Na dobry początek WITAMY PONOWNIE! Oto nasze nowe opowiadanie! Dajcie znać jeśli jesteście z nami dalej! Na razie tajemniczo, ale wkrótce wszystko zacznie nabierać sensu. Zostawcie też jakieś teorie, co według was może być dalej. Przesyłamy gorące całusy i zachęcamy do nowej lektury! <3 Może sto gwiazdek dla motywacji? :D
-Do tej pory nie wierzę, że zgodziłaś się na imprezę. Jakieś święto?- zapytała moja przyjaciółka o imieniu Ally.
-Chyba potrzebuję trochę rozrywki- uśmiechnęłam się niemrawo. To fakt. Nie żyje imprezami jak wiele dziewczyn w moim wieku. Mam inne zajęcia, które są moim priorytetem.
-Chwała Bogu, że to zauważyłaś! Za to stawiam pierwszą kolejkę!- powiedziała brunetka.
-Pierwszą i ostatnią- ostrzegłam ją.
-Ty chyba naprawdę nie pamiętasz co to znaczy dobra zabawa. Wyluzuj się!- pociągnęła mnie za rękę w stronę kolejki do klubowego wejścia, a ja nerwowo wypuściłam powietrze.
-Będziemy tu stać wieczność- stwierdziłam, pocierając rękami o swoje ręce, by dodać im trochę ciepła.
-Ale z Ciebie pesymistka- rzuciła w moją stronę Ally, a ja wzruszyłam ramionami.
-Raczej realistka- wyznałam, spoglądając z poirytowanie na wchodzących bez kolejki ludzi. Cóż widocznie znaczą więcej niż my.
-Dobra ludzie- zaczął jeden z wytatuowanych olbrzymich ochroniarzy.-Reszta osób po tych dwóch może pomarzyć o wejściu- wskazał na ludzi za nami, a Ally podskoczyła z radości.
-Los nam sprzyja Brooke- powiedziała podekscytowana, wciągając mnie do środka budynku, w którym było zbyt tłoczno, zbyt głośno i zbyt duszno jak na mój gust.
-Po trzy shoty na głowę- krzyknęła do barmana, który zaraz spełnił jej życzenie, podając nam po trzy kieliszki z kolorowym alkoholem.-Twoje zdrowie Brooke!- zawołała, a ja niepewnie przechyliłam szkło, wlewając w siebie pierwszą porcję trunku, która lekko wykrzywiła moją twarz. Kolejne dwa razy wyglądały podobnie. Zaraz po tym Ally pociągnęła mnie na zatłoczony parkiet, gdzie wyodrębnienie dla siebie wolnej przestrzeni graniczyło z cudem.
Ocieranie się ciałem z obcymi ludźmi nie należało do moich ulubionych czynności, a jeszcze wzbogacone przez uderzenia łokciami i deptanie po stopach już w szczególności. Starałam się jednak nie myśleć o tym i wyluzować, co przy trzeciej piosence zaczęło naprawdę mi wychodzić. Po paru kolejnych wylądowałyśmy z Ally ponownie przy barze, kupując po kilka kolejek alkoholu. Dałam się ponieść wirowi zabawy, której od tak dawna mi brakowało.
Podczas tanecznego szaleństwa z grupką nieznajomych zdecydowałam, że pora odetchnąć i uprzednio informując przyjaciółkę, udałam się na balkon wznoszący się ponad parkiet taneczny.
Tam również było mnóstwo ludzi, jednak i tak mniej niż na dole, więc znalazłam dla siebie wolne miejsce przy barierce, o którą oparłam dłonie i starałam się wyrównać oddech. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że za chwilę w moje nozdrza dostał się dym papierosowy. Odwróciłam się w stronę spodziewanego winowajcy i bingo! Cóż był to bardzo przystojny winowajca, ale kurde zatruwać i tak już małą ilość powietrza to zbrodnia.
-Wiesz, że tam jest palarnia- kiwnęłam głową w stronę pomieszczenia. Normalnie nigdy bym nikogo nie upomniała ze względu na swoją nieśmiałość, ale że w moich żyłach oprócz krwi płynął jeszcze alkohol, to nie miałam żadnych hamulców. Sam zainteresowany leniwie przeniósł swoje spojrzenie na mnie, lecz nie wyglądał na zainteresowanego moim upomnieniem. Bardziej skanował mój wygląd.
-Halo! Oczy mam wyżej!- zawołałam zirytowana jego bezczelnością.- I z łaski swojej wyrzuć tego papierosa. To, że trujesz siebie nie znaczy, że masz też truć innych- kontynuowałam zdenerwowana.
-Uwierz mi mała, mogę tutaj robić o wiele więcej niż inni- pfff typowe.
-Jasne, a co Cię do tego upoważnia?- zapytałam, zakładając rękę na rękę.
-Może to, że to klub mojego przyjaciela?- odpowiedział pytaniem, a na jego twarzy wymalował się chytry uśmieszek.
-Jasne, a moja babcia to królowa Anglii- prychnęłam.
-Urodę rzeczywiście masz iście królewską- przybliżył się, wyrzucając pozostałą część papierosa do kosza, a ja przełknęłam ślinę.- Napijesz się czegoś?- zaproponował, a ja niepewnie kiwnęłam zgodą na tak. Nie warto byłoby odmawiać, zwłaszcza, że miał w sobie coś równie przyciągającego, co przerażającego.
Po kilku minutach postawiona została przede mną wysoka szklanka z nieznanym mi drinkiem. Obserwowałam dokładnie każdy ruch jego i barmana, dlatego też miałam pewność, że nic nie zostało do alkoholu dosypane.
Niedługo potem okazało się, że nowy towarzysz jest całkiem niezłym rozmówcą. Szarmancki, miły i do tego przystojny, co już wcześniej wspominałam. Mimo wcześniejszego upomnienia co do palenia w niewyznaczonym do tego miejscu, teraz imponował mi coraz bardziej. Nie miałam doświadczenia we flirtowaniu, więc starałam się to ograniczyć do minimum, ale ponownie alkohol wydobył ze mnie mroczniejszą naturę, która również nakłoniła mnie do tańca z nowo poznanym mężczyzną. Nawet nie wiem kiedy zaczęły się dziać rzeczy, które nie powinny się dziać w aż tak szybkim tempie. No bo serio? Całowanie i zaciąganie do miejsca, w którym zdecydowanie nie wolno być, nawet klientom klubu. HALO? BROOKE JESTEŚ TAM JESZCZE? Czy resztka rozsądku też Ci wyparowała?
Gdy sprawy zachodziły już na naprawdę zaawansowany poziom, na całe szczęście ktoś zdecydował się je przerwać.
-Nie powinno was tutaj być- usłyszeliśmy głos ochroniarza, który raczej nie brzmiał na zadowolonego. Moja odwaga opuściła mnie równie szybko co rozsądek, który swoją drogą chyba zdecydował się wrócić na swoje miejsce.
-Wydaje mi się, że to jednak odpowiednie miejsce- mój towarzysz podszedł do ochroniarza, lekko chwiejnym krokiem. Chociaż tyle, że nie tylko ja byłam wstawiona.
-Nie poznałem Pana w pierwszej chwili- ochroniarz od razu zmienił ton.
-Nie szkodzi- odpowiedział, a ja rzuciłam się do ucieczki, gdyż prawie doszłoby do czegoś, czego nie powinno dojść. Ostatnie co usłyszałam to jedynie:
-Nie szkodzi Panie Way...- i tyle. Odnalazłam przyjaciółkę, która nie omieszka nie obgadać mężczyzny. Była pijana, więc liczę, że zapomni, tak jak ja chcę zapomnieć.
CZYTASZ
FIREPROOF
RomanceCzy jedna sytuacja może zmienić wszystko? Owszem. Czy na lepsze, czy na gorsze- to zależy od interpretacji. Brooklyn coś o tym wie. Twardo stąpa po ziemi, wiedząc, że życie to nie bajka. OTO FIREPROOF. -Prosimy o zwracanie uwagi na błędy, będziemy...