Wokół wszystkich rozpętał się hałas szeptów, a ja nie wiedziałam, co mam zrobić.Spojrzałam błagalnie na Nico, a on wzruszył ramionami.
Ten to potrafi człowieka pocieszyć.
-Cisza! - Głos Chejrona sprawił, że wszyscy się zamknęli. - Valerio, zechcesz się przejść? - Zwrócił się do mnie, a ja pokiwałam głową, idąc za nim.
Przechadzaliśmy się wokół jeziora.
Ledwo powstrzymywałam się przed wejściem do niego.
Jakbym była w jakimś transie.
-Nadal nie rozumiem. Co oznacza, że jestem córką złamanej przysięgi?
-Twoją matką jest Artemida. Co dziwne, powinna być wieczną dziewicą. Ale złamała przysięgę czystości.
-Czyli nie powinno mnie być na świecie?
-Dokładnie tak. Złamana przysięga może mieć wpływ na twoje zdrowie. Miewasz jakieś choroby albo omamy?
-Tak, czasami widzę i słyszę różne rzeczy. Ale nie rozumiem. Co to ma wspólnego z moją matką? - Zapytałam konia.
Tak nagle po osiemnastu latach się pojawia i myśli, że wszystko będzie dobrze?
-Otóż ma bardzo wiele. Te omamy to jest zemsta na twojej matce od bogów. Możliwe jednak jest, że da się to wyleczyć. Zauważyłem na twojej twarzy czarne plamy z krwi. Zeusie, żebym się mylił, ale czy wchodziłaś do tego jeziora? - Oboje spojrzeliśmy w spokojnie odbijające się tafle jeziora.
-A żeby to raz. Percy już mi wszystko powiedział. - Powiedziałam, wpatrując się w wodę.
-Nadal cię nie rozumiem. Kim jesteś, Valerio? - Spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się lekko.
-Kim jestem, Chejronie? - Zapytałam retorycznie i zaczęłam odchodzić.
Jedyne co usłyszałam, to jak mówi do siebie "Chyba jej nie zrozumiem".
Parsknęłam śmiechem.
-Ktoś chce się z tobą zobaczyć. - Percy przełknął ślinę. Czyli to musi być coś złego. Od razu spoważniałam.
-Gdzie?
-W gabinecie pana D. Śpiesz się. - Bez zbędnego słowa ruszyłam do gabinetu tego pana „D".
Nigdy tam nie byłam, ale słyszałam, że to jeden z bogów. W ogóle żadnego Boga nie widziałam na oczy.
Zapukałam grzecznie do gabinetu i gdy usłyszałam typowe "proszę", weszłam z lekkim wahaniem.
Zobaczyłam blondyna w złotej zbroi i pana „D".
Zerknęłam na biurko i plakietkę położoną na niej. Ah, więc to Dionizos.
-Dzień Dobry. Podobno mnie pan wzywał. - usiadłam niepewnie na przeciwko mężczyzn. Właśnie siedziałam przed bogiem. Przełknęłam ślinę.
-Witaj, Valerio. - Odezwał się facet w złotej zbroi.
-Kim pan jest i skąd mnie pan zna? - Zapytałam, mrużąc oczy - Jeżeli coś złego się stało, to wina Nico di Angelo. - Założyłam ręce na klatce piersiowej.
Ten zaśmiał się szczerze.
-Jestem Apollo. Bóg słońca i poezji. I mogę nazwać siebie twoim wujkiem. - Zachłysnęłam się powietrzem.
-Że co? - Wydusiłam z siebie. To jedyne, co mogłam.
-Dobra Walkucjo, zostawiam cię i Apolla w moim biurze. Ja idę... Załatwić jedną sprawę. - Powiedział, chowając pod płaszcz wino. I tyle go widzieliśmy.
CZYTASZ
Black Sea | Nico di Angelo
FanfictionDlaczego to zawsze ja muszę umierać? Dlaczego to mnie skazano na takie cierpienia? Nico, proszę. Ratuj. Tu jest tak ciemno. I zimno. Nie mogę oddychać. Nico! Gdzie jesteś? Czuję się taka samotna. Nie słyszę nic. Jest tak ponuro i cicho. Bo...