Od dobrych piętnastu minut Jungkook leżał z zamkniętymi oczami. To nie tak, że udawał śpiącego, po prostu po tak długim braku przytomności (bo podejrzewał, że było długie) jego powieki były tak ciężkie, że nie był w stanie ich unieść nawet o milimetr.
Z drugiej strony też się bał. Co jeśli Jimin kłamał i wcale nie pozwolił mu wrócić do żywych? Jeśli okazałoby się, że cały czas jest w tym niesamowicie białym miejscu, to chyba by się załamał. Myśl o niebie na prawdę go zachęcała, ale bardziej od tego miejsca pragnął żyć. Cieszyć się chwilą, poznanymi ludźmi. Nową pracą, w której na pewno szef jest wściekły, że go nie ma.Lecz praca nie była teraz ważna. Gdy rozchodziło się o życie bądź śmierć, on z pewnością wybierał to pierwsze bez zastanowienia. Nawet jeśli miało trwać tylko najbliższe dwa miesiące, które musiał poświęcić na miłość.
-Gorzej już być nie może... -stęknął pólprzytomnie nie wiedząc nawet, że mówi na głos. Przecież myśli i mowa są tak samo głośnie.
-Słucham? -usłyszał niski głos dobiegający prawdopodobnie z rogu pokoju, w którym leżał.
Zaraz usłyszał też szelest i piśnięcie krzesła tak, jakby ktoś wstawał. Próbował sobie przyporządkować głos do którejś z osób jakie znał, ale na nic. Nie mógł to rozpoznać. Może dlatego, że był zbyt otumaniony i zaspany, albo po prostu nie znał tej osoby. Nie mógł się dowiedzieć dopóki nie otworzył oczu.
-Holly sh- ugryzł się w język, gdy przed jego oczami ukazał się pięknej urody blondyn... albo blondynka..? W tej chwili nie mógł tego określić. Piękno tej osoby tak mocno w niego uderzyło, że nie mógł wypowiedzieć ani słowa więcej, o zdaniu już nie mówiąc.
-Jakie szczęście, że się Pan już obudził, Panie Jeon. Jestem pańskim lekarzem, Kim Taehyung. -mężczyzna, jak się okazało, usiadł na krawędzi łóżka, przyglądając się oszołomionemu chłopakowi.
Dość niezręczna cisza wisiała w powietrzu przez dłuższy czas, ale lekarz wiedział, że pacjent potrzebuje tej chwili do namysłu. Musiał przetrawić całą sytuację i zrozumieć, że coś się z nim stało.
Właśnie, coś się stało. Coś okropnie poważnego z winy właśnie tu obecnego Kima. Blondyn nie wiedział, jak ma to poinformować o zaistniałym wypadku i o tym, że to była jego wina. Co jeśli będzie miał przez to kłopoty, a co gorsza pójdzie do więzienia? Na szczęście Jeon żył i miał się w miarę dobrze, więc może uda się go udobruchać i nie pozwie go do sądu za spowodowanie uszczerbku na zdrowiu?
-Moim... lekarzem? -spojrzał na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wiedział przecież o tym całym wypadku, ale chyba musiał zgrywać kretyna, który nic nie wiedział.
-Tak, Panie Jeon. -Taehyung skinął głową, a gdy młody chciał podnieść się choćby do siadu, powstrzymał go dłonią. -Proszę się tak nie forsować. Minął raptem tydzień od wypadku i nie jest jeszcze Pan w pełni sił. -uśmiechnął się w ten swój firmowy, zabierający dech w piersiach sposób, na co młodszy od razu się posłuchał. Bo jak miał sprzeciwić się tak pięknym oczom.
-Wy-Wypadku? Co się stało? -aż sam siebie zaskakiwał, jak dobrym aktorem był. Może powinien pójść do szkoły aktorskiej, a nie na studia graficzne?
-Uhm... Ja... -lekarz podrapał się z tyłu głowy, nie wiedząc jak to wszystko ująć w słowa. -Został Pan potrącony przez samochód. Doszło do wstrząsu mózgu i złamania kilku żeber. Niestety doszło do uszkodzenia kory mózgowej w obszarze drugorzędowej kory ruchowej. -powiedział to niesamowicie szybko, jakby bojąc się, że pacjent odkryje prawdę, którą przez przypadek ukrył.
-Kiedy będę mógł stąd wyjść? -puścił mimo uszu te wszystkie obrażenia. Nie rozumiał całego tego lekarskiego bełkotu, a przecież musiał jak najszybciej wydostać się z tej umieralni, co w jego przypadku było cholernie prawdziwe, i wyjść na miasto. Poznać jakieś dziewczyny, bo mimo wszechobecnej opinii Jungkook naprawdę był heteroseksualny i nie myślał nawet o tym, aby jakiś chłopak mógł mu się spodobać. Nigdy. Nie ma takiej opcji.
