Część I

93 3 0
                                    

Obserwowanie świata zewnętrznego to dla takich jak ja coś niesamowitego. Zazwyczaj nie pokazujemy się na żywo, ale ja jestem inny. Uczę się na temat ludzi, ich zachowań, ich ogólnego życia. Każdy z nich jest inny, na swój sposób wyjątkowy. Ludzie żyją z dnia na dzień, pracują, jedzą, śpią, bawią się. Cieszy ich najmniejsza głupota, jak czasami również i przeraża. Tacy jak ja rzucają im kłody pod nogi i obserwują, jak niszczą ludzką wiarę, szczęście, życie...

W ludzkiej historii jest tyle cierpienia, które w większości spowodował mój ojciec. On nienawidzi ludzi. Robi wszystko by zniszczyć dzieło Boże. Całe swoje życie słyszę, jak on to ma dużo obowiązków... W rzeczywistości nasza praca wcale nie jest taka ciężka. Wystarczy zakraść się blisko danej osoby i szepnąć jej na ucho „On cię zdradza, musisz go zniszczyć". Jedno zdanie jest w stanie zakończyć życie kilku, a czasami nawet kilkunastu ludzi.

Niektórzy ludzie jednak są oporni na nasze kuszące szepty, przez co musimy podnieść poprzeczkę. Jedną z takich osób jest młody chłopak. Średniego wzrostu, blond włosy, niebieskie oczy. Wieczny, przerażająco szczery uśmiech na twarzy. Gdyby tak doczepić mu skrzydła, mógłby robić za anioła w ludzkiej postaci... Pewnie też dlatego ma na imię Uriel. Ciekawe zrządzenie losu. Od jakiegoś czasu ten młody chłopak pracuje dla mnie jako świnka doświadczalna. Oczywiście biedactwo nie zdaje sobie z tego sprawy. Idzie przez życie jak taran, niszcząc wszystkie kłody, jakie rzucam mu pod nogi.

- Podać coś? - nawet jego głos brzmi w moich uszach jak śpiew anielski, co jeszcze bardziej motywuje mnie do zdjęcia uśmiechu z jego przystojnej, a zarazem słodkiej twarzyczki, jak to ujęły dziewczęta siedzące w stoliku obok.

- Kawę – zawsze zamawiam to samo, mimo to on wiecznie pyta, jakby chciał bym zamówił coś jeszcze.

- Oczywiście, już przynoszę – uśmiecha się delikatnie i odchodzi w stronę lady. Tymczasem ja pstrykam palcami, a na mej ofierze ląduje ciastko truskawkowe, niesione przez drugiego kelnera. Przyglądam się, jak tym razem wybrnie z tej sytuacji. Blondyn zgarnia palcem krem ze swojej śnieżnobiałej koszuli i wkłada go do ust. Delektuje się nim przez chwilę, po czym zaczyna się śmiać – Drodzy państwo, to ciasto jest wyśmienite – w tym momencie wszyscy jak na zawołanie zaczynają je zamawiać. I w taki oto sposób, kończy się każda moja próba... Pokręciłem głową i zerknąłem na książkę, którą aktualnie trzymałem w dłoniach. „Faust" Johann Wolfgang von Goethe. Przekręciłem stronę, a moim oczom rzucił się cytat idealnie pasujący do aktualnej sytuacji.

„Jam częścią tej siły, która zawsze zła pragnąc, wiecznie czyni dobro"

W takich momentach jak ten mam ochotę sprawić by na tą kawiarnię spadł meteor. Chociaż znając moje szczęście Uriel obróciłby wszystko w dobro. Po chwili dostałem swoje zamówienie. Jedyna rzecz w której nie maczałem zwinnych paluszków. Kawa przyrządzona przez Uriela smakowała wspaniale. Niestety nawet jej smak był w stanie popsuć głos w mojej głowie.

~Gdzie jesteś?~

~A czy to ważne? Wykonuję swoje obowiązki~

~Natychmiast wracaj. Nie każ mi się powtarzać~

Syknąłem niezadowolony i dopiłem swój afrodyzjak. Spakowałem wszystkie książki, a parę ich miałem. Zostawiłem pieniądze na stoliku i wyszedłem z kawiarni. Rozejrzałem się i zrobiłem krok w stronę nadchodzącego tłumu ludzi.

- Panie, twój syn powrócił – odezwał się sługa, gdy tylko pojawiłem się w domu.

- Czy ja ostatnim razem wyraziłem się niejasno?! - Przede mną ni stąd ni zowąd zmaterializował się sam władca piekieł. Duże rogi, ogon i widły w dłoni... Zawsze bawił mnie sposób w jaki go przedstawiali ludzie. Oczywiście jest to nic bardziej mylnego. Stojąca przede mną postać jest wysokim mężczyzną o kruczoczarnych włosach. Wygląda raczej jak gwiazda rocka, ubrany na czarno, z ciemnym, mrocznym makijażem.

Angel LoveWhere stories live. Discover now