Nim wszyscy się obejrzeli minął miesiąc. Lissa na dobre zaklimatyzowała się w szkole. Z nauka radziła sobie świetnie. Niemal na równi z Lily. Jednak w żaden sposób nie była w stanie zrozumieć eliksirów. Zreszta nie była jedyna. Dorcas i Ann również miały problem z tym przedmiotem. Lily dokonywała wszelkich starań, by pojęły chociażby cząstkę materiału, ale niestety dziewczyny nie rozumiały niczego.
Mimo, iż nie była dobra z tego przedmiotu, Lissa polubiła eliksiry. Profesor Slughorn był bardzo sympatyczny i jego lekcje zawsze były luźniejsze. Podczas robienia mikstury w czwórkę Gryfonki mogły bez problemu rozmawiać. Co oczywiście wykorzystały.
Podczas jednej z lekcji stało się jednak coś okropnego.Po podaniu tematu lekcji i zadaniu zadania uczniom profesor jak zwykle zasiadł do biurka z najnowszym egzemplarzem Proroka Codziennego w ręce. W żaden sposób nie był w stanie się jednak skoncentrować. Skutecznie uniemożliwiały mu to wybuchy z trzeciego rzędu gdzie siedzieli Huncwoci, oraz ciągłe chichoty czterech Gryfonek siedzących ławkę niżej. Jego cierpliwość się skończyła.
- Dosyć tego! - krzyknął zrywając się z miejsca - Poprzesadzam was parami i zostaniecie tak do końca roku!
W klasie rozległ się jęk.
- Mendowes z Blackiem! Potter z Spearks! Lupin z Panną Lily! Pettigrew z Nottem! Panna Lissandra z Panem Snapem! Pan Malfoy.....
Jednak Gryfoni przestali już słuchać. Wszyscy oprócz Jamesa wysłali dziewczynie współczujące spojrzenia. Natomiast okularnik gotował się ze złości. Liczył ze będzie mógł z nią usiąść....
Czarnowłosa jednak nie wiedziała nic przeciwko chłopakowi. Co z tego ze był ze Slitherinu? Spakowała swoje rzeczy i przesiadła się do jednej z ostatnich ławek.
- Jestem Lissa - wystawiła rękę do chłopaka uśmiechając się przyjaźnie.
- Severus - odpowiedział.
Pracowało im się bardzo dobrze. Dziewczynie udało się nawet uprosić u niego korepetycje - z eliksirów był dobry jak nikt i w dodatku świetnie tłumaczył. Nawiązała się między nimi nić porozumienia, która z czasem przerodziła się w przyjaźń.*Lissa*
- Nie możesz się z nim zadawać!!!
- Nie będziesz mi mówił z kim mogę się zadawać a z kim nie, Potter!!
- On cię zrani!
- To nie twoja sprawa! Poza tym mylisz się! Nie znasz go od tej strony co ja!
Stałam pośrodku PW i od pół godziny kłóciłam się z Potterem.
- Nie pozwalam ci!!!
- ŻE CO PROSZĘ?? ŚMIESZ MI CZEGOŚ ZABRANIAĆ?!NIE MASZ NAJMNIEJSZEGO PRAWA!!! MAM W DUPIE TWOJE ZDANIE I BĘDĘ ROBIŁA JAK CHCE! - W taki właśnie sposób zakończyłam kłótnie. Uciekłam do dormitorium. Rzuciłam się na łóżko. Zaraz później przyszły dziewczyny.
- Nie przejmuj się nim - usłyszałam Lilkę - To twoje życie
- Wiem - westchnęłam - Po prostu to męczące kiedy ktoś narzuca ci twoja wole....
- Tez kiedyś tak miałam - odparła rudowłosa - Nie podobała się mu moja przyjaźń z Sevem....
- Nie wspominał ze się przyjaźnicie.... Zreszta ty tez nie - zmarszczyłam brwi.
Dziewczyna westchnęła
- Pokłóciliśmy się pod koniec roku - posmutniała
- Przykro mi... - odparłam - Dobra koniec tematu! Właściwie to co z Potterem?
- Chyba sobie odpuścił - uśmiechnęła się Lils a ja razem z nią.
- To świetnie! Wreszcie się od nas odczepił! - krzyknęłam
- Tez się cieszę! - zaśmiała się ruda
- A o nas to w ogóle nie pomyślały - westchnęła Dorcas w stronę Ann, która do tej pory przysłuchiwała się rozmowie. W odpowiedzi rzuciłam w nią poduszka. I w taki właśnie sposób całe popołudnie spędziliśmy na śmiechu i nawalaniu się pierzem.Siedząc przy kominku z rozbawieniem obserwowałam Lily i Remusa, którzy zarumienieni po czubki uszu próbowali na siebie nie patrzeć. Za każdym razem, kiedy próbowałam wrócić do czytanej książki, oni robili coś, czym kompletnie zwalali mnie z nóg. Dopiero po dziesięciu minutach ogarnęli się na tyle, że bez problemu mogłam przebrnąć przez kilka stron.
CZYTASZ
I was born to love you, Lissie || 𝙢𝙖𝙧𝙪𝙙𝙚𝙧𝙨
FanfictionBexbatonos jest szkołą, w której duży nacisk kładzie się na dobre wychowanie, wypowiadanie się i rodowód, co sprawia, że jej uczennice stają się prawdziwymi młodymi damami. Można powiedzieć, że dla pięknej córki szlachetnego i czystokrwistego rodu n...