HELLO, KOCHANI! Zacznę od tego, że w czwartek robiłam sobie nowy tatuaż, u góry macie zdjęcie wykonane przez moją tatuażystkę :P Ogólnie cieszę się, że wena wróciła. Znaczy i tak ją miałam, ale stwierdziłam, że najpierw zbiorę siły, zrelaksuję się, by ruszyć pełną parą w 2019 roku. Czy mi się to uda? Zobaczymy. A swoją drogą miałam zakończyć DD przed sylwestrem, ale... no cóż. Nie wyszło, ale jakoś nie ubolewam z tego powodu, bo przynajmniej nie będzie to na szybkiego robione. Poza tym nadmienię o Tygodniu Świątecznym (który notabene już nie jest tygodniem świątecznym, ale nie chcę mi się zmieniać tytułu) — nie wiem kiedy, ale wasze propozycję paringów, które złożyliście, jeszcze napiszę, żeby nikogo, kto był wtedy aktywny, nie pominąć. Więc bądźcie cierpliwi, a Tydzień się trochę uzupełni w nowe opowiadania ^^
No to tyle z części informującej. Zapraszam na rozdział ^^
Smukłe ciało poruszyło się pod wpływem mocnego dotyku. Palce Sasuke zacisnęły się niemalże brutalnie na plecach mężczyzny. Warknął w ekstazie, patrząc na rozlewające się po poduszkach blond kosmyki. Dał się porwać temu szaleństwu, oplatającemu go orgazmowi. Przez niecałą sekundę był w niebie, ale sekundę później rzeczywistość powróciła ze zdwojoną mocą. Powoli, nie chcąc niczego po sobie poznać, odsunął się od swojego kochanka. Potem chwycił za papierośnicę, położoną na szafce obok. Był spełniony, ale słowo „zadowolony" nie było adekwatne do uczuć, jakie nim targały. Dalej gdzieś na dnie skrywał się nieprzyjemny cień, który niektórzy mogliby uznać za gniew czy też frustrację.
— Nie wiedziałem, że palisz.
Sasuke poprawił się na łóżku, w ogóle nie przejmując się swoją obnażoną skórą. W tym momencie prezentował się grzesznie, ale wciąż niebezpiecznie. Nawet nagi sprawiał wrażenie drapieżnika, którego zimne oczy mogły zmrozić samą barwą. Patrzył gdzieś w próżnie, oplatał go półmrok, a dym muskał po licach. Wydawał się być upadłym aniołem, a może nie tyle aniołem, co diabłem. Diabłem o niezwykle pociągającym obliczu, choć tym samym namawiającym do pokusy. Nic dziwnego, że trudno było mu się oprzeć.
— Bo nie palę — odparł sucho, wdychając nikotynę prosto do płuc. Nie zamierzał się tłumaczyć.
— Właśnie widzę — skwitował z nikłym uśmieszkiem chłopak, przysuwając się do Uchihy i oplatając jego łokieć. — Panie Uchiha.
Sasuke drgnął i podążył wzrokiem z powrotem na blondyna. Dzieciak był starszy od Naruto o jakieś pięć, sześć lat. Pełnoletni, ale w porównaniu z nim, wciąż młody. Miał dobrze wyprofilowane kości policzkowe, przyjemne spojrzenie oraz niezbyt zarysowane mięśnie na twarzy. Raczej chucherko o długich, teraz rozpuszczonych jasnych kosmykach. Był ładny, ale nie był Uzumakim. Może właśnie w tym tkwił problem?
— Przestań — ostrzegł Sasuke, gdy poczuł, że Deidara szykuje się na drugą rundę. W tym właśnie momencie składał czułe pocałunki na klatce piersiowej bruneta. O dziwo, Uchiha nie miał ochoty.
— Ale mówiłeś, że... — zaczął zaskoczony Deidara. Mężczyzna prychnął, naprawdę nie sądził, że gadki o całonocnym pieprzeniu dzieciak weźmie sobie aż tak bardzo do serca.
— Wiem, co mówiłem — przyznał równie twardo, co poprzednio. — Nie powtórzę drugi raz.
Deidara może udawał idiotę, ale Sasuke nie dał się nabrać. Znał się na ludziach i wyczuwał kłamstwo, jak nikt inny. Chłopak chciał być odbierany jako łatwowierna ofiara, bo pewnie sądził, że ułatwi mu to egzystencję w tym bogatym, parszywym świecie. Miał zapewne rację, co Sasuke osądził po tym bystrym błysku w oczach. Zresztą Deidara się już nie wykłócał. Wyszedł z łóżka i zaczął nakładać posłusznie ubranie.
Sasuke przymknął powieki. Otaczała go błoga cisza, smak papierosa dodawał goryczy, która — przypuszczał — znajdowała się już w nim samym.
***
— Nie sądziłem, że można się aż tak bardzo uzależnić — wyznał Naruto, przechylając wódkę z gwinta. Prawdę mówiąc, ledwo to przełknął, ponieważ odruch wymiotny nim wstrząsnął. Pierdolił to, tak właściwie.
Kiba przyglądał mu się z niepokojem. Co prawda sam był w nie lepszym stanie, ale nie sądził, by takie pożytkowanie alkoholu wyszło przyjacielowi na zdrowie.
— Będziesz rzygał — uprzedził, na co Uzumaki wzruszył ramionami. Miało to oznaczać tyle, co „trudno". Inuzuka może i by więcej prawił tych morałów, ale nie zdążył nawet otworzyć ust, a Naruto już pognał do łazienki.
Z pomieszczenia w tej samej chwili wydobyły się nieprzyjemne dźwięki.
— Mówiłem — szepnął do siebie, dopijając piwo w butelce.
Nie wiedział, co o tym wszystkim sądzić. Naruto zaczął mu się zwierzać, ale właściwie Inuzuka nie był głupi i już wcześniej wszystko wydedukował. Poza tym nie dało się ukryć, jak mizernie przyjaciel wyglądał i jak niknęła u niego chęć do życia. Minęły cztery tygodnie, co najgorsze, bez poprawy. Naruto istotnie uzależnił się od tego skurwysyna. Kiba z Tenten już nie wiedzieli, co mają zrobić, by mu pomóc. O terapii Uzumaki nie chciał choćby słyszeć.
Kiba odstawił pustą butelkę na stół i ruszył w kierunku łazienki. Stanął w progu, patrząc na przemywającego twarz blondyna.
— Nie możesz tak żyć, musisz zapomnieć — oświadczył z założonymi rękoma. Naruto zastygł na to zdanie, po czym wolno zakręcił kran i w końcu odwrócił się w jego kierunku.
— Zapomnieć? — parsknął. — Jak mam, kurwa, zapomnieć?
— Naruto, nie bądź ciotą... dasz radę...
— Ciotą? — powtórzył z zaciśniętymi pięściami, na co puls Kiby przyspieszył. Nie o to mu chodziło, ale i tak miał świadomość, że przegiął. — Pieprz się, Kiba.
Naruto wyminął go, co dziwne prawie w ogóle nie chwiejąc się. Możliwe, że adrenalina sprawiła, iż wytrzeźwiał, a może dlatego, że oczyścił żołądek. Niemniej Kiba jeszcze tylko usłyszał szelest w holu, następnie trzask drzwi. Wyjście Naruto nie było dobrym pomysłem, ale wybiegnięcie za nim mogło tylko pogorszyć sytuację. Westchnął i ostatecznie oparł się o ścianę. Bycie przyjacielem, nawet złym przyjacielem było bardzo zajmującym zajęciem.
***
Patrzył na pomarańczowe tenisówki i szedł przed siebie z dłońmi włożonymi głęboko w kieszenie jeansów. Miał ludzi, ale nawet nie patrzył na ich oblicza, byli dlań tylko duchami, które przypadkowo przemykały obok. Nie zwracał na to uwagi, oddawał się w całości bólowi, pulsującemu w sercu. Nie potrafił go opisać słowami, czuł, że dalej tam jest, dusi go, wiążę. Było to okrutne i niesprawiedliwe, wmawiał sobie, że to przejdzie, że musi przejść, ale widocznie ani ciało, ani umysł nie zamierzały słuchać. Życie było chujowe. Miłość zaś jeszcze gorsza. Czemu w ogóle Bóg nas ją obdarzył, jeśli nie zawsze możemy być z tym, kim chcemy? Jeśli często zamiast odwzajemnić nasze uczucia, spotykamy się z odrzuceniem?
Naruto nagle przystanął na pustym, popękanym chodniku. Miał dziwnie przeczucie. Wolno uniósł głowę do góry. Jego źrenica drgnęła, gdy naprzeciwko, może dwadzieścia metrów ujrzał postawnego mężczyznę. Osnuwał go mrok, albo to on nim był. W każdym razie trwał tam, namacalny, opanowany, czekający.
Naruto mógł się odwrócić, mógł zrobić krok w tył, uciec. Mógł też wykonać po prostu krok w stronę tej duszącej ciemności. Był pogrążony w amoku i stracie, chciał... chciał znowu chociaż raz posmakować piekielnej rozkoszy. Zejść do piekła, by kochać tak, jak potrafił.
Nim się zastanowił, mężczyzna sam ruszył sztywno. Naruto nie spuszczał z niego wzroku, aż nie zobaczył jak lśniące buty od garnituru stykają się z jego tenisówkami. Twarz Sasuke była taka jak zapamiętał — blada, szorstka. Ale gdy ich wzrok się skrzyżował, Naruto dojrzał w tych ciemnych tęczówkach płomień szaleństwa.
— Naruto — szepnął męskim barytonem Sasuke, przez co po ciele blondyna przemknęły przyjemne ciarki. Po tym wiedział, że znowu jest stracony. Nie minęła chwila, a ich usta zetknęły się w gorzkim, obezwładniającym pocałunku. Obaj stali się przegranymi.
CZYTASZ
Dotyk Diabła || SasuNaru ✔
FanfictionPierwsza część Trylogii Piekielnych Rozkoszy! Smak, który sprawia, że drżę. Zapach, który otępia moje zmysły. I dotyk, który spala mnie od środka i powoduje, że pragnę znacznie, znacznie więcej... Ten wieczór nie wydawał się jakiś nadzwyczajny. A...