ROZDZIAŁ 4

3.5K 320 542
                                    

Ja nie jestem pewna czy ten rozdział mi wyszedł :/ Mam nadzieję, że jednak nie jest aż tak źle i się nie zawiedziecie...

Na początku to było muśnięcie. Niewinny, pozbawiony jakichkolwiek intencji dotyk. Ręka, niby przypadkiem wylądowała tuż nad jego kolanem. Blondyn podskoczył na ten gest zaskoczony, acz gdy tylko kątem oka zerknął na mężczyznę siedzącego obok, nie zauważył niczego niepokojącego. Właściwie można było rzec, iż pan Uchiha nie zdaje sobie sprawy z tego, że jego ręka znajduje się na ciele nastolatka.

A przynajmniej tak sądził Naruto, dopóki nie poczuł jak powoli opuszki palców przesuwają się w górę, opiętego jeansami uda.

Przygryzł policzki od środka i skierował wzrok na krajobraz za przyciemnioną szybą samochodu. Starał się skupić na mijanych wieżowcach, tłumach spieszących się ludzi, czy na całym tym zgiełku tętniącego życiem miasta. Starał się odizolować od dreszczy niebezpiecznie wędrujących z kręgosłupa do pachwin.

Naprawdę w tym momencie przeklinał swoją głupotę za to, że się zgodził wsiąść do limuzyny. Chociaż przecież w życiu by nie pomyślał, iż mężczyzna zamiast usiąść naprzeciwko niego, zdecyduje się zasiąść z nim ramię w ramię, tym samym naruszając przestrzeń osobistą. Sprawiając, że umysł miał otulony mgłą, gdy zapach męskich perfum drażnił jego zmysły.

— Jakie masz plany na przyszłość? — zachrypnięty głos rozbrzmiał tuż obok, a Naruto na jego dźwięk musiał z całych sił złączyć nogi.

— Ja... nie myślałem o tym — wydukał nieskładnie, zerkając na blade lico bruneta. Zdawało się, że zupełnie gubi wątek.

— Nie myślałeś o tym? — Brew uniosła się prześmiewczo do góry, a kącik ust lekko wygiął się w aroganckim, niebezpiecznym uśmiechu. Palce z całych sił zacisnęły się na szczycie uda Naruto, a cichy jęk niemalże przedarł się przez wąskie usta. Chłopak mógł się założyć, że jutro będzie miał siniaki.

— Czyżby coś cię rozpraszało?

Sasuke przechylił się i owiał swoim oddechem ucho Uzumakiego. Było coś w tym tak bardzo intymnego i kuszącego, że penis blondyna stwardniał jeszcze bardziej. Miał wrażenie, że gdyby ręka przesunęła się dalej i naprawdę go dotknęła, doszedłby w jednym momencie.

I gdy już zamierzał błagać, by właśnie to zrobił, Uchiha wyprostował się, po czym zabrał dłoń.

— Jesteśmy na miejscu — oświadczył perfidnie. Kocie oczy zmrużyły się, a Naruto przez chwilę zagapił się na głębie tej niebezpiecznej czerni. Wydawało się, że to spojrzenie jakim obdarzył go Uchiha jest niemalże pruderyjne. Jakby chciał go pożreć w całości, a jednocześnie się z nim dalej zabawiać.

— Tak, dziękuję za podwiezienie, panie Uchiha — odparł, tym razem posługując się grzecznościowym zwrotem. Teraz nie byli w barze i Uchiha nie pił z nim alkoholu.

Nacisnął klamkę i zabrał z siedzenia naprzeciwko swój pomarańczowy plecak. Miał już wychodzić, kiedy usłyszał jeszcze:

— Kiedy miałeś zamiar mi powiedzieć, że nie jesteś pełnoletni? — Niby znudzenie pobrzmiewało w tym zdaniu, ale także wychwycił gdzieś tam nutkę kpiny. Możliwe, że wyzwania.

— Ja... — zaczął, acz gwałtownie przerwał. Przełknął ślinę i tym razem bez jąkania się, niemal tak samo prowokująco odpowiedział:

— Ja nie sądziłem, że to coś zmienia, panie Uchiha.

— W istocie — przyznał mu rację brunet, opierając się z westchnieniem o oparcie fotela, poluźniwszy krawat oraz założywszy nogę na nogę.

Naruto zerknął ostatni raz na niego i ostatecznie zdołał wysiąść z tego dusznego samochodu.

***

Wystarczyło zasiać ziarenko, pomyślał Sasuke zadowolony, już samemu teraz jadąc drogą, równie czarną, co jego oczy, limuzyną.

Wiedział teraz, że dostanie tego, czego pragnie. Że ofiara wpadła w założone nań sieci. I jest teraz całkowicie jego.

Wystukał na szybkiego SMSa, a potem nacisnął guzik. Szyba dzieląca go od kierowcy mechanicznie zsunęła się. Twarde spojrzenia skrzyżowały się w tylnim lusterku.

— Anko, do rezydencji Uchihów — nakazał z niechęcią. Spotkania rodzinne to było to, czego doprawdy nienawidził. Zresztą nie uśmiechało mu się ujrzeć brata i swoją natrętną matkę, ale szczerze powiedziawszy nie miał wyboru.

— Oczywiście, panie Uchiha — potaknęła Mitarashi, skręcając w następną ulicę.

***

Już prawie wchodził do mieszkania, kiedy ciche pik dochodzące z kieszeni bluzy sprawiło, że zatrzymał się i zerknął na wyświetlacz. Nieznany numer zdziwił go, ale zdecydował, iż pewnie to jakiś kolejny spam.

Nacisnął "otwórz".

Ledwo powstrzymałem się, żeby cię nie wypieprzyć w tej cholernej limuzynie.

S. U.

Poczuł, że oddech zamiera mu w płucach. A penis unosi się, twardy jak jeszcze nigdy. I spragniony dotyku.

***

Nawet teraz Sasuke wyobrażał sobie, jak go bierze. Jak pozbawia zmysłów, po kolei trąc o każde wrażliwe miejsce. Jak go pobudza, bierze w usta, a potem mocno rżnie.

— Kochanie, może nalać ci lampkę wina? — Słowa matki przywróciły go do świadomości. Spojrzał na siedzącą naprzeciwko brunetkę, której twarz pokryta zmarszczkami zachowała tę iskrę dawnego piękna.

Dziś ubrała złotą suknię z niezdrowo głębokim dekoltem. I wyglądała przy tym jak zwykle dostojnie, jakby wybierała się na bal, nie na rodzinny obiad.

Uniosła rękę z własnym kieliszkiem i ostentacyjnie wzięła niewielkiego łyka, tak jak robi to prawdziwa dama.

— Nie trzeba — odparł oschle. Nie dał się zwieść na te matczyne zagrania. Zresztą znał ją zbyt dobrze.

Ciekawe czy była przed chwilą u naszego ogrodnika?, zakpił w myślach, kiedy odparła mu tym sztucznym uśmiechem.

— Nie bądź nieuprzejmy, Sasuke — wtrącił Itachi, który właśnie nonszalanckim krokiem wszedł do jadalni i od razu ucałował matkę w policzek, a potem również zasiadł do stołu.

— Spóźniłeś się — zauważył młodszy Uchiha, któremu krew w żyłach się zagotowała na te aroganckie spojrzenie brata. Itachi miał to do siebie, że potrafił go naprawdę zirytować.

— Itachi, proszę cię, nie teraz — uprzedziła wypowiedzieć starszego pani domu. Rzekła to twardo, oczekując całkowitego posłuszeństwa.

Sasuke miał ochotę parsknąć śmiechem. Napięcie pomiędzy członkami jego rodziny było aż nazbyt wyczuwalne. I powiedzieć, że wszyscy tutaj grali byłoby zbyt banale. Tutaj oni tworzyli sztukę, prawdziwy spektakl.

I jedyną osobą, która jako tako trzymała ich w ryzach był on. Sam Fugaku Uchiha, który teraz wkroczył do pomieszczenia o lasce, ale dalej wyprostowany i mający takie samo poważanie, co kiedyś. Jego wzrok był doprawdy nieprzenikniony, a inteligencja niemal pozostawała w nim wymalowana.

Wszyscy powstali, póki również nie usiadł na krześle. Matka odłożyła kieliszek wina, żeby czule dotknąć jego ramienia, ale natychmiast delikatnie, acz stanowczo Fugaku odepchnął jej rękę. Sasuke był zadowolony możliwe, że bardziej niż powinien.

A gdy telefon mu zamigotał i przyszła wiadomość, na usta wkradł się uśmiech zupełnie pozbawiony przyzwoitości.

To czemu pan tego nie zrobił, panie Uchiha?


Dotyk Diabła || SasuNaru ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz