kids

345 33 10
                                    

15.12.93

Dni przepełnione ciągłym lenistwem i nudą ciągnęły się obu mężczyznom w nieskończoność. Niestety, podczas zimy istniało niewiele aktywności, które mogłyby zająć im w jakiś sposób czas, przez co byli skazani za nieustanne leżenie na kanapie i bezmyślne przełączanie kanałów w telewizorze. Pomimo to, data rabunku jednak była bliżej niż dalej swojego finalnego punktu, co trzymało Trevora i Michaela przy zdrowych zmysłach.

Pierwszy raz od kilku dni pogoda nie była aż tak nieprzyjemna, jak ostatnio, i nawet słabe słońce przebiło się przez ciągle spadające płatki śniegu. Temperatura także wynosiła większą wartość niż zwykle, przez co na ośnieżonych ulicach pojawiało się coraz więcej ludzi, tym samym ozdabiając nieco surowy wygląd biednego miasta.

Trevor siedział przy stole i przeżuwał resztki zimnej pizzy, gdy do jego głowy wpadł pewien pomysł. W zasadzie to rzadko kiedy w jego żołądku znajdowało się co innego poza alkoholem czy słodzonymi napojami, gdyż zwyczajnie nie odczuwał w żaden sposób potrzeby spożywania czegokolwiek stałego. Przez większość czasu w jego żyłach krążyły różne używki, które powodowały właśnie brak apetytu, a czasem wręcz jadłowstręt. Ta pizza była wynikiem tego, że Townley jej nie dokończył, a nie chciał jej wyrzucać, więc Philips postanowił, co prawda z wielką niechęcią, ją dojeść.

- Mikey, chodźmy na lodowisko - rzucił brunet, jak już przełknął to, co miał w ustach.

- C-co? - Szatyn spojrzał się na Philipsa nieprzytomnym wzrokiem.

Mężczyzna w czasie gdy młodszy jadł, leżał na kanapie i robił to, co zwykle, czyli przerzucał kanały w telewizorze i od czasu do czasu odpalał nowe rulony z tytoniem. Tym razem włączył przypadkowy program opowiadający o życiu pingwinów i słowa narratora po prostu nieco go przymuliły, a nawet spowodowały to, że starszy nieomal zasnął.

- Idziemy na lodowisko - powtórzył Trevor, jednocześnie wstając i odkładając pusty talerz z okruszkami do kuchennego zlewu, by zaraz potem szybkim krokiem przejść do korytarza i założyć kurtkę oraz buty. Michael przyglądał się temu ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.

- T, dzieciaku, pogięło cię? Chcesz sobie kark skręcić i mnie narazić na kontuzję? Nie umiem jeździć. Nigdzie nie idę - odparł stanowczo szatyn, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

Uprzednio wstał i podszedł do ubierającego się mężczyzny, a jako że był nieco od niego wyższy to patrzył z góry jak młodszy wiąże sznurowadła trapera opierając stopę o brzeg komody. Trevor przerwał na chwilę czynność i rzucił starszemu zdenerwowane spojrzenie.

- Kurwa, w tym domu wykwitować można, a ty ciągle leżysz i oglądasz coś w tym pudle, przydałby ci się jakiś ruch. Jak nie umiesz jeździć to cię nauczę.

Michael był nieugięty i ciągle kręcił głową, lecz to jednak Trevor był tym bardziej upartym i bynajmniej nie zamierzał zrezygnować ze swojego pomysłu. Bez słowa chwycił kurtkę i buty starszego w jedną dłoń, a drugą owinął wokół jego nadgarstka, aby sekundę później wyciągnąć go na chłodną klatkę schodową.

- Trevor, czy ciebie do reszty popierdoliło?! - krzyknął zirytowany Townley i od razu rzucił się w kierunku drzwi mieszkania młodszego, lecz ten był szybszy i zanim dłoń szatyna pojawiła się na klamce, mieszkanie było już zamknięte kluczem, który to Trevor schował do przedniej kieszeni spodni.

Starszy był impulsywny i raczej stawiał na swoim, ale pewnych barier nie przekraczał, więc brunet był spokojny, bo wiedział, że mężczyzna nie sięgnie po klucz do jego kieszeni z powodu jego dosyć nieprzyzwoitego umiejscowienia. Michael warknął ze złości, a z jego ust wyleciała spora chmura pary. Na klatce było naprawdę zimno, ale Townley przez irytację w ogóle tego nie odczuł, co jednak zwróciło się przeciwko niemu, gdyż zaraz zaczął szczękać zębami i pocierać dłońmi o ramiona zanim reszta ciepła z niego ucieknie.

you little prick || trikey Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz