Jego śpiącą twarz oświetlał blask księżyca w pełni. Delikatny wczesnojesienny wietrzyk wpadał do pomieszczenia przez uchylone okno i wprawiał w faliste ruchy śnieżnobiałą firankę. Jego czarne włosy powoli przesuwały się w stronę twarzy, żeby zaraz być zgarniętymi gdy tylko padły na oczy.
Jungkook wyglądał nadzwyczaj spokojnie i delikatnie, gdy tak po prostu spał. W tak niewinny sposób z dłonią ułożoną tuż przy głowie. Ten widok mógł wprawić każdego w miły nastrój, bo co rusz marszczył niczym króliczek swój nosek. Robił to zazwyczaj, gdy śniło mu się coś dobrego i przyjemnego, a na usta wkradał się ten zabójczy, ale zdaniem Tae uroczy uśmiech.
Od operacji minęło już kilka godzin, a jego chłopak cały ten czas spędził przy jego boku, trzymając jego wolną dłoń i co rusz poprawiając te niesforne kosmyki. Wiele razy miał ochotę zrobić mu sesję zdjęciową, gdy tak niewinnie spał, ale powstrzymywał się mówiąc sobie w myślach, że sam przecież nie lubi, gdy ktoś mu robi zdjęcia bez jego pozwolenia.
-Jak on się czuje? -do sali wszedł Jin, którego już ta sytuacja doprowadzała do szewskiej pasji. Ileż można sterczeć przy łóżku jakiegoś gówniarza? Jak bardzo można poświęcić się dla kogokolwiek. Tego nie rozumiał najbardziej w relacji Jungkooka i Taehyunga. To całe uczucie, które uważał za chore i niepotrzebne. Bo po co komu coś, co rzadko przynosi jakiekolwiek korzyści, ale już na pewno nie takie materialne?
Uważał, że oczywiście Jeonowi się poszczęściło, bo któremu człowiekowi udało się wyrwać ordynatora szpitala, syna jego właściciela i pretendenta do przejęcia największej firmy farmaceutycznej w kraju? No właśnie, nikomu. To też było irytujące, bo on takiego szczęścia nie miał.
-Nie wiem, Jin. Może sam się go zapytasz? - odpowiedział mu z sarkazmem w głosie. Był już zmęczony tylu godzinnym czekaniem, a ostatnie czego chciał, to rozmowa z anestezjologiem. Miał już po dziurki w nosie tych przytyknięć i wywracania oczami. Mógłby chociaż robić to, gdy ten nie patrzy.
-Boże. Nie gryź. -może i nie lubił Jungkooka, a Taehyunga uważał za kolejny przystanek na drodze do sukcesu, ale mimo wszystko martwił się, gdy młodszy Kim był taki zestresowany. Zwłaszcza, że z łatwej operacji zrobiło się coś na większą skalę. Trzy razy prawie go stracili na stole i to właśnie tak zdenerwowało Tae. Po części przez to nie odstępował go na krok. Nie wybaczyłby sobie, gdyby coś mu się stało, a już na pewno gdyby to się zadziało w czasie jego nieobecności.
Znali się niedługo, ale czas w związku był pojęciem względnym. Czuł jakby znali się od zawsze, a ten miesiąc spędzony razem był niczym z bajki. Nie sądził, że kiedykolwiek w życiu przytrafi mu się tak fascynujące uczucie. Raczej przewidywał, że po swoich trzydziestych urodzinach wyląduje na wieczorze randkowym, gdzie ma się kilka minut, żeby zapoznać się z osobą nim kolejna podejdzie. Wtedy pewnie poznałby jakiegoś starszego biznesmena z kryzysem wieku średniego, który zdradzałby z nim żonę, a jego czwórka dzieci mówiłaby na niego wujku. Tak właśnie wyobrażał sobie swoją świetlaną przyszłość u boku faceta z problemami, który sam wpędziłby go w niezły dół i depresję.
Rzeczywistość jednak ma to do siebie, że lubi zaskakiwać. Może rzadko w ten dobry sposób, ale tym razem udało jej się zrobić coś szkująco dobrego.
-Ciebie na pewno nie. Jeszcze bym się czymś zaraził. -zaśmiał się mimowolnie pod nosem, ale zaraz głupio mu się zrobiło i spojrzał na starszego. Ten stał tam spięty i próbował nie wybuchnąć. Może i miał stalowe nerwy, ale nie przy nim. Nie gdy ten go tak obrażał i beształ. -Oj, już nie trzęś się tak.
-Ostatnio jesteś okropnie irytujący. Zwłaszcza, gdy ten dzieciak jest obok ciebie. On cię nie słyszy, więc nie musisz się popisywać i udawać jak to bardzo mnie nie znosisz. Wszyscy wiedzą, że tak nie jest. -oparł się pośladkami o parapet i wbił wzrok w blondyna. Chciał go jakoś zagiąć czy skruszyć, żeby mógł w końcu do niego dotrzeć. -Kiedy mu powiesz, że prawdopodobnie będziesz musiał wyjechać do Stanów?
-Nic nie będę musiał. -odpowiedział niemalże automatycznie zanim zastanowił się nad własnymi słowami. Wiedział bardzo dobrze, że nie będzie miał wyboru. Przecież to jego ojciec zarządził otwarcie nowej filii na drugim końcu świata i nie miał nic do gadania. Jednak chciał to jak najbardziej odsunąć w czasie. Chciał nacieszyć się tym błogim czasem z ukochanym i sprawić, że nie będzie chciał go zostawić. Wtedy może uda mu się postawić ojcu. -On jeszcze bardzo dużej ilości rzeczy o mnie nie wie. -spojrzał na Jina znacząco, wiedząc, że bardzo dobrze zrozumie co ma na myśli. Ich rodziny miały stać się sobie bliższe.
-Jesteś beznadziejny. Powinien wiedzieć, że nie będzie jedynym w twoim życiu. -od razu się domyslił o co chodzi. Wtedy zapaliła mu się lampka niczym w tych wszystkich kreskówkach, gdy jakaś postać miała błyskotliwy pomysł. Już wiedział, że tą informacją może bardzo dużo ugrać, jeśli uda mu się porozmawiać w cztery oczy z Jungkookiem.
♤
Rano czarnowłosy nie był już pod wpływem tak silnych leków, więc obudził się niemalże z pierwszymi promieniami słońca, które padły na jego bladą jak ściana twarz. Co jak co, ale leki, które przyjmował plus kroplówki szpitalne źle wpływały na jego skórę. Strasznie się wysuszała i z dnia na dzień robiła się coraz jaśniejsza. Po dwóch dniach w szpitalu wyglądał jak chodzaca śmierć.
Gdy tylko otworzył oczy, rozejrzał się po pomieszczeniu, ale nie zobaczył tego, kogo szukał. Tae nie było obok, ale zamiast niego stał oparty o ścianę doktor Kim Seokjin. Nie wiedział jak ma na to zareagować. Bądź co bądź było to dość dziwne zjawisko, biorąc pod uwagę niechęć jaką darzyli się wzajemnie. Dlatego nie wiedział jak ma się zachować.
-Um... czy wie pan gdzie jest Tae? -po dłuższej chwili sortowania w myślach wszystkich za i przeciw, odezwał się do niego. Najwidoczniej wyrwał go z zamyślenia, bo mężczyzna podskoczył w szoku i zwrócił swój wzrok w stronę pacjenta.
-Wystarczy Jin. Do Pana trzeba mieć władzę i pieniądze, ja na razie mam i. -zaśmiał się krótko, ale zaraz odchrząknął, bo przecież nie mógł śmieszkować z kimś kogo nie trawił. Poprawił teatralnie krawat i założył ręce na piersi. -Miał już chyba dosyć czekania całą noc na ciebie i mu się znudziło. Prawdopodobnie poszedł spać. -wywrócił oczami, bo oczywistym było, że nie do końca powiedział mu prawdę. Oj, poszedł do domu, czy do automatu po kawę... to prawie to samo, tak?
Jungkook w odpowiedzi prychnął tylko. Nie powinien zadawać mu żadnych pytań, bo od początku można było być pewnym, że będzie tylko kpił. Nie lubił tego typu ludzi. Co on mu takiego zrobił, że tak go nie lubił? Przecież nawet się praktycznie w ogóle nie znali, a ten od pierwszego spotkania miał w oczach mord, gdy na niego patrzył.
-Zastanawia mnie cały czas jak można być tak dobrym w swoim fachu, będąc jednocześnie takim wrzodem na dupie. Nie myślałeś kiedyś nad tym? -powiedział to raczej do siebie, bo nie oczekiwał odpowiedzi od lekarza.
-Jesteś zbyt ograniczony, żeby zobaczyć pewne bardzo istotne rzeczy. Nawet w sprawie Tae.
-Co masz przez to na myśli? -nie chciał wdawać się z nim w dyskusję, ale każdy by poległ prędzej czy później. Zwłaszcza jeśli chodziło o jego Tae, którego mimo wszystko Jin znał dłużej. Możliwe, że nawet lepiej niż on sam.
-Ach, to Tae ci nie powiedział? To przykre, że tak się tobą bawił. Tak się składa, że za tydzień mamy ślub.
_______________________________________
Jak obiecałam, tak jest ♡ wydaje mi się, że nie ma błędów, ale jeszcze jutro to sprawdzę. Buzi 💋
CZYTASZ
Good boys go to heaven. //TaeKook
FanfictionCo jeśli zginiesz, ale dostaniesz drugą szansę? Czyli o Jungkooku, który w wyniku potrącenia samochodem umiera, ale wraca na dwa miesiące, by znaleźć miłość swojego życia. Uwagi: top!jk, angst #2 in taekook 280820 ja nie wiem jak do tego doszło dw...