Rozdział 7

2.6K 311 92
                                    

-Dasz radę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Dasz radę. Nie zatrzymuj się. -Yoongi od godziny dopingował Jungkooka, który próbował już sam ćwiczyć.

-Nie dam rady. -jego ręce bolały, a nogi nie były w stanie utrzymać go w pionie. Puścił barierki i zaraz poczuł ból w pośladkach. Po raz setny tego dnia poddał się sile grawitacji i wylądował na podłodze. Nie mógł nic poradzić na to, że jego ręce mimo, że umięśnione, to nie dały rady utrzymać całego jego ciężaru. Z całych sił się starał, ale był zbyt słaby. Jednak tak długi czas spędzony w szpitalu bez jakichś większych ćwiczeń ruchowych dawał się we znaki.

-Dasz, dasz. Nie chcesz chyba cały czas jeździć na wózku. -rehabilitant zlitował się nad nim i pomógł mu się podnieść, ale tym razem nie zostawił go przy barierkach. Posadził go na wózku i odjechał nim kawałek. -Robisz bardzo duże postępy. Bardzo mnie to cieszy.

-Ja przecież ruszam nogami tylko o kilka milimetrów. -wywrócił oczami, przecierając twarz białym ręcznikiem. Niby to tylko chodzenie, ale było bardzo męczące, gdy musiał wysilić wszystkie możliwe mięśnie, a miał ich przecież ponad sześćset.

-To jest bardzo duży sukces. -wypisał coś na niewielkiej karteczce, którą mu zaraz podał. -Jeszcze nie tak dawno w ogóle nie czułeś nóg, a teraz jesteś w stanie, może mało, ale nimi poruszać.

-No tak. -pokiwał głową, czytając gryzmoły na papierze. Yoongi wybrał bardzo dobrą pracę, ale lekarzem byłby lepszym. W końcu już pisze jak jeden z nich. To chyba ich zboczenie zawodowe. -Co to jest? -pomachał karteczką w powietrzu. Nie był w stanie z niej nic przeczytać. Jak można tak brzydko pisać?

-To są ćwiczenia, które powinieneś wykonywać w domu codziennie. Wiem, że mieszkasz z Tae, więc powinien ci pomóc. -posłał mu ciepły uśmiech. On był chyba jedyną osobą w tym szpitalu, która nie patrzyła na niego z nienawiścią. Zachowywał się normalnie w jego towarzystwie i nie zazdrościł mu tak bliskich stosunków z ordynatorem.

Mimo wszystko nikt nie wiedział jak bliskie są ich stosunki. Sam Jungkook nie wiedział. Co prawda tydzień temu się całowali i od tamtej pory na powitanie i pożegnanie dawali sobie buzi, ale co z tego? Jeon nie wiedział co było między nimi. Czy może nazwać to związkiem? Przecież oficjalnie tego nie ustalili, ale bał się go o to zapytać. Jeszcze by się ośmieszył.

-Um... Tae po ciebie przyjedzie, czy może odwieźć cię do domu? -Yoongi w końcu przerwał tą długą niezręczną ciszę.

-Nie, nie. Dziękuję. Poradzę sobie sam. -uśmiechnął się i lekko ukłnił. -Dziękuję bardzo jeszcze raz i do zobaczenia jutro.

-To jak, kochasz go? -anioł zaćwiergolił przy uchu podopiecznego, gdy ten starał się go jakoś ignorować i zająć zaległym projektem.

Okazało się, że jego wymarzona praca jest cudowna i szef go nie wyrzucił. Ba! Pomógł mu nawet dostać odszkodowanie z ubezpieczenia, na które się zgodził, podpisując umowę o pracę. Był mu bardzo wdzięczny, że dał mu szansę, ale nie chciał się dalej obijać. Musiał coś robić, bo chyba by zwariował. Drugim powodem był fakt mieszkania u Tae i żerowanie na nim. Nie mógł wiecznie żyć za jego pieniądze i tak tydzień to już było dużo. Dlatego poprosił szefa o pracę do domu.

Good boys go to heaven. //TaeKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz