wolnością ci nie zostało. Hm... chyba nie masz, mogę ci kazać zrobić wszystko. Póki mam lampę... Tak, to jest. Za nieostrożność się płaci, a ja mam bardzo wysokie stawki. Poradziłbym sobie nawet bez lampy, ale tak jest zabawniej. - Nathaniel zmarszczył brwi, a Zachariasz, który wraz z Sarielem udawał, że nie istnieją schował się za starszym przyjacielem. Bał się każdego przebłysku niezadowolenia swojego Mistrza. Nathaniel zmarszczył brwi. - Chyba coś mówiłem na temat teleportacji, prawda? Czego nie zrozumiałeś?
- To. Nie. Moja. Wina. - Wycedził przez zęby Raphael, piorunując wzrokiem mężczyznę. - Trzeba było nie dotykać mojej lampy... - mówił z coraz większym trudem. - Nic ci... ci... - Przejechał ręką po twarzy, usta mu drżały. Lampa nakazywała mu zachowywać względne posłuszeństwo i szacunek do nowego Pana. - Zaraz mnie cholera weźmie! - Raphael był niewiarygodnie oporny, a do tego odczuwał taką nienawiść, że najchętniej by coś zniszczył. Kopnął w jakiś losowy przedmiot, jakby to miało mu pomóc. - Niczego nie zaoferuję. Nie będę spełniać życzeń. Nie będę ci... - Znów się zająknął. - Kurwa! Pierdolona lampa...
CZYTASZ
14 dni do zLiczenia
FantasíaCo może się wydarzyć w ciągu zaledwie czternastu dni? Trzysta trzydzieści sześć godzin, można coś zorganizować... Na przykład fajny wyjazd. Przyjaciel zabrał go ze sobą na ferie do domu swojego opiekuna. Ostrzegał, próbował go uchronić... Szkoda, że...