12. Nuda veritas

38 6 0
                                    

Wpierw chciałybyśmy podziękować wszystkim, co jeszcze to czytają. Dla tych zaciekawionych: Tak, będą kontynuacje. Nie, nie tylko przygody Raphaela i jego ziomeczka Aleistera. Są też inni, jest naprawdę o czym pisać, więc się nie martwcie. Jest naprawdę duża szansa, że wkrótce pojawi się coś nowego. Na dodatek przepraszamy, że rozdziały są raz na ruski rok, ale to niestety fakt od nas niezależny. Jakoś może wam to kiedyś wynagrodzimy :)











WARNING. ACHTUNG. OSTRZEŻENIE. ATTENTION. Rozdział zawiera złe sceny erotyczne, więc jeśli nie masz ukończonych 18 lat i niesamowitego wyrozumienia do amatorskich książek to prosimy nie czytać!


















(I tak wiemy, że to przeczytacie gałgany jedne...)

















(Życzymy miłej lektury.)





Ktoś się spodziewał, że dżin właśnie zareaguje tak, a nie inaczej? Nie? Cóż, w takim razie zaskoczeniem dla co poniektórych będzie fakt, iż mężczyzna arabskiej urody, a trzeba mu przyznać, że niesamowicie przystojnym chłopaczkiem to on jest, był skłonny zgodzić się w tejże chwili na naprawdę wiele, a ten szczwany uśmieszek na jego twarzy tylko mógł potwierdzać wszelkie spekulacje.

Jego gorący policzek znalazł schronienie w nieco chłodniejszej dłoni zielonookiego licza.
Minęła chwila. Sekunda. Zaledwie drobniutki moment. Mrugnięcie powiekami. I Nathan był przy nim. Był tak blisko. Zjawił się niemalże w tej jednej mikrosekundzie, zupełnie jakby dokładnie zgody oczekiwał i miał już rozrysowany w głowie cały harmonogram działania.

Krok pierwszy: porozmawiać i uwieść.

Krok drugi: dotknąć i sprawdzić reakcję.

Krok trzeci: oczekiwać sukcesu.

A trzeba przyznać Nathanielowi, że rzadko kiedy się mylił, o ile w ogóle dochodziło do takich sytuacji, gdyż jakoś niespecjalnie był chętny do dzielenia się ze światem swoimi porażkami. Może dowiecie się o nich w innym czasie? Kto wie...

Jednakże wracając do tematu głównego. Nie jesteśmy tu przecież, aby spekulować nad pomyłkami sławetnego Wraightenborna, czyż nie?

Raphael pozwolił sobie na ciche westchnienie. Na mrugnięcie powiekami. I wtedy to poczuł. Wpierw delikatny, później już bardziej nachalny dotyk ust nieumarłego nekromanty na swoich ustach. Zaskoczyło go to, że nie były tak zimne jak się spodziewał. Były ciepłe, zupełnie jak u każdej normalnej istoty żywej. Były jedwabiste i wyjątkowo miękkie, ale pocałunek w jednej chwili stał się bardziej intensywny i zaborczy ze strony licza – Nathaniel nie pozwoliłby się nigdy w życiu zdominować, taka już jego natura, ale na szczęście dżin nie miał nic przeciwko. Wręcz sam się zaangażował.

Pocałunek był długi, zapoznawczy i dla obu stron satysfakcjonujący.

- Chciałbyś mnie pokopać i pokaleczyć? – zapytał ze śmiechem wielki i potężny protektor Edynburga, wpatrując się w wyraźnie rozświetlone i przepiękne tęczówki Rapha. – Chyba zacznę uważać, gdzie zostawiam broń. Jesteś bardzo kreatywny...

Znów pocałował dziewiętnastolatka.

- Już mi co nieco pokazałeś... I jakoś chyba przełknę tych blondynów. Nie mam zamiaru się przefarbować. Nawet jeśli zdanie pewnego dżina jest dla mnie bardzo ważne – powiedział z nieznikającym uśmiechem. Objął Raphaela w pasie i delikatnie pokierował go w stronę łóżka.
- No może nie pokopał – zauważył chłopak. – To byłoby jakieś takie słabe i bez sensu. No chyba, że miałbym jakieś twarde buty, może glany, wtedy zyskałoby to zdecydowanie – dodał z łobuzerkim uśmieszkiem. – A poza tym, to tak sobie myślę, że w blond włosach wyglądałby pan wprost kuriozalnie. Nie ta cera, nie ten klimat, jakaś taka nieprawidłowa karnacja w każdym razie. Wcale pana do tego nie zachęcam, a nawet przeciwny jestem! W czarnych panu bardzo do twarzy.

14 dni do zLiczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz