Jęknęłam głośno.
Nie chcę tego. Czy to nie może być Mason albo Clarisse?
Spojrzałam na Nico, który nie był zdziwiony.
Dlaczego?
Podeszłam do niego, a on wstał z ławki.
-Czemu? - zapytałam od razu.
Nie chcę owijać w bawełnę.
-Nie wiem. Każda przepowiednia zwiastuje misję. Leo! Chodź na chwilę, debilu! - Wrzasnął Nico, a ja się zaśmiałam. Spojrzał na mnie z zadziornym uśmiechem, przez co jeszcze bardziej się zaśmiałam.
-Czego ty znowu chcesz, co? Kasy nie mam, spłukałeś mnie do końca, a mój szampon do włosów sobie z głowy wybij, di Angelo. - Założył ręce po piersi. Nico trzepnął go w tył głowy i syknął.
-Nie o to chodzi. Masz szybciej naprawić Argo II. Będzie potrzebna do wyprawy.
-Dobra, idę. Do zobaczenie piękna, pa dziwaku. - Pomachał Nico przed twarzą, a ten przewrócił oczami.
Latynos odwrócił się i tanecznym krokiem zaczął odchodzić.
-Patrz, jak to robi mistrz. - Nico uśmiechnął się i wyjął sztylet.
Zmrużył oczy i wycelował w Leo. Wytrzeszczyłam oczy i chciałam go powstrzymać, ale było za późno.
Czarnowłosy rzucił małym mieczem, a ten wbił się w ubranie Leo i przygwoździł go do drzewa.
-No ej! Tym razem nie nazwałem cię aż tak źle! - Bronił się brązowowłosy.
Westchnęłam ciężko i podeszłam do Leo. Wyjęłam mocno wbity nóż i rzuciłam do Nico.
Ten nie zdążył złapać i rozciął rękę. Syknął cicho i złapał się za dłoń.
Wytrzeszczyłam oczy i podbiegłam do niego.
-Przepraszam, przepraszam ja nie... - Przerwałam, gdy zobaczyłam, że po jego ręce spływa czarna krew. On był tak samo zszokowany, jak ja. - To niemożliwe. Percy mówiłeś, że dzieci Hadesa są na to uodpornione! - Krzyknęłam zdenerwowana na morskookiego.
Nico nie może umrzeć z mojej winy.
-Bo tak jest! Hades ubłagał Herę, by jego dzieci były uodpornione! - Wyrzucił ręce do góry bezradnie.
Zacisnęłam zęby i spojrzałam na przerażonego Nico.
-Nie pozwolę ci umrzeć. Nie, dopóki żyję. - on nic nie odpowiedział.
Wiedziałam, że był zszokowany. Dużo miał przed sobą.
Ugh. Zamieniam się w Apollina.
-Leo! Szykuj Argo II! Wyruszamy jutro! - Przeniosłam wzrok na pozostałych i potem znowu na Nico.
-Nie zginiesz. Na pewno nie ty. - Otworzył oczy i spojrzał głęboko w moje.
-A ty? Też możesz umrzeć.
-Tylko moje życie się nie liczy. Nie zależy mi. Tobie wręcz przeciwnie. Trzeba znaleźć czym prędzej tę orchideę.
-Kwiatuszku, masz tak nie mówić. Oboje wyzdrowiejemy i oboje wrócimy do domu. Żywi.
-Teraz liczy się tylko i wyłącznie twoje zdrowie. Moje życie się nie liczy. Masz tyle do przeżycia i nie marnuj tego.
-Ale bez ciebie nic się nie liczy. - Spuścił głowę, a ja stałam jak wryta w ziemię.
Czy to było jakieś wyznanie?
-Dobrze. Oboje wyzdrowiejmy. Przysięgam. - Uśmiechnęłam się blado.
On od razu się rozpromienił i odszedł do domku 13. Ciekawa jestem jak wygląda.
Od razu po cichu podreptałam za nim. Uważałam, by nie nadepnąć na jakiś patyk albo coś, co szeleści.
Wszedł do domku. Zanim drzwi się zamknęły czmychnęłam szybko do kuchni. Czarnowłosy udał się do swojego pokoju.
Rozglądnęłam się po kuchni i zajrzałam do lodówki, w poszukiwaniu czegoś do picia.
Nalałam nam mleka czekoladowego do kubków i weszłam z nimi do sypialni na palcach. Nico leżał na łóżku, oglądając swój pierścień w kształcie czaszki. Nawet na mnie nie patrząc, mruknął.
-Ja chcę w tym czarnym kubku.
-Skąd wiesz, że przyniosłam picie? Skąd wiesz, że jest czarny kubek? - Na moje słowa Nico wstał z łóżka i zbliżył się do mnie.
Za blisko.
Położył dłoń na ścianie obok mojej głowy i przechylił głowę. Przybliżył twarz do mojej, a mój wzrok spoczął na jego oczach.
O mało nie upuściłam picia.
Dopiero zauważyłam, że w jego oczach widać dusze zagubionych osób.
Potem przeniosłam spojrzenie na jego usta.
Starałam się coś powiedzieć, ale wychodziły tylko jakieś jęknięcia. Tylko milimetry nas dzielą.
I w pewnym momencie Nico zabrał mi jeden kubek i z powrotem położył się na łóżku. Stałam jak wryta.
-Co to było? - Wydusiłam z siebie.
-Zawstydziłem się. Wygrałem. - Uśmiechnął się czarująco.
-Nie. Zdziwiłeś. Nie zawstydziłeś. - Powiedziałam pewnie.
Nico przetarł ręką buzię, podszedł do mnie, złapał delikatnie za kark i przyciągnął do siebie.
Poczułam jego usta na swoich.
Wytrzeszczyłam oczy, by po chwili je zamknąć. Drżącymi rękoma wplotłam mu palce we włosy, a jego dłonie błądziły po moich plecach.
Gwałtownym ruchem przycisnął mnie do ściany, przez co jęknęłam z bólu. Zaczął gładzić miejsce, które mnie bolało i mocniej naparł na mnie ciałem. Po chwili oderwał się ode mnie i uśmiechnął kpiąco. Odwzajemniłam uśmiech.
-No co? - Zapytał, udając, że nic przed chwilą nie zaszło.
Dźgnęłam po palcem w klatkę piersiową.
-Nie udawaj, że nie wiesz! Czemu to zrobiłeś?
-Powiedzmy, że to było takie małe podziękowanie za picie. A teraz siadaj. - Pchnął mnie na łóżko, a sam wyszedł z pomieszczenia.
Wzruszyłam ramionami i ułożyłam się wygodnie.
Po kilku minutach wszedł do pokoju z popcornem i żelkami. Położył wszystko na stoliku nocnym i rzucił się na łoże.
Zgniótł przy okazji mnie.
Jęknęłam cicho i spojrzałam na niego z chęcią mordu.
-Wygodna jesteś. - Zaśmiał się, a ja wywróciłam oczami.
-Jak na 19-latka jesteś niewyżyty.
-Jak na 86-latka. Mam prawie 100 lat. - Teraz to ja się śmiałam, jednak on pozostał poważny.
Spojrzałam na niego jak na dziwaka. Trzepnęłam go w ramię, mówiąc.
-No weź. Gdyby naprawdę tak było, to bym cię osądziła o pedofilstwo.
-Kiedy to prawda! Żyłem, gdy panowała druga wojna światowa. Wtedy z rodziną byliśmy we Włoszech. Ja, siostra i matka. - Uśmiechnął się smutno.
-Czekaj. Masz siostrę? - Zapytałam głupio.
-Miałem. - Teraz wiedziałam, że nie powinnam pytać.
Zmarszczyłam brwi i przytuliłam się do niego. Zdziwiłam się, gdy go odwzajemnił.
Nagle przerwał nam huk. Leo i Percy wpadli z impetem do pomieszczenia.
-Nico! Nico, mamy dla... - Przerwali, gdy zobaczyli mnie. Spojrzeli na siebie, a potem na nas.
-No to widzę, że mamy nową parę w obozie. - Westchnął Leo. - A myślałem, że to ja ją pierwszy poderwę.
—•—
LittlePsychopath2104
CZYTASZ
Black Sea | Nico di Angelo
FanfictionDlaczego to zawsze ja muszę umierać? Dlaczego to mnie skazano na takie cierpienia? Nico, proszę. Ratuj. Tu jest tak ciemno. I zimno. Nie mogę oddychać. Nico! Gdzie jesteś? Czuję się taka samotna. Nie słyszę nic. Jest tak ponuro i cicho. Bo...