Rozdział 2

500 30 0
                                    

Stałam pod drzwiami Wielkiej Sali czytając książkę. Czekałam aż mnie wywołają. Przecież nie wejdę tam w towarzystwie 11-nasto latków!
- Ale to jeszcze nie koniec Cereminii! - usłyszałam głos dyrektora - Chciałbym powitać nową uczennicę, która dołączy na 6 rok nauki. Pannę Lissandrę Stark!
I w tym momencie wkroczyłam do sali. Oczywiście dalej czytając. Nie chciało mi siebie patrzeć na te maślane oczka posyłane przez chłopaków w moją stronę. Przechodziłam obok stołu Ślizgonów, a konkretniej obok Malfoya, który, bezskutecznie, próbował podstawić mi nogę. Świetnie. Zahaczyłam koniuszkiem stopy o jego nogę (kurde! Będę musiała to odkazić!) i z całej siły pociągnęłam ja do góry, co poskutkowało rozbitym nosem Lucjusza.
- Oj Roszpunko.... ile można ci powtarzać, że nie uda ci się mi nic zrobić? - powiedziałam na co większość sali parsknęła śmiechem.
- Jeszcze się zemszczę się Stark - warknął platynowo-włosy wycierając krew z nosa
- To samo mówiłeś w pociągu Malfoy i, z tego co widzę, coś ci nie pykło - uśmiechnęłam się słodko i ruszyłam do stołka, na którym leżała Tiara Przydziału. Tak szaro-bura, wiecznie wydająca się smutna..... Trzeba coś z tym zrobić. Tylko który kolor wybrać....
Usiadlam na taborecie a profesor McGonagall nałożyła mi czapkę na głowę.
- Hmmm... Ciekawe.... - odezwał się głosik w mojej głowie - Dużo odwagi... rozum tez pojemny...
A ja, kompletnie ignorując jej uwagi, dalej zastanawiałam się nad kolorem, który najbardziej pasowałby do tiary. Chwila.... Wiem!
- Lojalna.... O NIE!!! NIE CHCE BYĆ RÓŻOWA!!! - ostatnie wykrzyknęła na całą sale.
- W tak sposób podpisałaś swój wyrok, moja droga - uśmiechnęłam się złośliwe - Tylko nie rozumiem po co się tak długo zastanawiasz?? - w tym momencie wstałam i zaczęłam spacerować po sali śledzona spojrzeniami wszystkich uczniów i nauczycieli w sali - Wybierasz między dwoma domami: Gryffindor a Slitherin. Dlaczego? Do Hufferpuffu jestem zbyt wredna, a do Ravenclawu zbyt głupia - po moich słowach po sali przebiegła fala śmiechu. Nawet niektórzy nauczyciele zachichotali - Wybierasz między pragnieniem moich rodziców a moim. Albo inaczej.... między moim zabójstwem a moim wielkim rozgoryczeniem i rozpaczą - teatralnie polozylam rękę na czole - Okej to by było na tyle. Teraz twoja kolej na jakże pasjonująca przemowę  - stwierdziłam spowrotem siadając na miejsce.
- W sumie masz wiele racji - stwierdziła tiar na głos na co nauczyciele zareagowali zdziwieniem - Jesteś bardzo odważna i przyjacielska. Ale bywasz sarkastyczna i wredna. Za to nigdy nie zdradziłabyś przyjaciół... Lojalna. Szczera do bólu. Przy okazji pasowałabys do pewnej popularnej czwórki uczniów.... a mój wybór by ci to tylko ułatwił.... Ale nie zdradzę twojej tajemnicy. Dobrze wiem gdzie chciałabyś trafić i to całkiem słusznie. Tutaj liczą się twoje pragnienia, a nie rodziców, wiec..... - sala zamarła w bezruchu. Każdy łapczywie łapał każde słowo z, jakże wzruszającej, przemowy tiary by teraz poznać jej decyzję - GRYFFINDOR!!! - ryknęła na cała sale co spotkało sie z gorącym aplauzem Gryfonów. Ja z radością zdjęłam tiarę z głowy.
- Czyli jednak wybrałaś moja smierć - stwierdziłam, na co po sali rozległy się śmiechy - Zapomniałabym! - krzyknęłam nagle. Wyjęłam różdżkę i wyszeptałam zaklęcie kierując je w stronę tiary. Czapka podskoczyła do góry, by chwile później wylądować spowrotem na stołku, tylko ze już różowa cała w serduszkach - Proszę!
- Panno Stark! Przecież tak nie można! - krzyknęła rozemocjonowana profesor McGonagall. 
- Ale proszę pani, przecież ja jej to obiecałam! A obietnic nie można łamać! - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. Sala ponownie zaniosła się śmiechem. McGonagall tylko westchnęła. A ja, cała w skowronkach, podeszłam do stołu Gryfonów, i ignorując czwórkę chłopaków z 6 roku, którzy uporczywie do mnie machali, usiadłam obok dziewczyn, które najprawdopodobniej są moimi nowymi współlokatorkami. 

*Syriusz*

- Ale to jeszcze nie koniec Cereminii! - powiedział dyrektor. Eeeeech - Chciałbym powitać nową uczennicę, która dołączy na 6 rok nauki. Pannę Lissandrę Stark!
Przez drzwi sali weszła jedna z najpiękniejszych dziewczyn jakie widziałem. Miała długie, falowane, czarne jak smoła włosy i była bardzo szczupła. Jednak najbardziej interesujące było to, ze przez cała sale szła z książka w ręku. Zerknęłam na Rogacza. Nie odrywał od niej wzroku. Wyczuwam kłopoty....
Znów przeniosłem wzrok na nowa uczennice. Zauważyłem ze Lucynka podstawia naszej gwieździe nogę. Ona tego nie zauważy.... przecież czyta. Nagle.... JEB! Czarnowłosa rozwaliła Malfoyowi nos. Jego własna stopą.
- Oj Roszpunko.... - odezwała się przesłodzonym głosem - Ile można ci powtarzać, że nie uda ci się mi nic zrobić?
Cala nasza czwórka parsknela śmiechem. Biedna Roszpunka.... Jednak przezwisko, trzeba przyznać, mistrzowskie.... a jakie trafne!
- Jeszcze się zemszczę Stark! - warknął Lucjuszek na co nowa uśmiechnęła się kpiąco
- To samo mówiłeś w pociągu Malfoy i, z tego co widzę, coś ci nie pykło - Stwierdziła a my, Huncwoci, zachichotaliśmy cicho. Czarnowłosa ruszyła w stronę stołka na którym leżała tiara. Miałem wrażenie ze dziewczyna skanuje ją wzrokiem po czym dopiero siada. Tiara zaczęła coś tam mamrotać, ale ona wydawała się być strasznie zamyślona. Raz nawet wydawało mu się ze usłyszałem jej cichy pomruk:
- Czerwony? Nie.... nie pasuje..... - nagle  na twarzy nowej pojawił się szeroki uśmiech. Tiara na chwile przestała mamrotać, jakby na moment zastygła by po chwili...
- JA NIE CHCE BYĆ RÓŻOWA!!! - wrzasnęła na cała sale na co cała sala, oczywiście z nami na czele ryknęła głośnym śmiechem.
-W taki sposób podpisałaś swój wyrok, moja droga - uśmiechnęła się złośliwe - Tylko nie rozumiem po co się tak długo zastanawiasz?? - w sali ucichły śmiechy. W tym momencie, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, dziewczyna wstała i zaczęła spacerować po sali, co wyglądało dość komicznie patrząc na jej okrycie głowy  - Wybierasz między dwoma domami: Gryffindor a Slitherin. Dlaczego? Do Hufferpuffu jestem zbyt wredna, a do Ravenclawu zbyt głupia - po tych słowach ponownie wybuchnelismy głośnym śmiechem Zauwazylem, ze nawet niektórzy nauczyciele zachichotali - Wybierasz między pragnieniem moich rodziców a moim. Albo inaczej.... między moim zabójstwem a moim wielkim rozgoryczeniem i rozpaczą - teatralnie położyła sobie rękę na czole na co znów zachichotaliśmy - Okej to by było na tyle. Teraz twoja kolej na jakże pasjonująca przemowę  - stwierdziła spowrotem siadając na miejsce.
-W sumie masz wiele racji - stwierdziła tiara  na głos na co nauczyciele, jak i ja, zareagowali zdziwieniem - Jesteś bardzo odważna i przyjacielska. Ale bywasz sarkastyczna i wredna. Za to nigdy nie zdradziłabyś przyjaciół... Lojalna. Szczera do bólu. Przy okazji pasowałabys do pewnej popularnej czwórki uczniów.... - w tym momencie razem z Jamesem, Remusem i Peterem spojrzeliśmy po sobie porozumiewawczo - A mój wybór by ci to tylko ułatwił.... Ale nie zdradzę twojej tajemnicy - A szkoda -  Dobrze wiem gdzie chciałabyś trafić i to całkiem słusznie. Tutaj liczą się twoje pragnienia, a nie rodziców, wiec..... - sala zamarła w bezruchu. Każdy łapczywie łapał każde słowo z przemowy tiary. Zerknęłam na innych. James chyba nieświadomie zaciskał pieści jakby prosząc o przydzielenie jej do naszego domu - GRYFFINDOR!!! - ryknęła na cała sale co spotkało sie z naszymi ogromnymi oklaskami.
- Czyli jednak wybrałaś moja smierć - stwierdziła czarnowłosa, na co po sali, nie wyłączając oczywiście nas, rozległy się śmiechy - Zapomniałabym! - krzyknęła nagle na co spojrzałem na nią zaciekawiony. Wyjęła różdżkę i skierowała ja w stronę tiary. Czapka nagle podskoczyła do góry, by chwile później wylądować spowrotem na stołku, tylko ze już różowa cała w serduszkach - Proszę!
Wybuchlismy niepohamowanym śmiechem. Coś czuje ze dziewczyna ma charakterek....
- Panno Stark! Przecież tak nie można! - krzyknęła rozemocjonowana profesor McGonagall. 
- Ale proszę pani, przecież ja jej to obiecałam! A obietnic nie można łamać! - wyszczerzyła zęby w uśmiechu. A my ponownie zanieśliśmy  się śmiechem. McGonagall tylko westchnęła.
Nasza czwórka wstała i uporczywie machać do dziewczyny aby zwrócić jej uwagę, żeby z nami usiadła. Ona jednak całkowicie nas ignorując, usiadła obok Lily, Dorcas i Ann siedzących obok nas.
- Hej jestem Lissandra. Ale mówcie mi Liss - uśmiechnęła się szeroko podając im dłoń
- Jestem Lily Evans - odpowiedziała rudowłosa osóbka z zielonymi oczami. A właśnie... zerknęłam na Lissę. Miała wyjątkowo piękne zielone oczy ze złotymi drobinkami błyszczącymi w jej tęczówkach. Nigdy nie spotkałem się z podobnymi. Co prawda ruda miała podobne, ale....
- Jestem Dorcas Meadowes - powiedziała czarnowłosa osóbka z błękitnymi oczami, w przyszłości moja dziewczyna.
- Ann Spearks - powiedziała pogodna blondynka z piwnymi oczami.
- Syriusz Black - postanowiłem przejąć pałeczkę.
- Hmmm.... Black.... - zastanowiła się Stark - Aaaa.... TEN Black. "Zdrajca krwi", "wyrzutek" itd.?
- Tja....
- Przybajmniej jeden normalny Black - westchnęła. Uniosłem pytająco brwi - Regulus i twoi rodzice mi już zbrzydli. Non stop nawijali z moimi starymi o tej "Czystości krwi" i innych pierdołach... Ble - wzdrygnęła się na co my zachichotaliśmy
- Remus Lupin - odezwał się  miodowooki blondyn
- Peter Pettigrew - przywitał się pulchny chłopak o mysich włosach i wodnistych oczach.
- James Potter - przenikliwe spojrzenie zielonych oczu przeniosło się na chłopaka z roztrzepanymi ciemnymi włosami w okularach. Dziewczyna na chwile zamarła. Ta chwile przerwało pojawienie się jedzenie na stołach. Dwójka oderwała od siebie wzrok.

Nikt jednak nie zauważył iskierek w oczach Jamesa i Lissy gdy na siebie spojrzeli.

Nikt oprócz mnie.

I was born to love you, Lissie || 𝙢𝙖𝙧𝙪𝙙𝙚𝙧𝙨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz