Część 3

27 2 0
                                    


[Uriel]

Szatan?! Co on tu robi?! Dlaczego się tu pojawił? Odebrałem zamówienie od Arona. Serce biło mi przy tym jak szalone. Poszedłem zrobić kawę i pomodlić się by odegnać od siebie to całe zło, jakie emanowało od króla piekieł. Przeżegnałem się, co ewidentnie rozbawiło Arona i zirytowało jego towarzysza. Dlaczego oni są razem? Znaczy już od początku wiedziałem, że Aron jest młodym diabełkiem, ale...

- Tato, to boli. Kiedyś mi głowę przez ciebie rozsadzi - jęknął chłopak trzymając dłoń przy skroni.

- To przestań odpływać, albo inaczej pogadamy - wybuchnął groźnym głosem szatan.

- Przepraszam - Aron opuścił głowę. Wydawał się być bardzo smutny. Nie zazdroszczę mu takiego ojca... Zaraz! To jest jego ojciec?! Aron jest księciem piekła?! Nie! To nie możliwe... Wyczułbym to... Powinienem... Chyba...

- Uriel, wszystko w porządku? - Obróciłem się i zobaczyłem swojego kolegę z pracy. Ron wpatrywał się we mnie - jesteś strasznie blady.

- Nic mi nie jest, coś sobie przypomniałem. - Uśmiechnąłem się szeroko, jak to miałem w zwyczaju i poszedłem obsługiwać gości. Zajmij się pracą... Nie myśl o nich... Zaraz sobie pójdą... Ale ja nie chce by sobie poszedł... Niech Aron zostanie... Zerknąłem w ich stronę. To ja tu jestem aniołem, dlaczego on błyszczy bardziej niż ja?

Jak na złość w kawiarni był ruch jak nigdy dotąd. Nie mogłem w spokoju obserwować Arona... jego kruczoczarnych, gęstych włosów, idealnie przystrzyżonych. Długością sięgały do jego oczu. Wyglądał jakby ledwo co wyszedł od fryzjera. Zawsze są takie idealne. Ciemne, prawie czarne oczy, w których po prostu można się zatopić. Tylko jeden raz miałem możliwość wpatrywać się w nie i to zdecydowanie za mało. Zerknąłem z utęsknieniem w stronę Arona i jęknąłem w duchu. Cierpiał... Wyraz jego twarzy, który zwykle łagodny i bez żadnej zmarszczki teraz wskazywał ból. Co on mu robi?!

- Urielu, jesteś dziś bardzo rozkojarzony – odezwał się rozbawiony głos. Zaskoczony odwróciłem się i zaśmiałem.

- Przepraszam, już podaje zamówienie – zdjąłem ciastko z tacy i postawiłem je przed klientką. To samo zrobiłem z kawą i z bijącym szybko sercem podszedłem do stolika, w którym siedział Aron. Jego twarz złagodniała, gdy tylko się zbliżyłem. Cokolwiek robił mu jego ojciec, to przestał gdy wyczuł moją obecność.

- Rachunek proszę. – Odezwał się władca piekieł, a ja prawie dostałem zawału, gdyż zrobił to tak nagle.

- Już podaję – mruknąłem i uciekłem na zaplecze. Uriel, spokojnie... Ponownie się przeżegnałem i wróciłem z rachunkiem. – Zapraszam ponownie. – Uśmiechnąłem się, a władca piekieł zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem. Starałem się nie pokazywać, że mnie to rusza. Mężczyźni wstali od stolika, dzięki czemu mogłem dyskretnie obrzucić mój ideał wzrokiem. Czarne spodnie i tego samego koloru koszula, rozpięta u góry ukazując srebrny łańcuch na szyi. Jasna karnacja dodawała mu uroku i współgrała z ubiorem. Wyglądał idealnie, a ja oczami wyobraźni widziałem umięśnione ciało. Zerknąłem lekko w górę i poszerzyłem uśmiech. Przez dosłownie chwilę mogłem utonąć w tym cudownym spojrzeniu ciemnych oczu.

- Dla takiej kawy zawsze – melodyjny głos z nutką namiętności przeszył moje uszy. Chcę go lepiej poznać... Muszę go lepiej poznać...

Gdy tylko mężczyźni wyszli z kawiarni zapanował w niej niesamowity spokój. Tak jakby sama obecność szatana wywierała wpływ na wszystko wokół. Posprzątałem stolik i zająłem się pracą.

Angel LoveWhere stories live. Discover now