*ANN*
Jak co noc od tej wakacyjnej tragedii obudziłam się zalana potem. Oddychałam ciężko zawzięcie mrugając powiekami, by pozbyć się widoku zielonego światła rozświetlającego pokój mojego młodszego brata.
Zmarłego młodszego brata.
Wspomnienie dziesiątek postaci nocą napadających na mój dom zaledwie pół roku temu chyba na zawsze zapadnie mi w pamięć. Szybko pokręciłam głową chcąc odtrącić ponure myśli. To nie czas na ponowne zapadanie w depresję. On by tego nie chciał.
Odrzuciłam kołdrę zerkając na zegar na mojej szafce nocnej. Dochodziła piąta. Świtało. Westchnęłam cicho. Z czasem przyzwyczaiłam się do tak wczesnej pory, ale męczyło mnie to. Straszliwie. Nie wysypiałam się, przez co miałam problemy z koncentracją, nauką...
Jak najciszej podeszłam do szafy, chcąc się ubrać. Stanęłam na palcach, by dosięgnąć do półki, ale zamiast na bluzki moje palce natrafiły na nicość. Zmarszczyłam brwi i cofnęłam się kilka kroków. Jak się okazało znów zabrałam z domu za mało ubrań. Przetarłam twarz dłonią. Będę musiała poprosić mamę, żeby dosłała mi ich trochę. Nie mając wyjścia pożyczyłam najzwyklejszą białą koszulkę z półki tuż obok - akurat padło na tę Lissandry. Wciągnęłam ją na siebie i automatycznie się skrzywiłam - bluzka była o wiele za luźna na piersiach, ale za to za ciasna na brzuchu. Nie znoszę tej figury Lissy. Świat zdecydowanie jest niesprawiedliwy!
Już ubrana i opatulona najcieplejszą kurtką jaką znalazłam wyszłam na błonia. Widok wschodu słońca i powoli zanikających gwiazd był jedyną rzeczą, która była w stanie mnie uspokoić po nocnych marach. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę jeziora delektując się widokiem pojedynczych płatków śniegu opadających na ziemię. Uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie zabaw w śniegu z przyjaciółmi.
Ile czasu minęło od kiedy ostatnio daliśmy upust emocjom i pozwoliliśmy ponurym myślom odpłynąć w niepamięć?
Kiedy ostatnio w naszych dormitoriach było słychać szczery śmiech, w którym nie pobrzmiewała nutka obawy o bliskich?
Te niby naturalne odruchy w tych czasach nie były często spotykane. Ludzie żyli w ciągłym strachu. Każdego dnia słychać było o ataku bądź też czyjeś śmierci za sprawą Śmierciorzerców. Uczniowie zostawali zabierani ze szkoły przez rodziców, którzy martwili się o ich bezpieczeństwo. Wszyscy się bali, że tym razem na pierwszej stronie Proroka Codziennego pod nagłówkiem ZAGINĘLI bądź też KOLEJNE OFIARY nie znajdą cudzego nazwiska, a swojej matki, czy ojca.
Uśmiech zniknął z mojej twarzy tak szybko jak się pojawił. Życie było ulotne. Przypadki chodziły po ludziach. Każdego dnia może okazać się, że ktoś z twoich bliskich już nie żyje. Z dnia na dzień można stracić wszystko.
A jednak były takie osoby, które to popierały. Wręcz pomagały w zabijaniu niewinnych ludzi dla szalonego człowieka, zaślepionego swoją wizją świata. Nie potrafiłam zrozumieć jak można czerpać przyjemność z cudzego nieszczęścia, bólu. Ale Śmierciorzercy tacy byli. Śmiali się ofierze w oczy wymawiając te dwa, przeklęte słowa....
Zatrzymałam się na skraju jeziora i obserwowałam gwiazdy odbijające się w jego tafli. Lubiłam sobie wyobrażać, że Ethan gdzieś tam jest i śmieje się do mnie kiedy patrzę na te małe, jasne punkciki. Że jest szczęśliwy....
CZYTASZ
I was born to love you, Lissie || 𝙢𝙖𝙧𝙪𝙙𝙚𝙧𝙨
FanfictionBexbatonos jest szkołą, w której duży nacisk kładzie się na dobre wychowanie, wypowiadanie się i rodowód, co sprawia, że jej uczennice stają się prawdziwymi młodymi damami. Można powiedzieć, że dla pięknej córki szlachetnego i czystokrwistego rodu n...