Gdy zostaliśmy sami, bo Gabriel stwierdził, że wraca do siebie, zacząłem obmyślać nowy plan na stracie z ojcem. Skoro był zakochany w Gabrielu, to mógłbym to jakoś wykorzystać. Problem polega na tym, że nie wiem jak...
- Nie mieszaj go w to... Nie chcę by bardziej cierpiał... – głos Uriela wybudził mnie z transu w jaki wpadłem.
- I tak nie wiem jak... Może tylko wspomnę mu o tym? Chcę znać jego reakcję...
- Chcesz sprawdzić czy on kocha Gabriela? Przecież on tego nie potrafi – Uriel od razu się zainteresował tym pomysłem.
- No to trzeba mu przypomnieć jak to jest. Myślę, że wpadnę dzisiaj na kolację... Zaraz która jest w ogóle godzina? – spytałem, gdyż okna były zasłonięte.
- Szesnasta. Dość długo spałeś jeśli o tym mowa – na twarzy anioła pojawił się zadziorny uśmieszek. Wstał z parapetu i podszedł do mnie. – Myślę, że odzyskałeś już siły.
- Jesteś niewyżyty... Wiesz, że jesteś gorszy ode mnie, a to podobno ja jestem diabłem – mruknąłem cicho i spojrzałem w błękitne oczy anioła. Niemal natychmiast w nich utonąłem.
- To źle, że cię kocham? – spytał głosem przesiąkniętym erotyzmem. I jak ja mam myśleć racjonalnie w takiej sytuacji?!
- Bardzo źle, wręcz tragicznie – ten głos... Cholera...
- Lucyfer... Podsłuchujesz tak samo jak Gabriel – mruknął Uriel i schował mnie za siebie. Serio? Będzie za mojego ochroniarza robić? Chciałem się wychylić, ale jego skrzydła mi na to nie pozwoliły.
- Gabriel... ten zakichany aniołeczek sprawia mi masę problemów. – westchnął teatralnie władca piekieł.
- To ty sprawiasz problemy jemu zazdrosny palancie – burknąłem zdenerwowany – Uriel, no wypuść mnie – dodałem szeptem, próbując rozsunąć jego skrzydła. Cholera z czego one są... Ze stali czy jak? Nawet nie drgną!
- Przegrałeś i teraz się chowasz? – prychnął Lucyfer, a we mnie aż się zagotowało. Uriel zacisnął skrzydła mocniej przez co musiałem przytulić się do jego pleców. Normalnie by mi to nie przeszkadzało, ale jesteśmy w piekle! To ja powinienem chronić jego!
- Trzeba było mnie tu nie ściągać... Czego chcesz? – Uriel kontynuował rozmowę z moim ojcem. Oczami wyobraźni widziałem, że skrzyżował ręce na piersi i patrzył na Lucyfera z przymrużonymi oczami.
- Pozbyć się anielskiej przeszkody, to chyba logiczne – w pomieszczeniu rozległ się głośny śmiech. – Jak długo jesteś w stanie go chronić? Musisz go wypuścić jeśli chcesz się obronić. Usłyszałem jęk Uriela i zacisnąłem pięści.
- Uriel przestań! Wypuść mnie!
- Zamknij się Aron... Nic mi nie jest. I nie przypalaj mi skrzydeł – na te słowa zauważyłem, że to z mojego powodu anioł jęknął. O matko jakim ja jestem idiotą.
- Wybacz – mruknąłem wywołując kolejną salwę śmiechu diabła.
- No proszę, w postaci anioła już nie jesteś takim tchórzem – zwrócił się do blondyna z wyraźną nutą odrazy w głosie.
- Gdybyś sam nie był tchórzem to może bym się bał – odparł Uriel – Aron wracamy.
- Poprawka, ty wracasz – pstryknął palcami, a moja ochrona zniknęła. Nagle poczułem się taki nagi, jakby mnie ktoś rozebrał z mojej zbroi. Pomijam fakt, że mam na sobie jedynie bokserki.
- Aż wstyd... ubierz coś na siebie. Chyba, że wolisz aby Seth i Forkas zgwałcili cię przy kolacji.
- Wątpię, że ubranie by im w tym przeszkodziło – odparłem wracając wspomnieniami do tamtego dnia. Gdybym wtedy nie poszedł z Sethem to czy teraz byłbym z Urielem? Ocknąłem się i poszedłem po ubrania. Chciałem wrócić do domu, ale władca piekieł mi to uniemożliwiał. Na wzmiankę o Gabrielu był wkurzony, spytam go o to przy kolacji.
