Część 2

39 2 0
                                    


Przez tydzień siedziałem zamknięty w swoim pokoju. Próbowałem na wszystkie sposoby wydostać się na zewnątrz, ale ojciec użył swojej magii. Ja niestety byłem i z pewnością przez bardzo długi czas będę za słaby by się mu przeciwstawić. Zdenerwowany uderzyłem pięścią w ścianę, przez co zostały na niej pęknięcia.

~Aron!~

Moją głowę przeszył okropny ból. Złapałem się za nią rękami i oparłem o ścianę.

~Przepraszam~

Odetchnąłem z ulgą i spojrzałem na drzwi. Marzę o kawie, zaparzonej przez Uriela. Zacząłem liczyć powoli do stu, żeby się uspokoić. Podszedłem do łóżka i położyłem się na nim. Chciałbym przeczytać jakąś książkę... Czy ja naprawdę tak dużo wymagam?

~Kiedy mnie wypuścisz? Nawet nie dostaje jedzenia...~

~Bo nie pojawiasz się, gdy jem. Uniemożliwiłem ci tylko przenoszenie się do świata ludzi, a nie do kuchni~

Podniosłem się i podbiegłem do drzwi. Gdy pomyślałem o kuchni, te ustąpiły i jakby nigdy nic się otworzyły. Zrobiłem krok i znalazłem się w naszej piekielnej kuchni. Na stole stał posiłek przygotowany specjalnie dla mnie. Nie czekając ani chwili usiadłem przy stole i zacząłem jeść. Jednak po raz kolejny zatęskniłem za kawą.

***

Kolejne dni mijały mi dużo szybciej, bo nie musiałem siedzieć w tych nieszczęsnych czterech ścianach mojej sypialni. Szwendałem się bez celu po całych podziemiach, królestwie, piekle, czy jak jeszcze tam nazywają to ludzie. Co chwilę wpadałem na genialny pomysł, jakby to uprzykrzyć życie mojej śwince doświadczalnej. Analizowałem wszystkie za i przeciw. Spisywałem pomysły na kartce i podrzucałem ojcu na biurko.

Otworzyłem drzwi do jego gabinetu i przekroczyłem próg. Rozejrzałem się zaskoczony, gdy zdałem sobie sprawę, że stoję w kawiarni.

- Przykro mi, ale już zamykamy - odezwał się znajomy głos. Spojrzałem na starszego kolegę
z pracy od Uriela.

- Ja pana obsłużę - z zaplecza wyłoniła się blond czupryna, a zaraz po niej szeroki, śnieżnobiały uśmiech.

- Uriel, szef nie będzie zadowolony. Kazał nam zamknąć.

- Ten pan zawsze pije tylko kawę. Zamknę, nie martw się - Uriel podszedł do maszyny i zaczął przygotowywać mój afrodyzjak, więc zignorowałem jego kolegę i usiadłem w moim ulubionym stoliku. Chwilę później rozkoszowałem się ciepłym płynem. Podniosłem głowę i spojrzałem na młodego chłopaka, który dosiadł się do mnie z kubkiem zielonej herbaty, sądząc po aromacie.

- Dawno pana nie było - cóż za spostrzegawczość, normalnie mnie zadziwia.

- Dużo pracy - skłamałem i odstawiłem filiżankę na stół.

- Mogę zadać panu jedno pytanie? - uśmiechał się do mnie pogodnie, a ja miałem ochotę zmusić go by się sam udusił.

- Pytaj - mruknąłem krótko i ponownie upiłem łyk kawy. Siedzieliśmy sami w kawiarni.
W pomieszczeniu panował półmrok, gdyż większość świateł była pogaszona, a żaluzje w oknach zostały już opuszczone.

- Jak ma pan na imię? - zakrztusiłem się na to pytanie i spojrzałem na niego.

- Imię?

- Tak. Zawsze pan przychodzi i pije kawę zrobioną tylko przeze mnie. Jak większość ludzi, ale mam wrażenie, że pan dodatkowo mnie obserwuje.

- I to jest powód bym zdradził ci moje imię? - uśmiechnąłem się pod nosem.

- Jestem po prostu ciekaw - chłopak wpatrywał się we mnie intensywnie, swoimi niebieskimi oczami, więc odwzajemniłem ten gest.

Angel LoveWhere stories live. Discover now