From the dark

1.3K 55 7
                                    

Rozdział 5- z ciemności

Kylo od prawie tygodnia nie widział się z Rey. Po spotkaniu na niszczycielu powiadomiła go, że musi się czymś zająć i przez kilka dni nie będą się kontaktować, minęło jednak sporo czasu a Ben czuł, że stało się coś złego. Postanowił więc się z nią połączyć jednak gdy to zrobił nie widział jej ani nic tylko ciemność. Czyżby nie żyła? Nagle jednak usłyszał cichy szloch.
- Ktoś tu jest?- spytała dziewczyna.
- Rey, to ja Ben. Co ty tu robisz?
Rey nie była pewna, czy powinna zdradzać mu szczegóły akcji lecz nie miała przecież z kim porozmawiać.
- Razem z Poe lecieliśmy tutaj uratować dwójkę dzieci, jednak rozbili nasz statek i obudziłam się tu. Nic im nie zdradziłam oni jednak powiedzieli mi, że Poe zginął- powiedziała.
Kylo nigdy nie lubił tego pilota jednak postanowił tego nie mówić bo czuł w jej głosie żal. Jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności i widział zarys Rey, płakała a on nie wiedział co zrobić.
- Jak mogę ci pomóc Rey?- spytał.
Rey zapisała coś na skrawku papieru, który dał jej Ben i schowała wiadomość w jakimś medalionie.
- Musisz to dostarczyć Ruchowi Oporu, znajdź jakiegoś samotnego członka i daj mu to, lecz nie podążaj za nim do bazy- powiedziała dając mu medalion.
- I nie zaglądaj do środka- dodała.
- Nie mogę Rey, to naprawdę może mi zaszkodzić, nie zrobię tego- odparł.
- Ben, weź ten medalion, on nie może tu zostać- rozkazała.
Ben prychnął i schował medalion do kieszeni i tak nie zamierzając go nigdzie dostarczać.
- Ben proszę cię... muszę się stąd wydostać...
- Rey, zabiorę cię stąd, znajdę cię, obiecuję- powiedział Ben i nie czekając na sprzeciw dziewczyny zniknął.

********************
Rey siedziała znów sama w ciemności gdy nagle ujrzała w oddali nikłe światło, drzwi otworzyły się. Rey była przerażona więc skuliła się przy ścianie. Do pomieszczenia weszła dziewczynka, która wyglądała na około sześć lat.
- Jesteś twilekanką?- spytała Rey gdy ujrzała jej lekku.
- Nie wolno mi z tobą rozmawiać- powiedziała stanowczo.
Dziewczynka zamiatała podłogę.
- Znasz Sairę i Sann? Jestem tu aby je stąd zabrać- powiedziała Rey.
- To nieźle ci idzie- skomentowała dziewczynka nie przerywając sprzątania.
- Mój statek się rozbił a mój towarzysz zginął ale...
- Czekaj, pilot Ruchu Oporu?- przerwała jej twilekanka.
Rey kiwnęła głową.
- Był tutaj żywy, nie wiem co się z nim stało ale oni nie zabijają jeńców, sprzedają ich więc jeśli był posłuszny...
- to jest szansa, że żyje- dokończyła Rey. - ale go tu nie ma więc muszę was stąd zabrać sama.
- Pracujesz dla dziadka Lando?
- Można tak powiedzieć, jeśli chcemy się stąd wydostać to potrzebuję twojej pomocy.

*********************
Kilka godzin później w drzwiach pojawiły się trzy dziewczynki. Ta z którą Rey rozmawiała wcześniej nazywała się Saira, miała ona błękitną skórę, zielone oczy a jej lekku ozdabiały turkusowe wzory. Przyszła także jej siostra Sann, miała ona pomarańczową skórę, brązowozielone oczy i żółte wzory na lekku. Dziewczyny były siostrami a ich rysy twarzy były prawie identyczne, w ciemności Rey miała trudności z odróżnieniem ich. Trzecia dziewczyna była jedną z ostatnich przedstawicieli gatunku Vairy, pracowała tu od wielu lat. Vairanie mieli ludzki wygląd, jedynie ich oczy i włosy były fioletowe i podobno potrafili oni latać. Rey obiecała, że wydostanie stąd całą trójkę a dziewczyny opowiadały jej o tym, co znajdowało się poza celą. Rey stopniowo tworzyła mapę kamieniem na ścianie. Za każdym razem, gdy dziewczyny przynosiły jej jedzenie lub wodę podawały więcej szczegółów. Rey nigdy nie żyła w luksusach jednak teraz każda minuta w ciemności na twardej podłodze wydawała się wiecznością. Jak najszybciej chciała się stąd wydostać, jednak potrzebowała planu. Jej rozmyślenia przerwali strażnicy podnosząc ją z podłogi i wyprowadzając w kajdanach. Światło drażniło jej oczy, a gdy wprowadzili ją do jakiegoś pomieszczenia musiała mrugać kilka razy gdyż widziała coś co nie mogło być prawdą. A jednak było.
- Oj nie, nie sprzedam ci jej za tyle. Chcę dwunastu tysięcy.
Rey słyszała jak jakiś ogromny bogato ubrany stwór, który prawdopodobnie był właścicielem niewolników targuje się z Benem. Stwór myślał, że Rey jest zwykłą osobą lecz musiał zauważyć iż Benowi zależy i próbował przekonać go aby załatwił większą ilość pieniędzy.
- Daj mi z nią chwilę- rozkazał Ben.
Stwór jednak pokazał coś strażnikom a oni przyłożyli ostrze do gardła Rey. Rey ujrzała uśmieszek triumfu  na twarzy Bena do połowy zakrytej kapturem. Przesunął pelerynę odsłaniając pas do którego przyczepiony był miecz świetlny i sakiewka. Chciał ich wystraszyć, wyglądał jakby mógł wygrać każdą walkę jednakże jego słowa złagodziły sytuację:
- Zapłacę.
Strażniczy popchnęli Rey w jego stronę. Ben objął ją.
- Znalazłem twój miecz przy szczątkach statku, znajdź dziewczynki i biegnijcie do skalistej doliny- szepnął do jej ucha.
Rękoma którymi obejmował ją w pasie rozpiął jej kajdany i podał miecz, tak aby nikt nie zauważył.
- Zabierzcie ją już- rozkazał Stwór.
Rey prędko pocałowała Bena zanim strażnicy wyprowadzili ją. 
- Zdajesz sobie sprawę, że cię nie wykupił, złotko?- spytał strażnik kąśliwie.
- Pewnie myśli, że jeszcze po nią wróci. A ten facet to nie był przypadkiem rycerz Rena?- odparł drugi.
- Słyszałem, że Kylo Ren zabił resztę podczas szkolenia aby pokazać, że jest najlepszy. Zresztą rycerze Rena nie mają uczuć. W sumie dziewczyna może być jego zabaweczką- odpowiedział pierwszy.
- On musiał ukraść ten miecz. Przecież Jedi też nie może być bo już ich nie ma- skomentował drugi.
- Jesteś tego taki pewny?- spytała Rey i aktywowała swój miecz. Zamachnęła się i przecięła nogę jednego z nich. Drugi momentalnie zaczął uciekać a pierwszy kulejąc podążył za nim.

Ja też to czuję- REYLO Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz