heat

276 34 9
                                    

01/02.12.93

Trevor bez słowa otworzył szerzej drzwi i zezwolił Townley'owi na przekroczenie progu jego domu. Tak właściwie to nawet nie wiedział, co ma powiedzieć. Zatkał go widok szatyna, przede wszystkim dlatego, że nie spodziewał się kiedykolwiek znów go zobaczyć, pomimo dobrze spędzonego czasu po akcji z rzucaniem ładunku. Mężczyzna wyglądał na całkiem szczęśliwego, co też związało mu język w supeł, gdyż taki widok niezwykle intensywnie na niego oddziaływał, aczkolwiek starał się nie pokazać tego po sobie, że zwyczajnie Michael mu się podoba. W każdym aspekcie starszego odnajdywał coś, co go w jakiś sposób pociągało. Z zamysłu wyrwał go głos mężczyzny.

- Będziesz tak stał czy chociaż pozwolisz mi przejść dalej? Poza tym, ta torba jest ciężka jak cholera i zaraz mi ręka odpadnie. - Mówiąc to, szatyn pociągnął za pasek torby, tym samym pokazując jej wielkość. Była wypchana po sam brzeg i Philips sam sobie się dziwił, że jej nie spostrzegł. Zanim Trevor ocknął się ze swoich myśli, Mikey zdążył zdjąć wierzchnie ubranie i otrzepać inne elementy stroju z topniejącego śniegu.

- Połóż ją gdziekolwiek, tu i tak jest jeden pokój. Nie zgubi się. Ale dlaczego i czym ona jest taka wypchana? - spytał brunet i skierował się w stronę wcześniej wspomnianego pomieszczenia, jednocześnie dając aluzję Michaelowi, by poszedł za nim.

- Stary, Lester powiedział mi o tym, że nie masz kasy, a żeby oszczędzić nam czasu to od razu wpadłem na pomysł. Po prostu obrobimy bank. Forsa musi gdzieś się zmieścić, dlatego jest torba. - Michael odłożył bagaż tuż przy dwuosobowym stoliku, po czym usiadł na jednym z krzeseł stojącym koło niego. - Dzisiaj jeszcze nie będziemy się tym zajmować, jest już za późno. Odpowiadając na twoje pytanie, w tej torbie jest masa broni, ładunków akurat nie brałem, bo podejrzewam, że w okolicznych bankach nie ma wielkich zabezpieczeń i też wziąłem kilka ubrań, bo nie mieszkam tutaj. A, po drodze kupiłem też kilka piw, jeśli masz na nie ochotę.

Trevor trawił słowa, które wypowiedział mężczyzna i pierwsze odczucia co do nich zaczęły do niego docierać. Pierwszy raz w życiu idzie na większą robotę, w dodatku na taką, po której prawdopodobnie od razu policja usiądzie mu na ogonie, więc był przerażony, lecz także podekscytowany. Informacja o broni niezbyt go ruszyła, bo sam ma kilka sztuk pistoletów pochowanych po różnych kątach. Przedostatnie słowa z monologu Townley'a dotarły do niego z nieco inną mocą, niż powinny.

- Chwila, a gdzie masz zamiar nocować? - zapytał i spojrzał na szatyna.

- Jeśli chcesz mnie ugościć to chętnie tu zostanę, a jak nie to trudno, poszukam jakiegoś motelu w okolicy - odpowiedział Mikey ze słabym uśmiechem.

- Tu żadnego nie znajdziesz, ta dziura nawet nie ma supermarketu, więc czuj się jak u siebie. Tylko jest jeden problem - Mówiąc to, Philips rzucił się na łóżko, które pod jego ciężarem głośno zatrzeszczało. - to jest jedyne miejsce do spania, także masz dwie opcje: albo śpisz na podłodze, albo tutaj w nogach, ale od razu cię ostrzegam, że sam ledwo się na tym łóżku mieszczę i może być ciasno - dopowiedział i wybuchnął śmiechem. Początkowy dyskomfort w rozmowie z mężczyzna zniknął, a on sam czuł się o wiele lepiej z świadomością, że jego codzienne życie chociaż przez chwilę będzie wzbogacone o takiego człowieka, jakim był Michael Townley.

W tym samym czasie szatyn starał się nie pokazać tego po sobie, że obraz tak wesołego Trevora dosłownie zatrzymywał mu bicie serca. Gdy tylko usłyszał wypływające z ust Cresta imię bruneta, bez namysłu zgodził się mu pomóc. Ponadto, podczas ich krótkiego spotkania parę dni wstecz nawet go nie zapytał o to, gdzie mieszka, co było totalną głupotą z jego strony. Przez cały ten czas obawiał się, że ich drogi na zawsze się rozeszły, lecz jednocześnie nie chciał dzwonić do Lestera o jakąkolwiek informację o pobycie Philipsa, bo wyszedłby na kogoś zdesperowanego, nawet dla jego kolegi po fachu. Powoli zaczął akceptować fakt, że Trevor coś dla niego znaczy, chociaż zna go tak krótko. Po prostu nie mógł tego powstrzymać, nawet tego nie chciał.

- Czyli bez pytania mnie o zdanie sam zdecydowałeś o miejscu, gdzie przez kilka dni będę spał, T - zaśmiał się Michael, po czym sam runął na łóżko tuż koło Philipsa, uprzednio wybierając z torby dwie butelki piwa.

- T, co to za skrót? - zapytał brunet, obracając się z pleców na bok, tak, by dobrze widzieć mężczyznę.

- Przyzwyczajenie z akcji. Jedna z podstaw. Używając skrótów imion, gliny będą miały problem z odszyfrowaniem twojej tożsamości. Tak samo trzeba pamiętać o kominiarkach i rękawiczkach, żeby i twój wizerunek był nieznany.

Trevor zadawał coraz więcej pytań, tym samym wdrażając się głębiej w tajniki przestępczości. Brunet był zachwycony wszystkimi tymi informacjami, a najbardziej chyba z tego, że Mikey odpowiadał na to wszystko bez zająknięcia, gdyż istniał w tym fachu zbyt długo, by czegoś nie wiedzieć. Najwidoczniej nie zapomniał o obietnicy złożonej na samym początku ich znajomości.

Obaj nie zauważyli, że za oknem zapadła ciemność, a padający gruby śnieg przeistoczył się w drobne płatki, delikatnie opadające na nawierzchnię jezdni. Jedyne źródło światła, jakie rozświetlało pomieszczenie, sączyło się z starego telewizora, w którym leciało przypadkowe reality show.

- Kończąc ten temat dodam jeszcze, że lepiej, żebyś zginął niż miał oddać się policji. Nie dadzą ci żyć, a jeśli coś im wygadasz to i tak będziesz zapuszkowany. Oni nie mają ulg dla nikogo, a w szczególności dla tych, co przywłaszczają sobie krajowy dorobek - powiedział Michael i przeciągnął się.

Było naprawdę późno, a on miał za sobą długą podróż, lecz nie chciał jeszcze iść spać. Philips wydawał się być zupełnie rozbudzony, co było jedynie wynikiem ostatków amfetaminy znajdującej się w jego krwi, lecz tak naprawdę młodszy był senny i tylko z zewnątrz było widać, że coś brał. - Możesz przełączyć na coś innego? Tego gówna nie da się oglądać.

Brunet ze stęknięciem podciągnął się do pozycji siedzącej, sięgnął po pilot znajdujący się na parapecie przy łóżku i podał go Michaelowi.

- Sam sobie coś włącz. I tak nie zwracam uwagi na to pudło.

Townley zaczął wciskać po kolei przyciski, poszukując swojego ulubionego kanału, na którym to przez całą dobę leciały filmy rożnego rodzaju. Po chwili bezustannego nakładania naporu na przyciski, z radością znalazł to, czego szukał i bez zbędnego ociągania zapatrzył się w ekran odbiornika. Trevor w międzyczasie zdążył zrównać swoją postać z ciałem Michaela tak, że leżeli ramię w ramię. Brunet starał skupić się na tym, co włączył starszy, lecz prawdę mówiąc był już bardzo zmęczony i czekał tylko na moment, w którym to jego gość postanowi pójść spać. Nie zapowiadało się na to, że to nastąpi szybko. Powieki Trevora z każdą sekundą stawały się coraz cięższe, a on sam bezwiednie opadał na ramię szatyna, finalnie odpływając w głęboki sen.

Mikey zupełnie zatracił się w filmie, który leciał i nawet nie poczuł, że coś mu ciąży. Gdy napisy końcowe przewijały się przez ekran, szatyn wreszcie spojrzał na to, co się wokół niego dzieje. Zdecydowanie pierwszą rzeczą, jaką poczuł to cierpnące ramię, które było przygniecione przez głowę śpiącego Philipsa. Łaskoczące kosmyki włosów młodszego próbowały wedrzeć się do jego ust, przez co był zmuszony do odgarnięcia ich ze swojej twarzy i założenie za ucho właściciela. Do jego nozdrzy dotarł przyjemny owocowy zapach, który jednocześnie nieco go zaskoczył. Mężczyzna leżący na jego ramieniu wydawał się być ostatnią osobą, która zwraca uwagę na higienę swoich włosów. Trevor także cicho pochrapywał, co momentalnie zmiękczyło serce szatyna. Mężczyzna postanowił zostać w takiej pozycji, w jakiej był i sam delikatnie położył policzek na czole młodszego kolegi. Po paru minutach zasnął.

-
Przychodzę z zapytaniem: przyspieszyć nieco rozwój wydarzeń czy jednak nie?
i pozdrawiam każdego, kto to czyta i wyłapie po drodze jakiś błąd; pisałam to wszystko w nocy i tak właściwie daję rozdział na świeżo, bez większego wyłapywania byków :|

you little prick || trikey Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz