Ja wiem, że ten rozdział jest dość krótki, ale to dlatego, że największa akcja zacznie się w kolejnej części. Więc naprawdę wybaczcie. Wybaczcie także, iż tak dawno nic nie wstawiałam, ale ostatnio pochłania mnie inny projekt oraz wena zupełnie ze mną nie współpracuje. Prawdę mówiąc to jeden z najdłuższych kryzysów... No ale muszę to jakoś przetrwać i liczę, że mi się to uda. A na chwilę obecną zapraszam do czytania ;)
Telefon Uzumakiego co rusz postukiwał nerwowo o blat stołu. Siedemnastolatek trzymał go nieporadnie w dłoniach i wybijał nieświadomie rytm. Spojrzenie zaś wbijał w przyciemniony ekran.
— Co? Książę się nie odezwał? — zapytał Inuzuka bezczelnie, kiedy wszedł nonszalancko do pomieszczenia. Na szyi miał słuchawki, z których leciały przygłuszone rockowe kawałki.
— Tak jakby — przyznał Naruto z westchnieniem. Przyjaciel wtenczas zdążył wziąć duży słoik nutelli z lodówki i łyżeczkę, by zaraz potem dosiąść się naprzeciwko blondyna.
— W ogóle, stary, co o nim tak naprawdę wiesz?
Naruto zamarł. W jednym momencie odłożył smartphone'a na bok i przeczesał palcami swoje roztrzepane włosy. Prawdę mówiąc też się nad tym zastanawiał. Tyle tylko, że to dopiero był początek ich znajomości, miał przecież czas by poznać Sasuke... a przynajmniej tak to sobie tłumaczył.
W sumie to za cholerę nie wiedział, co ma odpowiedzieć Kibie. Żadne z ułożonych w głowie zdań, nie brzmiało zbyt dobrze.
Ku uldze Naruto, przed odpowiedzią uratował go dzwonek do drzwi.
***
Zadowolony uśmieszek Uchihy nie dało się pomylić z żadnym innym. Siedział teraz w swoim skórzanym, okręcanym fotelu i bez skarg wypełniał podsuwane przez Suigetsu papiery.
— Pieprzyłeś go. — To nie było pytanie, to było jawne stwierdzenie. Suigetsu miał to do siebie, że nie lubił owijać w bawełnę.
Ostatni podpis, szarowłosy mężczyzna pochylił się i miał już zabierać dokumenty z biurka, ale zastygł, bezczelnie patrząc w czarne, zimne oczy Sasuke. Wymienili nieprzyjemne spojrzenia, niczym wyzwanie.
— Mówiłem ci, że to nie twój interes — powiedział sucho brunet. Możliwe, że każdy inny by się wzdrygnął, acz Hozukiemu nawet nie drgnęła powieka. Zaśmiał się po prostu szyderczo na to stwierdzenie.
— Naprawdę myślałem, że to dłużej potrwa — stwierdził, po czym pochylił się jeszcze bardziej. — Ale powiedz... miał ciasny tyłek?
Sasuke nagle poderwał się gwałtownie, natychmiast w pięść chwytając białą koszulkę Suigetsu, która rozpięła się przy tym ruchu. W tym właśnie momencie do pomieszczenia weszła rudowłosa sekretarka Karin. Spłoszona zerknęła na nich, trochę dłużej zatrzymując wzrok na szarowłosym. Nie wycofała się jednak, także głos jej nie zadrżał, gdy oświadczyła:
— Pańska matka czeka na dole.
Głośne przekleństwo wyszło z ust Uchihy. Potem brunet popchnął Hozukiego, który dalej uśmiechał się szaleńczo i ruszył w stronę wyjścia. Towarzyszyła mu przy tym Karin, dopiero potem skręciła do swojego gabinetu, pozostawiając Sasuke samego.
Mikoto Uchiha w krwiście czerwonej sukni stała na środku korytarza, niby oglądając powieszone na ścianach obrazy. Jednakże, gdy tylko usłyszała kroki Sasuke, natychmiastowo odwróciła się do niego, posyłając swój promienny uśmiech. Brunet musiał się powstrzymać przed jawnym skrzywieniem.
— Co tutaj robisz, matko? — zapytał ostro na wstępnie, acz Mikoto nie wyglądała wcale na urażoną. Wyżej uniosła podbródek i rzekła:
— Chciałam cię osobiście powiadomić, że dzisiaj wyprawiam bankiet i masz się na nim stawić.
Nie było żadnego ale. Mikoto nie prosiła, ona żądała. Oczywiście nie można było jej w żaden sposób odmówić, ponieważ mogło się zrobić nieprzyjemnie. Sasuke zaś nie chciał robić scen we własnej firmie, szczególnie, że wkrótce miał kolejne spotkanie biznesowe.
— O której? — Jego głos był zimny niczym lód, oczy wyrażały czystą nienawiść.
— Dwudziestej drugiej, możesz przyprowadzić kogoś jeżeli chcesz — odparła dalej będąc zupełnie nie wzruszoną na reakcję syna. Była niczym aktorka na scenie. Wykwitna aktorka, która prowadziła całe show. — I nie spóźnij się.
Po tych słowach odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę wyjścia. Stojący z boku ochroniarz uprzejmie zapytał, czy nie odprowadzić ją do limuzyny, ale odmówiła.
— Wszystko dobrze, panie Uchiha? — Karin przystanęła nagle tuż koło niego, jakby już czując, że zagrożenie w postaci matki szefa zniknęło. — Może podać coś do picia? Wodę? Herbatę?
Zaciśnięte dłonie mężczyzny powoli rozwierały się. Złość ustępowała beznamiętności. Poluźnił po chwili swój krawat i ostatecznie skierował wzrok na rudowłosą.
— Nie trzeba, Karin... — Zmarszczył brwi w tym momencie. Sekretarka wyczytała z jego twarzy, że w istocie nad czymś zawzięcie myśli.
— Ale właściwie mam dla ciebie pewne zadanie — dokończył, a jego kącik ust drgnął lekko.
***
Naruto otworzył drzwi. Przed nim stał kurier ubrany dość nietypowo, bo w eleganckie czarne spodnie i niebieską koszulę w kratę.
— Pan Uzumaki? — zapytał z uśmiechem, na co blondyn mimowolnie wymamrotał niepewne "Taaak?". Mężczyzna jednakże nie wydawał się zaskoczony jego reakcją, po prostu wręczył mu w czarnej pokrywie jakąś rzecz z doczepioną karteczką. Nim chociażby chłopak zdążył zapytać od kogo to, kuriera już nie było. Szybko prześlizgnął się po schodach na dół. A zaraz potem Kiba z nutellą stanął za Naruto, razem z nim odczytując na głos słowa napisane pochyłym pismem:
Dzisiejszego wieczoru moja matka wyprawia bankiet i chciałbym żebyś wybrał się na niego razem ze mną. Do listu dołączam skromny prezent.
Sasuke Uchiha.
Kiba zagwizdał na to i roześmiał się, wyrywając z rąk Naruto pokrywę z materiału, którą rozpiął. W niej zaś znajdował się idealnie skrojony garnitur wraz z krwistą, doczepioną różą.
— Mogę się założyć, że to jest droższe niż nasz miesięczny czynsz — stwierdził z zachwytem Kiba. A potem zmarszczył brwi i dodał: — Myślisz, że to Gucci?
CZYTASZ
Dotyk Diabła || SasuNaru ✔
FanfictionPierwsza część Trylogii Piekielnych Rozkoszy! Smak, który sprawia, że drżę. Zapach, który otępia moje zmysły. I dotyk, który spala mnie od środka i powoduje, że pragnę znacznie, znacznie więcej... Ten wieczór nie wydawał się jakiś nadzwyczajny. A...