Rozdział 1

46 1 0
                                    

Właśnie skończyłam brać prysznic. Wyszłam z kabiny i stanęłam przed lustrem wpatrując się w swoje odbicie. Długie brązowe włosy opadające na ramiona. Szare oczy pozbawione jakichkolwiek uczyć. Nieliczne blizny po samookaleczaniu. Tak to właśnie ja. Nienawidzę siebie za to jaka jestem ale nie zmienię tego. Muszę się z tym pogodzić chociaż nie jest to łatwe. Jeszcze chwilę stałam tak myśląc nad tym jaka jestem po czym wytarłam się w ręcznik którym później owinęłam swoje ciało. Wyszłam z łazienki którą mam połączoną z pokojem i zauważyłam moją mamę gżebiącą po mojej torebce. Na początku jakoś bardzo się tym nie przejęłam, dopóki nie zauważyłam jak kobieta wyjmuje z niej woreczek z białym proszkiem.

-Vanessa co to mam być?!- kurwa zapomniałam schować ich w bezpieczne miejsce.

-Co cię to kurwa interesuje?

-Jak ty się do mnie odzywasz młoda damo!

-tak jak mi się podoba a tak w ogóle to czemu gżebałaś w moich rzeczach!

-Bo nasza sąsiadka widziała jak wkładasz jakiś woreczek z jak to ona powiedziała "podejżaną zawartością" do swojej torebki i chciałam się przekonać czy mówi prawdę. Jak widać TAK.

-No i co cię to obchodzi.

-Obchodzi bo jesteś moją córką!

-Nagle sobie przypomniałaś że masz córkę gratuluję a teraz wypierdalaj bo chce iść spać.

-Nie myśl sobie że ci to odpuszczę- powiedziała po czym wyszła z mojego pokoju.

Pewnie już poleciała do ojca na skargę jaka to ja jestem zła, niedobra i w ogóle najgorsza... norma. A on jak zawsze będzie miał na mnie wyjebane, więc w sumie nie ma się czym przejmować.

Przebrałam się w piżamę składającą się jedynie zza dużej koszulki mojego chłopaka i majtek. Po czym położyłam się do łóżka i od razu zasnęłam.

#

Obudziłam się dość wcześnie, bo niewiele przed 8. Nie chciało mi się jeszcze wstawać więc wzięłam telefon i zaczęłam sprawdzać media społecznościowe. W sumie nie było nic ciekawego więc po chwili wstałam z łóżka i podeszłam do szafy przed którą stanęłam na dłuższą chwilę zastanawiając się nad dzisiejszym ubiorem. Po jakimś czasie zdecydowałam się na crop topu i rurek z wysokim stanem i dziurami na kolanach oczywiście wszystko w czarnym kolorze. Związałam włosy w niechlujnego koka i nałożyłam lekki makijaż.

Schodząc na dół do kuchni dostałam SMS-a.

Brad💖:
spotkajmy się w naszym miejscu 😘

Ja:
Oki 💓😘

Nie zdziwiło mnie to że znowu jestem sama w domu. Rodzice pracowali do samego rana do późnej nocy. Wzięłam jabłko z koszyka który jest na wyspie kuchennej i chciałam wyjść z domu, ale zauważyłam kartkę na drzwiach.

Droga Vanesso,
Gdy wrócimy z pracy chcemy , abyś nie była pod wpływem żadnych narkotyków ani alkoholu. Musimy poważnie porozmawiać.
Mama i Tata❤

Zerwałam liścik z drzwi, po czym zgniotłam go i rzuciłam za siebie. Wzięłam deskorolkę, która stała obok drzwi i pojechałam do opuszczonej fabryki, która znajdowała się około 2 kilometry od mojego domu. Gdy dojechałam na miejsce zauważyłam Brada siedzącego na starej, zniszczonej kanapie. Na jego widok na moją twarz wpłyną mały uśliech. Tylko przy nim czyje się dobrze. Podeszłam do niego po cichu od tyłu, zasłaniając mu oczy dłońmi.

-Zgadnij kto to?

Chłopak automatycznie odwraca się w moją stronę, przyciągając mnie do siebie i namiętnie całując.

-Tęskniłem

-Ja za tobą też

-Jak ci minął wczorajszy wieczór?

-Szkoda słów. Matka znalazła u mnie dragi.

-Uuu... To słabo. Współczuję ale nie mówiłaś że to moje?

-Nie no co ty! Ale mam mieć dzisiaj z nimi "poważną rozmowe"- powiedziałam sarkastycznie.

-To może wcześniej się trochę odpreżysz a ja ci w tym pomogę co ty na to?- uśmiechną się uwodzicielsko kładąc swoją dłoń na moim udzie bardzo blisko krocza. Nie zdążyłam nawet nic powiedzieć jak zacząć mnie namiętnie całować i wsuwać drugą dłoń pod moją bluzkę. Szybko go odepchnęłam wstając i mówiąc że muszę coś jeszcze załatwić na mieście po czym stamtąd odeszłam nawet się nie żegnając.

#

Wróciłam do domu koło 20. Zaskoczyło mnie to, że wchodząc do salonu spotkałam rodziców, którzy patrzyli na mnie morderczym wzrokiem (a przynajmniej matka).

-Miałaś być w domu przed nami!- wrzasnęła wściekła.

-W dupie mam was i to co do mnie mówicie! Prawie nigdy was nie ma w domu!

-Od teraz nie musisz się tym przejmować, ponieważ jutro wyprowadzasz się do Ash'a- oświadczyła, jakby była na konferencji. Po tych słowach doznałam chwilowego szoku.

-Wy jesteście popierdoleni! Nie ma takiej opcji że ja z nim zamieszkam. Nigdzie nie jadę!

-Decyzja została podjęta. Lot do Sydney masz jutro o 11. Lepiej idź się pakować- powiedział oficjalnym tonem ojciec.

-Nie zgadzam się!- wkurwiona wyszłam z domu trzaskając drzwiami.

Broken GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz