Morze Posejdona. (14)

3K 183 65
                                    

-Aua! - Krzyknęłam i odsunęłam się od Nico.

-Chyba wyszłaś z wprawy. - Parsknął i znowu zaatakował.

Do ataku na mnie dołączył się Leo.

-To chyba jakieś jaja. - Mruknęłam pod nosem i z krzykiem ich zaatakowałam.

Nacierali na mnie z każdej strony.

Było słychać tylko dźwięk uderzającego o siebie metalu i nasze szybkie oddechy.

Kopnęłam Leo w brzuch, przez co upadł na ziemię, a w tym samym momencie odparowałam cios Hadesiątka.

Nasze miecze się skrzyżowały.

-Poddaj się. - Wycharczał i naparł na mnie mieczem.

-Nigdy. - Syknęłam i nadepnęłam mu na nogę, przez co wytrąciłam mu miecz.

-Jesteś dobra. Za dobra. - Uśmiechnął się dumny.

-Niech mi ktoś pomoże. - Jęknął Valdez, który zwijał się z bólu.

-Oj, nie marudź. - Zachichotałam.

Usłyszałam, jak ktoś podnosi miecz.

Stałam tyłem do Nico, więc złapałam wolno rękojeść swojego miecza.

Starał się być cicho.

Zanim mnie trafił, zrobiłam unik i nacięłam jego policzek.

-Nie uderza się wroga w plecy. - Warknęłam.

-To najlepsza strategia. Skąd wiedziałaś, że chcę cię zaatakować? - Przyłożył chustkę do rany.

Wzruszyłam ramionami.

-Pomocy! - Jęknął Valdez i uderzył pięścią w moją nogę.

Syknęłam i kopnęłam go lekko w głowę.

Nagle jego głowa zaczęła się palić.

-Wody! Dajcie wody! - Krzyknęłam i pobiegłam po wiaderko.

-Spokojnie. Leo jest synem Hefajstosa, to u niego normalne, gdy się zdenerwuje albo podnieci. - Wytłumaczył Nico, a ja pokiwałam głową.

Nagle zaczął padać śnieg. Weszłam do kajuty po kurtkę.

Gdy z niej wyszłam, o mało nie zakrztusiłam się powietrzem.

Na naszym statku były macki wielkiej ośmiornicy.

-Zabijmy to gówno! - Uśmiechnął się loczek, a jego włosy jeszcze mocniej się zapaliły.

Mój oddech zaczął parować, a ja z wytrzeszczonymi oczami wpatrywałam się w walczących towarzyszy.

W końcu wyjęłam miecz zza paska i podbiegłam do bestii, chociaż nie było to takie łatwe, przez śliski pokład.

Wbiłam swój miecz w mackę potwora, ale on złapał mnie kolejną w pasie.

Krzyknęłam, gdy zaczął mną tarmosić na lewo i prawo.

-Gdzie te macki, ośmiornico? - Krzyknęłam i nacięłam ostrzem obrzydliwą kończynę.

Nie przemyślałam jednej rzeczy.

Zaczęłam spadać z wysokości 60 stóp.

Piszczałam, wierzgałam i modliłam się do bogów o szybką śmierć.

Poczułam jak moje ciało się w czymś zanurza.

Woda.

Morze.

Morze Posejdona.

Szybko otworzyłam oczy i zaczęłam się rozglądać.

Zauważyłam grotę na dnie.

Black Sea | Nico di Angelo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz