you dropped a bomb on me

296 37 13
                                    

21.11.93

Pierwsze promienie zimowego słońca zaczęły przebijać się przez barierę zasłon, gdy Trevor otworzył oczy. Odruchowo spojrzał na zegarek wiszący na ścianie naprzeciwko łóżka, lecz nie zdążył odczytać godziny, gdyż potworny ból głowy wywrócił jego gałki oczne do wnętrza czaszki. Nie pamiętał co się stało kilka godzin wstecz, ani też ile wypił. Czy też wypili, bo dopiero po chwili zorientował się, że dzieli łóżko z Michaelem.

Koło. Niego. Spał. Townley.

Ten widok przeraził go na tyle, że zapomniał o dyskomforcie w głowie i nie myśląc wiele, szybkim ruchem odkrył starszego, by się przekonać, że ten jest ubrany i nie posiada... żadnych sinych śladów czy zadrapań, które byłyby jedynie potwierdzeniem domysłów bruneta. Z ulgą przyjął fakt, iż skóra tamtego jest w pełni czysta. Gdyby do czegoś między nimi doszło... Trevor jednak nie chciał o tym myśleć. W mężczyznę ponownie uderzyła potężna fala bólu i jednocześnie doszła do tego suchota w gardle, przez co był zmuszony wstać z ciepłego materaca, aby sięgnąć po coś przeciwbólowego i butelkę wody. Pokój nie zdążył się nagrzać odkąd słońce wzeszło, dlatego też, gdy Philips znalazł to, czego potrzebował, wrócił szybko do łóżka, starając się ograniczyć wszelkie gwałtowne ruchy. Podłoga była niezwykle zimna i brunet nie chciał na niej stać dłużej niż potrzebował. Po drodze jednak potknął się o jedną z butelek po jakimś alkoholu i hałas wywołany upadającym szkłem jedynie wzmógł ból głowy, lecz nie przejął się tym zanadto. Z przerażeniem spojrzał na Michaela, który odkręcił się plecami do ściany, ukazując przy tym spokojne oblicze śpiącego przestępcy. Trevor mruknął na ten widok, gdyż taki obraz szatyna niezwykle mu się spodobał. Nie chciał go budzić, dlatego też postanowił ponownie zasnąć, ponieważ opcja siedzenia w ciszy niezbyt mu pasowała. Obrócił się twarzą w stronę Michaela i przymknął oczy, by po chwili odpłynąć w spokojny sen.

Nie było mu dane jednak długo spać, gdyż gwałtowne potrząsanie jego barkiem skutecznie wyrwało go z objęć snu.

- Trev, masz jakieś tabletki przeciwbólowe? - mruknął Michael, gdy brunet rzucił mu zaspane spojrzenie. Ten jedynie wskazał na stół, na którym znajdowało się opakowanie pigułek.

Szatyn wydrapał się mozolnymi ruchami z łóżka, a gdy stanął na obu nogach, treść żołądkowa podeszła mu do gardła. Z trudem udało mu się dotrzeć do toalety, w której to od razu wylądował głową w muszli i pozbył się całej, chociaż bardzo mizernej, zawartości żołądka. Mężczyzna otarł usta i policzki wierzchem dłoni, a po chwili zorientował się, że tuż obok niego stoi Philips i podaje mu kawałek papieru. Szatyn w ciszy odebrał papier od młodszego i mruknął coś niezrozumiałego w podziękowaniu, po czym wrócił do pokoju Trevora po aspirynę. Pulsujący ból głowy palący dyskomfort we wszystkich mięśniach jego ciała mocno ograniczały jego ruchy, przez co szedł jakby co najmniej miał sześćdziesiąt lat i reumatyzm w najgorszym stadium.

- Dobrze się czujesz? - spytał brunet i spojrzał na Michaela zmartwionym wzrokiem. Sam nigdy nie wymiotował gdy miał kaca i niezbyt wiedział, jak ma się zachować.

Townley wciąż nic nie mówił, tylko delikatnie pokiwał głową. Czuł, jak mu się kręci w głowie, przez co był zmuszony usiąść na prostym, drewnianym krześle znajdującym się koło stołu. Brunet przysiadł na podłodze koło szatyna, nic przy tym nie mówiąc. Bez słów mógł zrozumieć, że Michael potrzebuje chwili dla siebie na uspokojenie się.

Siedzieli tak dobrą godzinę. Trevor w tym czasie zdążył rozpruć sobie koszulkę, gdyż ze zdenerwowania zajął się wcześniej odprutą nitką, która pod wpływem jego zwinnych palców została zupełnie odłączona od materiału. Townley w tym czasie ułożył głowę na złożonych ramionach i przymknął oczy, by opanować panoszący jego myśli helikopter. Jego organizm wydawał się wracać już na normalne obroty, lecz pod czaszką szatyna działo się istne piekło.

- Nigdy więcej z tobą nie piję - powiedział nagle Michael i spojrzał jednym okiem na siedzącego przed nim mężczyznę. Ten odpowiedział mu nieśmiałym chichotem, przez co serce szatyna momentalnie urosło.

- Lepiej mi powiedz, skąd wzięliśmy tyle wódy, bo ja w torbie miałem tylko whisky - rzekł Trevor. - Wychodziliśmy gdzieś? Nic zupełnie nie pamiętam.

Szatyn sam niewiele zarejestrował z poprzedniej nocy, ale to, że wyszli, pamiętał doskonale.

(retrospekcja)
Trevor był już mocno podpity i gdy padł pomysł wyjścia po jeszcze więcej alkoholu, on zgodził się natychmiastowo. Od razu chwycił za kurtkę, którą z niemałą trudnością próbował założyć, lecz przy drobnej pomocy Michaela podołał temu wyzwaniu. Wyszli z pokoju chwiejnym krokiem, potykając się o własne stopy. Najbliższy sklep w tej części miasta znajdował się paręset metrów od ich motelu, lecz stan, w którym byli, zaprowadził ich trzy razy dłuższą drogą. Townley w trakcie ich chaotycznej drogi próbował wygrzebać ostatniego papierosa z paczki, a Trevor, gdy to zauważył, od razu się uaktywnił.
- Masz jeszcze jednego? Mój rak jest głodny - zapytał brunet i zaraz potem roześmiał się ze swojego żartu. Michael przecząco pokręcił głową, lecz wpadł na pomysł, który był korzystny dla obu.
- Zapalmy na studenta - odrzekł. Trev nie wiedział, co to jest za sposób, ale i tak bez wahania się zgodził. Szatyn odpalił rulon tytoniu i głęboko się zaciągnął.
- Teraz moja kolej - mruknął Philips. W odpowiedzi Mikey przyłożył lekko rozchylone wargi do ust bruneta i pozwolił dymowi uciec. Trevor szybko złapał aluzję i wciągnął szarą chmurę w swoje płuca. Mimo alkoholowego zamroczenia, poczuł dziwny ścisk w okolicach jelit, gdy Townley przyciskał swoje usta do jego odpowiedniczek. Podobało mu się to, chociaż głównym zamysłem tego gestu było zwyczajne podzielenie się papierosem. Myślenie Trevora, które wtedy było bardzo skąpe i proste, wyłączyło się na dłuższą chwilę, gdy zaczął mocniej wbijać wargi w usta Mikey'a. Szatyn z początku nie pojął, o co chodzi Philipsowi, ale momentalnie się to zmieniło, gdy młodszy wsunął zimne palce za kołnierz jego kurtki, jednocześnie zmniejszając przerwę między nimi. Pomimo zdziwienia spowodowanego nagłą pewnością siebie Trevora, zrozumiał przekaz skierowany w jego stronę i z wielką przyjemnością oddał pocałunek.
(koniec retrospekcji)

- Wydaje mi się, że wyszliśmy, skoro tyle butelek jest tutaj porozwalanych, a ty miałeś tylko jedną - odpowiedział Michael, unosząc przy tym kącik ust.

you little prick || trikey Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz