Co jeśli zginiesz, ale dostaniesz drugą szansę?
Czyli o Jungkooku, który w wyniku potrącenia samochodem umiera, ale wraca na dwa miesiące, by znaleźć miłość swojego życia.
Uwagi: top!jk, angst
#2 in taekook 280820 ja nie wiem jak do tego doszło dw...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Powoli otworzył okropnie ciężkie powieki, ale zaraz je szybko zamknął, gdy do jego oczu dotarło jasne światło. Zdążył zauważyć jedynie biały sufit i jedną żarówkę wiszącą na długim kablu. Czuł się... zmęczony, jak na mocnym kacu, ale nie pamiętał, żeby ostatnio pił. Właśnie... nie pamiętał, A jeśli tak było, to musiał dużo wypić.
-No już. Wstajemy. Nie ociągamy się. -usłyszał męski głos, jakby z zaświatów i zaraz poczuł, jak para rąk podnosi go do siadu. -No błagam, nie mam całego dnia, a blokujesz miejsce.
Nim zdążył otworzyć całkowicie oczy, został wypchnięty za drzwi bez żadnych wytłumaczeń. Zaraz jednak drzwi znów się otworzyły, a w jego twarz uderzył pliczek papierów. Jungkook nie wiedział kompletnie co się dzieje i gdzie do cholery był. Dlatego starał się przeskanować każdy najmniejszy kawałek korytarza, w którym stał. Był wąski i długi, a po bokach stały ławki. Zajmowali je różni ludzie w dokładnie takich samych ubraniach. Spojrzał w dół i zobaczył, że ma na sobie to, co inni, białą koszulkę i spodnie w tym samym kolorze. Teraz spojrzał na papiery i zmarszczył brwi. Na pierwszej stronie było napisane tylko "Numer 6438. Czekaj na wyczytanie." Nadal nic nie rozumiał, jednak usiadł w wolnym miejscu i czekał. Zaraz zza kolejnych drzwi usłyszał cichy głos.
- Numer 3529. -i już wiedział, że będzie długo czekał.
***
Nie wiedział ile czasu minęło, ale gdy usłyszał swój numerek, poderwał się jak jakiś nienormalny i pognał do drzwi. Siedział tam okropnie długo i miał dosyć czytania po raz setny swojego życiorysu i karty chorób, bo to znajdowało się w papierach, które dostał wcześniej. Był tam też dziwny wykaz opisany jako złe i dobre uczynki. Pod tym tytułem ciągnęła się wielka lista na kilka stron. Niesamowite i jednocześnie niepokojące było to, że był tam poruszony dokładnie każdy aspekt jego życia.
-Proszę usiąść. -za wielkim, białym biurkiem siedział rudy mężczyzna, a raczej chłopak. Wyglądał jakby był trochę starszy od Jungkooka. -Jeon Jungkook, lat dwadzieścia jeden. Urodzony w Busan, rodzina: rodzice i trzej bracia. -rudowłosy spojrzał na niego wyczekująco.
-Um... tak, wszystko się zgadza. -przytaknął, nie wiedząc,czy ma coś jeszcze dodać.
-Przyczyna śmierci... wypadek. W porządku. Może Pan udać się za te drzwi. -wskazał na jedyne drzwi po lewej.
-Moment, co? Jakiej śmierci? Co się dzieje?
- Nie jestem tutaj od tłumaczenia. -westchnął ciężko, widać było, że był mocno zmęczony i musiał być, biorąc pod uwagę ilość osób, które weszły do tego gabinetu przed nim. -W tamtym pokoju wszystko panu wytłumaczą.
-Ale... -widząc gniewne spojrzenie, podniósł się i bez słowa udał się do wyznaczonego miejsca.
To pomieszczenie także było całe skąpane w bieli, ale stało tu jedynie łóżko i niewielka szafa. Nikogo po za nim tam nie było, więc nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Usiadł na krawędzi łóżka i spojrzał na szafę.
Nagle rozszerzyły mu się oczy do granic możliwości, bo zmaterializował się na niej człowiek. Pojawił się praktycznie znikąd w ułamku sekundy. Uśmiechał się tajemniczo, lustrując Jeona od góry do dołu.
-Nah... Kookie, myślałem, że nie zobaczymy się tak szybko. -był to chłopak o srebrnych włosach, które były idealnie ułożone. O dziwo nie miał na sobie białych ubrań, jak wszyscy i wszystko dookoło, tylko ciemną lejącą się koszulę i czarne spodnie we wzorki.
-Słu-Słucham..? -wyrwało mu się, po dłuższej chwili zawieszenia.
-Jestem Jimin. -zaskoczył z szafy i wysunął dłoń w jego kierunku, zbliżając się do niego. -Jestem twoim aniołem stróżem.
Jeonowi aż się wyrwał śmiech z ust, słysząc takie głupoty. Anioł stróż? Coś takiego nie istnieje. W ogóle dlaczego ten człowiek go znał i co on tu do cholery robił? Tyle pytań mu się nasuwało na myśl, ale żadne nie miało odpowiedzi.
- Nie śmiej się. To poważna sprawa. -zabrał rękę, widząc niechęć u chłopaka i usiadł na krześle, które pojawiło się pod jego pośladkami.
-To jakiś pieprzony sen... -niedoszły grafik starał się rejestrować każdy szczegół.
-Chciałbym. -Jimin założył nogę na nogę i położył na nich bloczek papieru. -Powiedz mi... jakie są twoje ostatnie wspomnienia?
-Kilkugodzinne czekanie w poczekalni?
-A coś co stało się przed pobudką u jakże miłego i kochanego Namjoona w sekcji odbiorów? -mówił jak jakiś urzędnik, albo gorzej! Jak psycholog, próbujący zorientować się w problemie pacjenta. Jungkook nie lubił lekarzy, zawsze mieli dla niego złe wieści.
-Um... -podrapał się z tyłu głowy, próbując sobie coś przypomnieć i wtedy to w niego uderzyło. Zaczął czuć ból w całym ciele, a skroń pulsowała mu niemiłosiernie. Przyłożył do niej dłoń, chcąc sprawdzi czy nie ma tam krwi. -Coś... Coś we mnie uderzyło.
-To jesteśmy w domu. -anioł klasnął dłońmi i uśmiechnął się. -Miałeś wypadek. Jungkook... ty nie żyjesz.
-Co ty pieprzysz? Przecież jestem tu...
-Twoje ciało umarło, a dusza trafiła tutaj. -przetarł zmęczone powieki, starając się zebrać myśli. Dawno nie miał takiej sytuacji. -Posłuchaj. Jesteśmy w miejscu... hmm... takiej jakby przesiadki. Stąd możesz trafić do nieba lub do piekła, ewentualnie możesz tu zostać i czekać, aż ktoś wymodli ci miejsce w niebie. -przeglądał cały czas papiery, żeby nie zapomnieć o wszystkim co ma powiedzieć. -Wy to chyba nazywacie czyśćcem... W każdym razie nie ważne, gdzie jesteśmy. Mam dla ciebie propozycję jako, że jesteś jeszcze młody i niedoświadczony. Jungkook analizował każde słowo wypowiedziane przez chłopaka siedzącego na przeciw. Bzdury, jakie gadał, wydawały mu się coraz bardziej prawdopodobne i nie wiedział w którym momencie i dlaczego zaczął wierzyć w jego słowa. Skoro ten cały wypadek był prawdą, to tak musiało wyglądać po śmierci. Wszędzie biało i jasno... Nic dziwnego, że mówi się w filmach, żeby nie iść w stronę światła.
-Możesz wrócić na ziemię, albo siedzieć tu i czekać na zbawienie. -kontynuował.
-Chcę wrócić. -młody palnął nie zastanawiając się zbyt długo.
-Daj mi skończyć. -uśmiechnął się szczerze. -Będziesz miał dwa miesiące, żeby znaleźć miłość. Jeśli ci się nie uda, nie wrócisz tu. Od razu trafisz do piekła i nie będzie już stamtąd wyjścia. -przekartkował papiery ostatni raz i odłożył na podłogę. -To jak? Dalej chcesz wrócić? To była dobra i uczciwa propozycja, ale żeby się zakochać..? Jest to na prawdę trudne zadanie, zwłaszcza, że Jungkook nigdy nie miał do czynienia z takimi uczuciami. Nigdy nie był też w związku, a jego pierwszy pocałunek był po pijaku na jakiejś imprezie. Dlatego nie wiedział, co ma w tej chwili zrobić.
Równie dobrze mógłby tu zostać i czekać aż ktoś tam wyżej zlituje się nad nim i pozwoli mu trafić do raju, ale ile czasu minie? Może będzie czekał w nieskończoność i nigdy nie uda mu się zaznać spokoju. Tego by nie chciał.
Z drugiej strony natomiast było piekło... zawsze słyszał w jakiś opowiadaniach, książkach czy filmach, że to okropne miejsce i czas dłuży się tam niemiłosiernie, więc nie chciał tam za żadne skarby świata trafić. Wizja wiecznego ognia i zagłady nie była zachęcająca, jednak cały czas umysł podpowiadał mu, żeby się zgodził. "Nie ma ryzyka, nie ma zabawy."
-Chcę wrócić na ziemię. -spojrzał głęboko w oczy anioła. Przepełniała go pewność i determinacja, bo jak już sobie coś obieca, to prze do tego z całych sił.
-Yay! Niesamowicie. Tak się cieszę! -Jimin wyściskał go z całych sił. -Tylko nie szukaj miłości na siłę. Ona znajdzie cię sama... ach i do zobaczenia na ziemii!
-Co? -nagle wszystko znów stało się czarne i Jungkook nie zdążył zapytać się Jimina, co ma na myśli.