Hejka Kochani! Kto czekał na rozdział? Wena wróciła, a i świeże pomysły się pojawiły, dlatego też rozdziały będą częściej, jeśli tylko czas pozwoli! <3 Rozdział dłuższy niż zwykle, może momentami troszkę nudny, ale musiałyśmy w nim umieścić pewnie informacje, bo w kolejnych częściach będą one istotne.
Zachęcamy do gwiazdkowania, ale najbardziej zależy nam na szczerych opiniach w komentarzach. Byłybyśmy również wdzięczne za polecenie jakiś fajnych opowiadań na Wattpadzie. Dziękujemy za wsparcie i pozdrawiamy!
Kochające Madziedwie.
-Na dzisiaj to już tyle?- zapytałam, zapinając ostatni guzik mojej koszuli. Moje pytanie dotyczyło oczywiście pracy.
-Myślę, że tak Panno Edwards- odpowiedział ze swoim słynnym uśmieszkiem.-Do zobaczenia jutro- dodał, zaciskając krawat na swojej szyi.
-Do zobaczenia- mruknęłam, wychodząc z biura.
Gdybym powiedziała, że jestem zadowolona, to byłoby niedomówienie, ponieważ czułam się wręcz triumfująco. Już wiedziałam, że wciąż mu się podobam, przynajmniej jeśli chodzi o kwestię zewnętrzną, ale to jak dla mnie jest wystarczające. Aktualnie czuję się jak kobieta z krwi i kości, a nie wiecznie przestraszona dziewczynka, która nie może znaleźć sobie wystarczająco ukrytego miejsca w świecie.
-Już do domu?- usłyszałam, gdy kierowałam się do głównego wyjścia.
-Tak- uśmiechnęłam się do pytającego, którym był szef ochrony Elliot.
-Żyć nie umierać- zaśmiał się.-Nie chcesz się może zamienić posadą?- zażartował.
-Chyba jest mi dobrze tam gdzie jestem- uśmiechnęłam się życzliwie w jego kierunku. O tak Brooklyn, jest Ci zdecydowanie dobrze.
-W takim razie nawet jakbym chciał z Tobą konkurować, to raczej nie miałbym żadnych szans- powiedział z udawanym załamaniem. Ok, czyżbym była podejrzewana o romans z szefem? A może ktoś nas widział? A może Elliot wie, bo kamery są również w gabinecie Wayne'a? To nie ma sensu, przecież nie może kontrolować poczynań prezesa. Chyba.
-Ee Brooklyn wszytko gra?- mój wzrok z powrotem przeniósł się na rozmówcę.
-Tak, jest w porządku. Do jutra Elliot- odpowiedziałam nieco spanikowanym głosem i szybko ruszyłam w stronę automatycznych drzwi, nie czekając na jego odpowiedź.
***
Po dotarciu na moje osiedle, od razu skierowałam się do miejscowego sklepu, w którym pracuje moja przyjaciółka. Ledwo przekroczyłam jego próg, a usłyszałam.
-Nic nie mów, albo mów. Chcę wiedzieć jak było po raz drugi?- zapiszczała z podekscytowania.
-Ciekawie- odpowiedziałam, udając niewzruszoną.
-Ciekawie? Zwariowałaś?- brunetka oburzyła się.
-No dobra... Było diabelsko dobrze- zaśmiałam się.
-Podpisałaś już układ?- zapytała, a ja spojrzałam na nią, nie wiedząc o co chodzi.
-Jaki układ?
-Jak w Grey'u. Boże kobieto jak ty czytałaś te książki?
-Najwidoczniej słabo. Nie ma układu, bo to rzeczywistość- zaśmiałam się.
-Czyli pieprzycie się bez umowy?- akurat, gdy zadała to pytanie, do sklepu weszła jedna z pań z miejscowego monitoringu, która od razu spojrzała na nas z pogardą i potępieniem. Hej, to nie ja chodzę co niedzielę do kościoła, a później obrabiam wszystkim tyłki.
CZYTASZ
FIREPROOF
RomanceCzy jedna sytuacja może zmienić wszystko? Owszem. Czy na lepsze, czy na gorsze- to zależy od interpretacji. Brooklyn coś o tym wie. Twardo stąpa po ziemi, wiedząc, że życie to nie bajka. OTO FIREPROOF. -Prosimy o zwracanie uwagi na błędy, będziemy...