Część 19

15 1 0
                                    


Zerwałem się z łóżka ciężko oddychając. Spojrzałem na swoje ręce i poruszyłem skrzydłami. Nic... Kompletnie nic, żadnych kajdan, żadnego bólu... Przetarłem dłońmi roztrzepane włosy. To tylko sen... Zwykły sen... Uśmiechnąłem się i wygrzebałem z pościeli. Muszę się upewnić. Zszedłem na ziemię i pojawiłem się w sypialni Uriela. Widok jaki zastałem totalnie mnie rozczulił. Otóż Uriel skuł siebie i Arona kajdankami. Dodatkowo owinął się wokół bruneta jak wąż. Lucyfer musi im nieźle dawać w kość skoro śpią razem aż tak złączeni.

- Gabriel? Co ty tu robisz? - usłyszałem zaspany głos Arona. Wpatrywał się we mnie intensywnie.

- Miałem koszmar i sprawdzam czy jesteście cali i zdrowi. Ale wiesz, że to nie powstrzyma twojego ojca? - Wskazałem na kajdanki.

- Powiedz to Urielowi – zaśmiał się cicho, by nie zbudzić blondyna.

- Aronie, czy Lucyfer wie o naszej rozmowie? - Ściszyłem głos jeszcze bardziej, dzięki czemu młody diabełek domyślił się, o co pytam. Musiałem się tego dowiedzieć, bo te koszmary męczą mnie od naszej rozmowy.

- Wie... Ale nie wszystko... Wygarnąłem mu tylko, że jest skończonym idiotą, który nie wie, co to miłość i że nigdy na nią nie zasłużył skoro jest tym, kim jest. Wywalił mnie zaraz po tym z piekła. Chyba podkopałem jego reputacje zdradzając podczas kolacji, że był zakochany.

- Więcej ci nic nie powiem – prychnąłem – nie jestem kartą przetargową...

- Ja też nią nie jestem... - syknął Aron i zmrużył oczy – zresztą jak mówiłeś to twoja wina, że on taki jest, mógłbyś mu się przyznać, że...

- Nie... To nic nie zmieni... Jego serce już nie należy do mnie...

- Co ci się śniło, że tak panikujesz? - tym pytaniem Aron trafił w samo sedno sprawy.

- Nie ważne, same głupoty, które mogłyby stać się prawdą, gdyby ktoś chwilę pomyślał. Aż dziw bierze, że on jeszcze na to nie wpadł – westchnąłem i usiadłem na parapecie.

- Mówisz o tym bezużytecznym ojczulku? Nie przeczę... Sprytem, to on nie grzeszy...

- Lucyfer zawsze wszystko załatwiał siłą – uśmiechnąłem się na własne wspomnienia.

- Ty oszalałeś Gabrielu, albo jesteś na doskonałej ku temu drodze – odparł poważnie Aron, a ja spojrzałem na niego zaskoczony.

- O czym ty mówisz?

- Ostatnio ciągle się uśmiechasz na wzmiankę o tym padalcu, a mi w tym momencie robi się niedobrze. Uriel obudź się, nasz tatuś ma problemy z głową – brunet potrząsnął delikatnie ramieniem chłopaka.

- Nasz tatuś? - Uriel spytał zaspany, a potem spojrzał na mnie – Aaaa Gabriel – zachichotał. - On zawsze miał te problemy, nasiliły się?

- Hahaha, widzę, że odziedziczyliście po mnie poczucie humoru – mruknąłem rozbawiony. Jak byli mali, to tylko oni potrafili mnie zagiąć. Chyba Rafael miał rację, że kiedyś moje żarty odwrócą się przeciwko mnie. Cóż za ironia losu...

***

- Gabriel! Lucyfer znowu porwał Arona! Zrób z tym coś! - zdenerwował się Uriel, gdy tylko się obudził. Tak ciągle wyglądają poranki na ziemi, a ja grzecznie pojawiam się na każde zawołanie, gdyż jestem jego opiekunem.

- Co mam zrobić Urielu? Mówiłem, żebyś wrócił do domu i zabrał Arona ze sobą.

- Ale on nie chce... Czasami mam wrażenie, że on ciągle ma nadzieję, że... Sam nie wiem. na co.

Angel LoveWhere stories live. Discover now