-Wydaje mi się, że jak wyniki będą dobre i nie spadną, to w następnym miesiącu będzie Pan wolny. -kiwał głową, przeglądając jakieś papiery przyczepione do twardej okładki.
-W następnym... słucham? -rozejrzał się szybko w poszukiwaniu swojego telefonu, jakiegoś kalendarza, czy cokolwiek, ale nie mógł nic znaleźć. -Który dzisiaj? Dzień i miesiąc?
-Szósty września. -Kim spojrzał na powoli blednącą twarz bruneta i sam jakby stracił entuzjazm. Cóż mogło go tak zaniepokoić?
- Nie zdążę... nie mam czasu... za mało dni... -mamrotał coś pod nosem, a maszyna obok niego zaczęła niebezpiecznie wariować, pokazując mocne skoki ciśnienia.
-Proszę się uspokoić. -Taehyung nagle sam spanikował, nie wiedząc jak ma go uspokoić. Rozejrzał się, szukając pomocy, ale jedyne co znalazł to krzesło. Uderzenie go nim w głowę nie wchodziło w grę. Mógłby w sumie zemdleć i się uspokoić, ale to byłoby niemoralne. -Proszę oddychać. Ma Pan bardzo dużo czasu. To tylko powierzchowne rany. Nie ma żadnych obaw. -położył dłoń na jego i nie wiedząc, co jeszcze ma zrobić, delikatnie go po niej gładził.
Dziękował siłom wyższym, że po chwili brunet się uspokoił i ustabilizował swój oddech. Jeszcze nigdy nie miał takiej sytuacji. Przecież nie codziennie prawie zabija się człowieka, a potem próbuje się to uratować. To było coś nowego, nieznanego i przerażającego, jednak z drugiej strony nieco interesującego. Był przecież dość młodym lekarzem i lubił obserwować reakcje pacjentów ma różne zdarzenia losowe, nawet te najgorsze, ale wtedy i on się w to mocno wczuwał.
-Może dam Panu coś na uspokojenie, hm? -podniósł się z zamiarem wyjścia, ale zaraz z powrotem usiadł, gdy Jeon złapał go za rękaw koszuli. Nic się nie odzywali przez dłuższy czas, aż w końcu pacjent usnął jak dziecko, wtulony w szpitalną poduszkę.
♤
To było dość dziwne. Przez ostatnie dwa tygodnie do Jungkooka nie przychodził dosłownie nikt. Jedynie rodzice powiadomieni po dwóch dniach od wypadku, co jakiś czas dzwonili, żeby dopytać się o stan zdrowia syna. Może i mieli dużo pracy i daleką drogę do Seulu z Busa, ale powinni choć raz odwiedzić własne dziecko.
Taehyung by tak z pewnością zrobił. Zwłaszcza, że mieli tak przystojnego i za pewne utalentowanego syna. W końcu mieszkał sam w stolicy, a takim dzieciakom nie było łatwo się tu utrzymać. Sam pamiętał swoje biedne początki zaraz po przeprowadzce z Daegu. Co prawda bardzo szybko złapał pierwszą pracę, ale nie było to to, czego się spodziewał po tym mieście.
W trakcie przerw w obchodach, czy badaniach przychodził do młodego Jeona, żeby upewnić się, czy u niego na pewno wszystko w porządku. Personel kliniki był jednym z lepszych w całej Korei Południowej, ale blondyn i tak ufał tylko sobie i swoim umiejętnościom.
-Myślę, że już jutro trzeba będzie zacząć rehabilitacje u Pana Jeona. -doktor Kim położył kartę pacjenta na blacie w sekretariacie i spojrzał na siedzącą tam pielęgniarkę. -Jak na razie się nie zorientował, co do stanu swoich nóg. -westchnął ciężko,przecierając powieki. Jednak szesnastogodzinny dyżur to było zbyt wiele jak dla niego. Powinien sobie odpocząć od tego wszystkiego, zwłaszcza, że miał jutro przekazać dość nieciekawą informację młodemu pacjentowi.
-To już pewne, że nie będzie mógł ruszać nogami? -odezwała się po chwili lekko zasmucona pielęgniarka.
-Nic nigdy nie jest pewne.A/N: Dzisiaj troszkę krócej niż zazwyczaj. Oficjalnie stwierdzam, że muszę dopieścić to dziecko ♡
CZYTASZ
Good boys go to heaven. //TaeKook
FanficCo jeśli zginiesz, ale dostaniesz drugą szansę? Czyli o Jungkooku, który w wyniku potrącenia samochodem umiera, ale wraca na dwa miesiące, by znaleźć miłość swojego życia. Uwagi: top!jk, angst #2 in taekook 280820 ja nie wiem jak do tego doszło dw...