***
Żebym nie czuł się zbyt komfortowo Seth i Forkas usiedli po mojej prawej i lewej stronie. Czułem na sobie ich wzrok i cholernie mi on nie pasował. Zerknąłem na Setha. Dalej był cały poobijany po starciu z Rafaelem. Do tego miał usztywnioną rękę, czyżby kości się nie chciały zrosnąć.
- Następnym razem wyrwę mu skrzydła – odezwał się, gdy zauważył że się przyglądam.
- Szczerze w to wątpię. Nie masz z nim szans – mruknąłem i poczułem dłoń na swoim udzie. Spojrzałem na Forkasa, który był niebezpiecznie blisko.
- Tym razem nie będzie sam, bo Daimon nie nadaje się na wojownika. Lepiej mu wychodzi grzebanie w papierach.
- Michał ci wkopał, a miałeś parę demonów ze sobą – westchnąłem na ich głupie przechwałki.
- Witaj Aronie – spojrzałem na swoją rodzicielkę, która właśnie zasiadała do stołu z ojcem.
- Cześć... Od kiedy to wy spożywacie wspólne posiłki? – zainteresowałem się tym faktem.
- To podobno był twój pomysł wpaść na kolację – odparła i położyła sobie serwetkę na kolanach. Ja natomiast spojrzałem na Lucyfera.
- To była przenośnia, ale... Zabieraj tą łapę Forkas – strzepnąłem jego dłoń.
- A właśnie, jak zamierzasz zapłacić za łazienkę? Ukradłeś nam meble – wtrącił Seth kładąc rękę na moim ramieniu. Kątem oka zarejestrowałem zwycięski uśmiech na twarzy Lucyfera. Tak chcesz to rozegrać? Dobra.
- Nijak. Podobno jestem synem władcy, więc to należało do mnie – strąciłem też dłoń Setha – przestańcie mnie dotykać, bo ich stracicie – Jak na zawołanie spojrzeli na swoje spodnie czując ból w kroczu i momentalnie się ode mnie odsunęli.
- Kiedy on się tego nauczył – prychnął Seth gasząc moje płomienie.
- Nie jestem taki jak kiedyś – zwróciłem się do ojca.
- Wydoroślałeś w końcu, jednak ten twój anioł...
- Zazdrosny, bo ciebie twój anioł nie chciał? – spytałem niesamowicie pewnym siebie głosem. Lucyfer zaskoczony rozszerzył oczy. Czyli nie słyszał rozmowy z Gabrielem tylko końcówkę jak Uriel chciał mnie znowu przelecieć.
- Mnie? Anioły są po to by je zabijać – syknął.
- Nawet Gabriel, którego kochałeś? – na jego obliczu zagościło pełno sprzecznych ze sobą uczuć.
- Wyjdźcie! – huknął wściekły, gdyż ośmieszyłem go przy jego podwładnych.
- Wiedziałaś o tym mamo? Ojciec jest zakochany w Gabrielu, ale ten go odrzucił i dlatego staruszek zrobił się zgorzkniały i sztywny – kontynuowałem swoja wypowiedź. Magle poczułem znajomy ból uderzając o ścianę, w której to tym razem ja zostawiłem dziurę, a nie jak poprzednio. Skrzywiłem się lekko i podniosłem z ziemi. Spojrzałem prosto w czarne oczy Lucyfera.
- Zamknij się...
- Bo co? Zabijesz mnie? Aż tak go nienawidzisz? Mam w sobie jego i twoją krew. Będzie cierpiał, nie chcesz tego? – cholera, nigdy go takiego nie widziałem. On go dalej kocha! Cierpi, bo archanioł go nie chce...
- Jego krew? – zaraz? On o tym nie wiedział?!
- Teraz jestem synem Gabriela. Masz z nim dziecko, fajnie co nie? – mruknąłem, ale zaraz po tym poczułem jak robi mi się słabo. Co jest? Co on mi robi? Uriel... Zamknąłem oczy i zapanowała ciemność.
[Uriel]
Myślałem, że zejdę na zawał, gdy pojawiłem się w piekle. Jednak mój lęk zniknął, gdy postanowiłem chronić Arona. Jednak co z tego skoro znowu jestem w domu?!
- Gabriel! Rafael! Potrzebuję was! Błagam! – w pokoju zrobiło się jasno, gdy wezwani zjawili się w moim pokoju.
- Gdzie Aron? – spytał Gabriel. Nie wyglądał zbyt dobrze.
- W piekle... Lucyfer nas tam zabrał, ale mnie wyrzucił... Boję się o Arona.
- Gabriel? Co ci jest? – Rafael zmartwił się widząc drugiego archanioła.
- Nie wiem... Czuję się jakby coś mnie wzywało, ale moje ciało z tym walczy...
- Lucyfer – szepnąłem wystraszony – On próbuje cię ściągnąć do piekła.
- Moja krew... Musiałby... Aron... Co Aron mu powiedział?!
- Nie wiem... Chciał sprawdzić czy Lucyfer dalej cię kocha i...
- Nie mam siły... Rafael, zabierz Uriela do nieba... Poinformuj Michała, on będzie wiedział, co robić.
- A co z tobą? Nie mów mi, że...
- Pośpieszcie się! – wrzasnął na nas i usiadł na podłodze. O co chodzi z tą krwią? Jakim cudem Lucyfer jest w stanie ściągnąć tak potężną istotę do piekła? Ja to jestem pikuś, ale Gabriel!? Rafael złapał mnie za rękę i wykonał rozkaz Gabriela. Nagle poczułem ciepło, spokój i mnóstwo miłości wokół siebie. Dom... Wróciłem do domu. Rozejrzałem się po otaczającej nas polanie. Na jej końcu bawiły się anioły, a po drugiej stronie inne śpiewały pieśni. Uśmiechnąłem się, bo dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego jak bardzo brakowało mi tego widoku. Chciałbym tylko by Aron był tutaj ze mną.
- Musimy znaleźć Michała – spojrzałem na Rafaela, który rozglądał się nerwowo.
- Rafael, czy Gabriel...
- Odbijemy go, nic mu się nie stanie. Jest silny, nie da się tak łatwo...
- Ale tam jest Aron, on będzie go chronił za wszelką cenę – na te słowa mój towarzysz zacisnął dłonie w pięści i przyśpieszył kroku.
- Michał! – krzyknął błagalnym tonem, ale nic się nie stało.
- Michał potrzebuje cię! – tym razem mój głos rozległ się po polanie. Archanioł natychmiast pojawił się przed nami.
- Uriel, wróciłeś jak ci pomóc?
- Gabriel ma kłopoty... Lucyfer zdobył jego krew i próbuje ściągnąć go do piekła. Gabi mówił, że będziesz wiedział co robić – wyjaśnił szybko Rafael. Natomiast Michał z każdym jego słowem robił się co raz bardziej blady.
- Nie rozumiem tego, co krew ma z tym wspólnego? – wtrąciłem się.
- Istnieje pewien rytuał. Lucyfer potrzebował do niego czterech rzeczy. Po pierwsze coś co należało do ofiary tutaj do Gabriela, po drugie jego pióra, następnie jego krwi, a na koniec coś co Gabriel kocha ponad swoje życie.
- Czyli zdobył już wszystko. – westchnął Rafael – broszka z sukni Gabriela, gdy opuszczał piekło... Pióro podczas pamiętnej bitwy... Krew, która płynęła w żyłach Arona i jego samego, bo jest dla Gabriela jak syn.
- Żeby zniewolić Gabriela potrzebna mu będzie jeszcze jedna rzecz – mruknął Michał.
- Mówiłeś, że cztery – zauważyłem wspominając jego słowa.
- Do ściągnięcia Gabriela do piekła potrzebuje czterech, ale do zniewolenia go już tylko jednej, o którą nawet nie musi się starać.
- Miłość Gabriela do niego Samego... Ale to znaczy, że Gabi musiałby się mu oddać...
- I zrobi to jeśli od tego będzie zależało bezpieczeństwo Arona – mruknąłem przez zaciśnięte zęby. Wiedziałem, że to się źle skończy!******************
Kolejna część z perspektywy Gabriela
YOU ARE READING
Angel Love
FantastikW świecie dobra i zła wszystko może się zdarzyć. Miłość potrafi zmienić nawet najgroźniejszego demona. Aron jest synem władcy piekła, ale jak potoczy się jego życie? Czy urok osobisty niewinnej ofiary wystarczy by stał się dobry?