ROZDZIAŁ 6

3.2K 282 148
                                    

Wróciłam. Mam nadzieję, że jutro napiszę kolejny rozdział, by dodać od siebie parę sensownych słów, bo teraz jestem na to zbyt zmęczona, kochani ;)

Drzwi trzasnęły z głuchym echem. Karin ostatnia wyszła z pomieszczenia, a w tym samym momencie Suigetsu z westchnieniem usiadł na stole, na którym leżały sterta papierów i puste szklanki, ówcześniej napełnione wodą mineralną dla kontrahentów.

Mężczyzna odchylił głowę ku górze, oczy kierując na biały sufit.

— Nie jestem pewien, czy tym razem ich kupiłeś, Uchiha — odezwał się, przerywając trwającą ciszę. — Nie byli zbytnio przekonani, a po tym jak firma, z którą dzieliśmy procenty upadła, wiesz jak jest.

Sasuke stanął naprzeciwko Suigetsu z beznamiętną, całkowicie pozbawioną emocji twarzą. Siwowłosy więc niechętnie przeniósł na niego swoje rozbawione, troszkę wyzywające spojrzenie.

— Podpiszą — odparł twardo Uchiha, nawiązując do umowy. — Poza tym o nasze fundusze nie musisz się martwić. Od tego ja tu jestem.

Suigetsu roześmiał się sztucznie. Wyczuwał, że atmosfera zrobiła się jeszcze bardziej napięta. Zresztą łatwo było to zauważyć po napiętej sylwetce bruneta i po tym, jak wrogo zmrużył kocie oczy.

— Wyluzuj, tylko żartowałem — stwierdził nonszalancko, acz Sasuke nie wydawał się poruszony jego skruchą. — Jestem świadom, że ty się nigdy nie mylisz, co nie? Jak to mówią, Uchiha cokolwiek powiedzą jest prawdą. A jeżeli nie jest, to nią będzie.

Sasuke stał jeszcze tak przez chwilę, po czym drgnął i bez słów zaczął zbierać porozrzucane dokumenty. Oczywiście rozumiał do czego zmierzał jego współpracownik. Za czasów, gdy to Fukagu zarządzał firmą te słowa gościły często na ustach doinformowanych, częściej zaś odkąd to Sasuke przejął rodzinny biznes. Ale nie lubił jak tak mawiali. Doprowadzało go to do niewymownej irytacji, ponieważ w ten sposób sugerowano, iż pieniądze Uchiha mogą kupić cały sukces. Tyle że to tak nie działo. Żeby stać tutaj, gdzie teraz, Sasuke musiał pokonać długą, żmudną drogę. Być perfekcyjny, jednocześnie będąc skażonym światem interesów.

— A tak między nami... — Suigestu zastukał palcem o blat. Prawdę mówiąc wyglądał na bardziej zadowolonego, niż chwilę temu. — Jak tam twoja nowa ofiara? Już zaliczona?

— Mówiłem ci, że masz się tym nie interesować. — Sasuke odłożył w teczkę papiery i sam oparł się o szybę wieżowca. Dłonie skrył w kieszeni spodni. — Jeszcze nie, ale będzie.

— Och, nie wątpię — parsknął Suigetsu. — Jestem pewny, że wkrótce nie zostanie nic z tego niewiniątka. Czy on w ogóle wie, co to kutas? No tak, przecież sam go ma...

— Zamknij się, Sui — nakazał Sasuke, chociaż zrobił to beznamiętnie, jakby wcale nie przykładał do tego wagi.

— No ale, czy nie mogę się dziwić twego wyboru? Chłoptaś... o ile pamiętam dawno nie gustowałeś w męskich tyłkach. Raczej pieprzyłeś każdą napotkaną laskę. Jestem po prostu... zdezorientowany?

— Zawsze byłeś zbyt ciekawski — potwierdził Uchiha. — A ja nigdy nie zwykłem zaspokajać twej ciekawości, prawda?

— Cóż... — zaczął Suigetsu, ale w tej samej chwili rozdzwonił się telefon. Sasuke wolno wyciągnął komórkę, zerknął na nią beznamiętnie — przy czym jego prawa brew uniosła się delikatnie — następnie zaś ze spokojem odebrał. Suigetsu wtenczas przyglądał się, jak Uchiha słucha tego, co do niego mówił dzwoniący. Jego porcelanowa maska nic nie zdradziła. Dopiero, gdy skończył, Suigetsu usłyszał:

— We wtorek podpisujemy umowę.

***

— Czy ty w ogóle ostatnio sypiasz?

TenTen stanęła nad Naruto, który dobrą chwilę siedział na ławce przed szkołą i nerwowo obracał telefonem w dłoni. Rzeczywiście blondyn nie przedstawiał sobą wzoru do naśladowania. Wymięta bluza, pomarańczowy, pobrudzony plecak i podkrążone, niemal sine oczy. Wzrok zaś błądził nieprzytomnie po nachylonej dziewczynie.

— Ja... — wypalił, acz przerwał w następnej sekundzie. Fakt faktem przyjaciółka miała rację. Naprawdę przez prawie półtorej tygodnia miał problemy ze snem. Wszystko przez to, że od tamtego znamienitego SMSa Sasuke Uchiha nie odezwał się już więcej. I także nigdzie go nie spotkał, po prostu zdawało się, iż wyparował z jego życia. Nie wiadomo czemu, Naruto czuł nieprzyjemny uścisk w piersi, a jakąkolwiek wiadomość zawsze odbierał drżącymi dłońmi, łudząc się, że to jednak on.

Spotykało go natomiast rozczarowanie.

— Możliwe, że nie sypiam tyle, ile powinienem — ponowił.

— Czy to przez Kibię nie możesz spać? Znowu sprowadza kumpli do grania w rpg?

— Nie, nie to po prostu... mam koszmary.

TenTen zmarszczyła czoło.

— Koszmary? — powtórzyła niezbyt przekonana. — Nigdy nie miałeś codziennie koszmarów. Coś się stało?

Naruto naprawdę nie zamierzał martwić przyjaciółki, ale doprawdy nie wiedział, co ma powiedzieć, by nie wyjawić prawdziwych powodów swojej bezsenności. Jedynym racjonalnym wyjściem było więc kłamstwo.

— Od tamtej sytuacji w barze martwię się, że wiesz...

Nagle dziewczyna niemal podskoczyła, a na jej licu namalowało się zrozumienie. TenTen miała to do siebie, że była podatna na problemy dotyczące jej samej.

— Że ktoś znowu się na mnie rzuci? Oj, Naruto — uśmiechnęła się promiennie, przysiadając tuż obok i przytulając. Uzumaki w tym momencie poczuł ciężką do przełknięcia gulę w gardle. — Uwierz, że nic mi się już nie stanie. Teraz zamierzamy chodzić na imprezy od razu z kumplami Sakury, w razie czego.

Naruto na te słowa ledwo powstrzymał się przed przewróceniem oczami. Nie starał się po raz kolejny jednak umoralniać jej, ponieważ wiedział, że TenTen znowu zmieni temat. Zresztą i tak po chwili się z nim żegnała, bowiem na horyzoncie znalazły się nowe, starsze koleżanki.

Akurat przybył zdyszany Kiba i także nieprzyjemnym wzrokiem zerknął w tamtym kierunku.

— Co za dziwki — stwierdził sucho.

— Dokładnie. Gdzie ty w ogóle byłeś tyle czasu? — spytał zdumiony Naruto. — Mieliśmy o trzynastej być w kinie na tym horrorze, a jest za dziesięć.

— U dziewczyny, zdążymy. — Kiba jak zwykle był pozytywnej myśli. Ponadto nawet mu nie drgnęła powieka, gdy powiedział "dziewczyny". Nie, żeby Naruto to dziwiło, ale dalej się krzywił, kiedy coś takiego słyszał. Kiba bowiem zwykł mieć dziewczynę na jeden dzień, na drugi już nie pamiętaj jej imienia, a Naruto nienawidził takiego zachowania.

***

Po kinie dąłączyli jeszcze do jakieś małej domówki, ponieważ jak zwykle przyjaciel był nieustępliwy. A potem niestety znalazł sobie kolejną panienkę i całkowicie zapomniał o Naruto. Blondyn więc siedział sam, pijąc tylko sok i zastanawiając się co tutaj robi. Koniec końców więc nałożył kurtkę oraz buty, po czym wyszedł przez nikogo niezauważony i ruszył wąskim chodnikiem w kierunku własnego mieszkania.

— Nie wyglądasz najlepiej.

Zamarł w jednym momencie. Poczuł jak jego serce podskakuje niemal boleśnie w klatce piersiowej, a oddech przyspiesza zupełnie nierównomierny na dźwięk ochrypłego, zimnego głosu. Nadal myślał, iż się przesłyszał, póki nie odwrócił się, by zobaczyć opartego o czarnego bentleya mężczyznę odzianego w ciemny garnitur, z tym że koszulę miał rozpiętą, a krawat poluzowany. Zaś wzrok nieprzyzwoicie intensywny, jakby chciał go pożreć.

— Co pan tutaj robi?

To było pierwsze pytanie, jakie mu się nasunęło.

— Dokładnie trzydzieści dwie minuty — powiedział szorstko, wyciągając kluczyki.

— Co? — Naruto przygryzł wargę, w ogóle nie rozumiejąc. Coraz bardziej zastanawiał się, co się dzieje. Był totalnie zdezorientowany.

— Tyle się jedzie do mojego mieszkania. Wsiadasz? — zapytał, otwierając zgrabnym ruchem drzwi auta. — Chcę ci pokazać swoje łóżko.

Dotyk Diabła || SasuNaru ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz