HEJKA KOCHANI! Tak to jakieś szaleństwo, najpierw rozdział w "Dla was wszystko", teraz tutaj. Zdecydowanie produktywny dzień, chociaż okrutnie gorący. Dajcie znać jak wam się podoba i zostawcie gwiazdkę, bo to niesamowicie miłe! Zostawcie też uwagi, co można poprawić, by opowiadanie było lepsze.
Kochające Madziedwie.
Nie wiedziałam dokładnie w jakiej relacji jestem teraz z moim szefem. Osobiście uważam go za mężczyznę, który do pracy podchodzi profesjonalnie. Pominę moment mojego zatrudnienia...
Wracając myślami do nocy w klubie odważnie mogę stwierdzić, że to do czego doszło już się raczej nie powtórzy, ponieważ oprócz tego, że jest profesjonalny, jest też facetem, który co noc może mieć inną, więc dlaczego miałby zostać przy mnie. Nie podpisywaliśmy seksualnych układów tak jak Anastasia i Christian Grey. Ta trylogia zdecydowanie nadała nowe znaczenie niektórym związkom.
-Dzień dobry Brooklyn- usłyszałam, przekraczając bramki firmy głos szefa ochrony Elliota, który zaraz po prezesie przyciąga największą ilość westchnień kobiet.
-Dzień dobry Elliot, jak tak impreza?- zapytałam, starając się odtrącić myśli o nadchodzącym spotkaniu z Waynem.
-Całkiem nieźle, ale ty coś szybko zniknęłaś- powiedział, spoglądając na mnie nieco podejrzliwie. No tak. Zapomniałam, że zniknięcie moje jaki i Vincenta może zostać szybko powiązane.
-Eee, siła wyższa- odpowiedziałam spanikowanym głosem, co nie uszło uwadze szefa ochrony. -Ok, muszę lecieć, bo... Eee no muszę zrobić kawę. Na razie- dodałam, robiąc z siebie całkowitą idiotkę, po czym rzuciłam się szybkim krokiem do szklanej windy, nie czekając na odpowiedź Elliota.
Jeszcze wczoraj uważałam, że moja pewność weszła na nowy wysoki poziom. Możliwe, że tak jest, ale przy Veen'e to zupełnie inna bajka. Zwłaszcza teraz.
Pierwsze co zrobiłam po wyjściu z windy, to skierowanie się do bufetu, gdzie zrobiłam dla niego kawę. Ręce mi się strasznie trzęsły i nie do końca byłam pewna, czy kiedy dotrę do gabinetu coś w tym kubku jeszcze będzie.
Powinnam przynajmniej udawać, że nic się we mnie nie zmieniło, a najlepiej żyć tak jakby do tego nie doszło. Sama nie wiem czemu teraz zachowuję się jakby była to dla mnie ogromna sprawa, w końcu miało być zupełnie inaczej, ale chyba obawa przed stanięciem z nim twarzą w twarz szybko zmieniła moje nastawienie.
Weszłam do gabinetu, zastając go jak zwykle rozmawiającego przez telefon. Kiedy odstawiałam kawę na szklany blat, czułam jak mnie obserwuje.
-Dzień dobry- powiedziałam, podnosząc się szybko.
-Dzień dobry Brooklyn, dziękuję- odpowiedział, odsuwając od swojego ucha telefon, po czym wrócił do rozmowy, a ja opuściłam jego gabinet.
Cieszę się, że nie wywiązała się między nami jakaś dłuższa konwersacja, bo nie wiem jaka byłaby moja reakcja. Dążę do tego, by zachowywać się w miarę normalnie, ale ciężko jest mi przy nim panować nad sobą. Muszę przyznać, że teraz jeszcze bardziej stał się dla mnie obiektem pożądania. Problem w tym, że ja chyba od chwili imprezy przestałam na niego działać w jakikolwiek sposób. Tak jak już powtarzałam, spodziewałam się tego, ale mimo wszystko trochę mnie to boli. A może powinnaś pokazać, że stać Cię na więcej niż tylko jeden numerek w klubie?- moja podświadomość i jej cenne rady. Zaczynam się bać, że w mojej głowie siedzi Ally, która zastępuje mój zdrowy rozsądek i racjonalne myślenie.
-Ok Brooklyn, wydobądź z siebie wszelkie pokłady odwagi. Wiem, że jest ich we mnie sporo, a picie alkoholu nie może być jedynym bodźcem na wykopanie ich- jeszcze zaczynam gadać do siebie. Super.
CZYTASZ
FIREPROOF
RomanceCzy jedna sytuacja może zmienić wszystko? Owszem. Czy na lepsze, czy na gorsze- to zależy od interpretacji. Brooklyn coś o tym wie. Twardo stąpa po ziemi, wiedząc, że życie to nie bajka. OTO FIREPROOF. -Prosimy o zwracanie uwagi na błędy, będziemy...