Część 10

27 1 0
                                    

Długo mnie nie było co? Dzisiaj krótko, ale za to jutro będzie długo i przyjemnie :)

***************

Aron dalej wpatrywał się w okno zupełnie nie zwracając na mnie uwagi. Zsunąłem się z łóżka z wielkim trudem i zacząłem czołgać w stronę łazienki.

- Co ty robisz? – usłyszałem głos diabła i spojrzałem na niego. Nie odezwałem się tylko lekko uśmiechnąłem. Zeskoczył z parapetu i podszedł do mnie. Wziął mnie ostrożnie na ręce i zaniósł do łazienki. Pomógł mi się umyć dodatkowo mnie przy tym obmacując.

- Jesteś niewyżyty... Przypominam ci, że jestem człowiekiem.

- Wiem... Poniosło mnie wczoraj.

- I dzisiaj – dodałem cicho odprężając się w wannie. Ciepła woda ma wspaniałe właściwości. – Ciągle myślę o twojej prawdziwej naturze – mruknąłem smutny.

- Jestem synem Lucyfera... pewnie myśli, że stanę się taki jak on albo gorszy.

- A co jeśli naprawdę tak będzie? Boję się – ścisnąłem nerwowo swoje dłonie pod wodą. Aron położył na nich swoją.

- Nie będzie... Nigdy nie stanę się taki jak on... Będę lepszy, bo w przeciwieństwie do niego ja potrafię kochać. – uśmiechnął się i musnął moje usta. Oddałem drobny pocałunek i również kąciki moich ust uniosły się do góry.

***

Mijały dni przeradzając się w tygodnie. Lucyfer więcej się nam nie pokazał, ale Gabriel również. Rafael odwiedzał nas tylko czasami. Ostatnia jego wizyta zakończyła się kłótnią z Aronem. Diabeł co raz częściej wpadał w zły humor. Był zazdrosny, że Rafael mnie przytula. Przeraził mnie wtedy jego mord w oczach. Te piękne, ciemne oczy w tamtym momencie wzbudzały we mnie jedynie strach.

- Aron – potrząsnąłem jego ramieniem. Chciałem go obudzić na śniadanie. Uśmiechnąłem się i pocałowałem go w czoło. Odepchnął mnie mrucząc pod nosem przekleństwa. Zmrużyłem oczy i usiadłem na nim okrakiem. Złapałem go za nadgarstki i przycisnąłem je do poduszki po obu stronach jego głowy. Otworzył zaskoczony oczy i spojrzał w moje.

- Przeproś – odparłem bardzo poważnie.

- Co? Za co?

- Doskonale wiesz za co.

[Aron]

Chciałem jeszcze pospać. Była dopiero ósma rano w dzień wolny od pracy. Kto normalny je o tej porze śniadanie. Nie sądziłem jednak, że Uriel się zdenerwuje na moje zachowanie.

- To ty przeproś, że budzisz mnie tak wcześnie – odparłem i szybkim ruchem obróciłem nas tak, że teraz on leżał pode mną.

- Przepraszam... Że nie chciałem jeść śniadania sam... – zaskoczył mnie taką odpowiedzią dzięki czemu nie trudno było mnie z siebie zrzucić. Wylądowałem na podłodze. Uriel wstał szybko z łóżka i opuścił pokój. Był smutny... Prawie płakał... Przekląłem cicho w myślach i podniosłem się. Co jest ze mną nie tak? Zawsze pragnąłem by zdjąć uśmiech z jego twarzy. Robiłem wszystko by tak się stało. A teraz mi się udało, choć wcale się nie starałem. Uriel co raz częściej chodzi smutny i to z mojego powodu. Westchnąłem cicho przeczesując włosy. Powinienem go przeprosić. Jednak, gdy tylko o tym pomyślałem, usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi. Podszedłem do okna i spojrzałem przez nie. Uriel wyszedł z domu i skierował się w stronę miasta. Nie czekając dłużej poszedłem za nim. Chłopak poszedł do pracy. Ale dlaczego? Przecież mieliśmy dzisiaj wolne.

- O Uriel, żyć bez pracy nie możesz? – zaśmiał się nasz szef na co Uriel uśmiechnął się słodko.

- Aron dostał okresu – zażartował blondyn.

Angel LoveWhere stories live. Discover now