-Co na kolację? - Spytałam, przecierając oczy.
-To, co zrobisz. - Odparł Nico i spojrzał na mnie wyczekująco.
Westchnęłam i wstałam ociężale z łóżka.
-Co chcesz zjeść? - Ziewnęłam.
-Kanapki starczą.
-Okej. Będę za 20 minut. - Odrzekłam i wyszłam z pokoju.
Zastałam Leo w kuchni.
Popijał kawę i rozmyślał.
-Cześć. O czym tak myślisz?
-O tobie i Nico. - Spojrzał na mnie i siorbnął łyk kawy.
-Co znowu zrobiliśmy? - Zapytałam i otworzyłam lodówkę, wyciągając z niej jedzenie.
-Nie rozumiem was. Raz się kochacie i całujecie, a potem mówicie, że się tylko przyjaźnicie.
-Uwierz mi, sama chciałabym to zrozumieć - mruknęłam pod nosem i wyszłam z pomieszczenia.
Wkurzona zatrzasnęłam drzwi i wyszłam na zewnątrz.
Zacisnęłam oczy, by nie wyleciały z nich łzy. Na dworze padało jak z cebra.
Rzuciłam się na kolana i zaczęłam wrzeszczeć w akompaniamencie płaczu. Waliłam pięściami w belkę obok mnie.
-Tego chciałaś? No dawaj Hero! Zabij mnie! Zabij mnie, zanim klątwa to zrobi! I tak to musi przyjść! Więc czemu nie teraz? Czemu tak bardzo mnie nienawidzisz? Zabij! Tego chcesz! Po to ta klątwa! - Wykrzykiwałam z całej siły. - Ja chcę umrzeć! Nie chcę cierpieć! Błagam! - Wychrypiałam.
Mój oddech mieszał się z płaczem. Nie przestawałam. Już nie wiem, czy po twarzy spływały mi krople deszczu, czy łzy.
Nagle coś gęstego spłynęło mi do ust.
Krew. Czarna krew.
Zaczęłam wrzeszczeć, jednocześnie płacząc.
Ktoś ukląkł obok mnie i złapał za ramiona.
Miałam to gdzieś.
Nie przestałam histeryzować.
Wyłam, szarpałam, biłam, płakałam, krwawiłam.
-Valeria, uspokój się! - Wrzasnął Nico, próbując mnie zagłuszyć.
-Zabij mnie! Błagam! Zabij! Nie powinnam żyć! - Wykrzyczałam, bijąc pięściami o jego klatkę piersiową.
Szybko wtuliłam się w jego ramię.
Powoli uspokajałam szybki oddech.
-Wiesz co jest magicznego w tym jeziorze? - Zapytał Nico, gdy się uspokoiłam.
-To, że zabija ludzi? - Nico parsknął śmiechem.
-Nie. Pokazuje nam jak bardzo chcemy żyć, gdy już nie mamy czasu. Jak bardzo nie doceniliśmy życia. - Przymknęłam oczy i napawałam się jego obecnością.
—•—
Nagle statek w coś walnął.
Przewróciłam się i jęknęłam.
-Las Artemidy. - Szepnął Nico, pomagając mi wstać.
-Co? Moja matka tu jest? - Spojrzałam na niego z wytrzeszczonymi oczami.
On wzruszył ramionami.
-Przestań. - Nie wytrzymałam.
-Ale co? - Spojrzał na mnie dziwnie.
CZYTASZ
Black Sea | Nico di Angelo
أدب الهواةDlaczego to zawsze ja muszę umierać? Dlaczego to mnie skazano na takie cierpienia? Nico, proszę. Ratuj. Tu jest tak ciemno. I zimno. Nie mogę oddychać. Nico! Gdzie jesteś? Czuję się taka samotna. Nie słyszę nic. Jest tak ponuro i cicho. Bo...