6.

1.4K 237 30
                                    

Hej Kochani! Liczymy na masę gwiazdek, bo pod ostatnim nie było nawet 100 :(. Troszkę nam przykro z tego powodu, bo mamy wrażenie, że ubywa nam czytelników. :/ Pod rozdziałem ważna notatka, więc lepiej jej nie pomijać.


Przeszłam trzy razy obok budynku, do którego powinnam wejść. Salon Chanel nawet nie śmiał mi się nigdy śnić, a teraz mam tam wejść i od tak zrobić zakupy. Niby prosta czynność, a wywołuje u mnie zdenerwowanie. Tyle co ostatnio wydałam na całe zakupy, tutaj wydaje się na jedną rzecz albo i nie. Próbuję sprawić, by to było przyjemnością, ale naprawdę chyba nie potrafię.

Dobra raz się żyje.

Przekroczyłam próg automatycznych drzwi, a w moje oczy uderzyło bogate wnętrze. Tutaj nawet manekiny były piękne i rośliny wydawały się bardziej majestatyczne. Wszystko idealnie ozdobione, tak by pasowało do danej kolekcji.

-Witam, w czym mogę Pani pomóc?- przede mną od razu stanął trochę niższy ode mnie mężczyzna, ubrany w elegancki garnitur.

-Dzień dobry, ja szukam sukienki- wyjąkałam, chociaż naprawdę się starałam brzmieć naturalnie, jakby to była dla mnie codzienność.

-Była Pani umówiona?-zapytał.

-Tak, na piętnastą- odpowiedziałam.

-Mógłbym prosić o Pani imię i nazwisko- powiedział, spoglądając na trzymany przez siebie tablet.

-Brooklyn Edwards- podałam.

-Och oczywiście, będę miał tą przyjemność osobiście Panią obsłużyć- jego nastawienie zmieniło się diametralnie, a na twarzy zagościł miły uśmiech.-Więc szuka Pani czegoś konkretnego? Jakaś impreza?- zapytał.

-Um Bankiet tematyczny, lata 20. i 30.- odpowiedziałam.

-Cudownie, w tych latach Coco Chanel zaczęła modernizację mody. Perły, prostota i elegancja, ale skoro to bankiet musimy nadać trochę pazura- zaklaskał.-Proszę za mną- powiedział, a ja wykonałam jego polecenie. Weszliśmy do winy i przemieściliśmy się na pierwsze piętro. Tam królowały koronki, frędzle i pióra.

-W przymierzalni znajdzie Pani szlafrok, a ja przyniosę pani moje propozycje- powiedział, a ja udałam się do pomieszczenia. Ściągnęłam swoje ubrania i założyłam ciemno zielony jedwabny szlafrok. Po chwili mężczyzna pojawił się z powrotem trzymając trzy sukienki.

-Tak zgrabne nogi grzechem byłoby zasłonić, dlatego wybrałem krótkie- uśmiechnął się od ucha do ucha. Dwie pierwsze propozycje były piękne, ale to w trzeciej się zakochałam, a na dodatek wyglądałam w niej świetnie- nie wiem skąd u mnie ten narcyzm. Sukienka sięgała mi połowy ud, miała głęboki dekolt zarówno z przodu jak i z tyłu, była złota i dzielona na kilka frędzelkowych warstw.

-Belle!- powiedział mężczyzna z francuskim akcentem, ponownie klaskając w dłonie. Chyba posiadał taki nawyk.

-Jest naprawdę cudowna- odpowiedziałam, lekko wygładzając materiał rękami.

-A Pani w niej cudownie wygląda, zupełnie jakby była dla Pani stworzona- pewnie mówi to każdej klientce, ale mimo to jest to bardzo miłe.-Dobiorę Pani buty- dodał i szybkim krokiem ulotnił się do strony z obuwiem. Po trzech minutach wrócił trzymając w rękach brokatowe buty w podobnym kolorze co kreacja. Miały one na kostce łańcuszkowy paseczek, do którego była przymocowana zawieszka z serduszkiem. Mogłabym je spokojnie oprawić w ramkę i podziwiać całymi dniami.

Gdy zobaczyłam w lusterku całokształt, wyglądałam zupełnie inaczej niż zwykle.

-Mam dla pani coś jeszcze, co będzie pasowało do tematyki bankietu- powiedział i wyciągnął przed siebie pudełko, które po otworzeniu ukazało brylancikową ozdobę na głowę z umieszczonym po boku piórem.-Ją założy Pani fryzjer- dodał.

FIREPROOFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz