Klątwa Hery. (4)

4.1K 248 113
                                    

Obudziłam się w moim nowym pokoju.

Jak się okazało dzieci Hermesa to bardzo mili ludzie. Przyjęli mnie z otwartymi rękoma. To miłe.

Spojrzałam w lustro. Ale jesteś obrzydliwa, wiesz?

Z cichym westchnięciem wyszłam z domku.

Od razu powędrowałam do jadalni. Weszłam tam i rozglądnęłam się.

Zauważyłam czarną czuprynę i niesamowicie bladą skórę. Od razu tam poszłam.

Usiadłam naprzeciwko Nico i się uśmiechnęłam, co odwzajemnił niezauważalnie.

Oboje przyrzekliśmy sobie, że nie będziemy wspominali wczorajszej nocy.

-Jak się spało? - Zapytał i spojrzał mi głęboko w oczy. Chce mnie zabić?

-Gdy ciebie nie ma w pobliżu, to wyjątkowo dobrze - dogryzłam mu i zaczęłam jeść płatki śniadaniowe.

-Wiesz, chyba powinnaś usiąść z Apollątkami - prychnął obrażony.

O proszę.

Odwróciłam głowę w stronę dzieci Apolla i z powrotem spojrzałam na Nico.

-Nie, tu mi jest dobrze - jeszcze raz się do niego uśmiechnęłam.

Dziwne. Hades nie miał więcej dzieci? Inne stoły były pełne.

Położyłam jedną dłoń na stole, a drugą wiosłowałam łyżką w miseczce.

Nagle poczułam, jak ktoś dotyka mojej dłoni.

Skrępowałam się trochę, gdy okazał się tym Nico.

Chciałam zabrać dłoń, ale ten mocno ją trzymał. Uśmiechnęłam się blado. Naprawdę chce mnie zabić.

-Przepraszam. Po prostu nie jestem przyzwyczajona dotyku - wytłumaczyłam, a ten oparł policzek na dłoni, trzymając łokieć na stole.

-Interesujące. Jeszcze się do tego przyzwyczaisz. Wczoraj jak wpychałem ci język do gardła, to nie marudziłaś - powiedział znudzony.

Patrzyłam na niego w szoku z wypiekami na policzkach.

-Mieliśmy o tym nie wspominać! - Szepnęłam zdenerwowana, próbując wyrwać rękę.

Ten nachylił się nad stołem i poprawił moje włosy.

-Uwierz mi, Valerio. Ja to powtórzę. Nie raz. Bo smakujesz jak bogini - powiedział zaczepnie.

Przechodzący obok nas Valdez upuścił tackę z jedzeniem w szoku. Spojrzałam na niego przerażona.

-Co? Di Angelo, ty prosiaku! - Usiadł szybko obok nas. - A też mogę?

—•—

-Na gwizdek wszyscy strzelają do celów, któr... - Grover nie dokończył, ponieważ strzeliłam w cel.

Chodząc wokół każdego wypuszczałam strały w ich tarcze. Wszystkie wbiły się idealnie. Położyłam łuk na ziemi.

-Mogę iść już na szermierkę? - On jedynie zdziwiony pokiwał głową. Wzruszyłam ramionami i odeszłam.

-O! Valeria, cześć! - pomachał mi Percy. Odmachałam mu i szłam przed siebie.

Dogonił mnie i już lazł obok mnie.

-Co tam? Jak ci się podoba w obozie pół-krwi?

-Na razie jest dobrze, ale nadal do mnie nie dociera, że jeden z bogów greckich jest moim ojcem. - Westchnęłam, przecierając twarz.

Black Sea | Nico di Angelo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz