|| Mistake || Kamil Stoch x Peter Prevc x Andreas Wellinger

761 56 42
                                    

Miał być inny shot, ale oglądając wczorajszy konkurs natchnęło mnie i powstało takie coś. Mam nadzieję, że się wam spodoba.

— Andreas? — zapytałem zdziwiony, gdy u progu mojego pokoju stanął Niemiec.

— To ja. — uśmiechnął się szeroko, zajmując miejsce niedaleko mnie. — Świętujemy nasze zwycięstwo.

— Nasze? — dziwiony spojrzałem na niego.

— Jeśli ty wygrywasz, to ja także. — uśmiechnął się jeszcze szerzej, po czym podał mi kieliszek.

— Skąd to masz? — wskazałem głową na butelkę czerwonego wina.

— Mam swoje sposoby. — poruszał brwiami w charakterystyczny sposób. — Wystarczy dobrze zapłacić Rosjanom. — dodał po chwili.

— Myślałem, że mają tylko wódkę. — zaśmiałem się. — To nie zmienia faktu, że nie powinniśmy pić.

— Nie bądź taki. — zrobił minę smutnego szczeniaczka. — Ze mną się nie napijesz?

— No dobra, ale tylko jeden kieliszek. — przewróciłem oczami.

— Piotrek miał rację mówiąc, że żaden Polak nie odmówi po tym tekście. — otworzył butelkę, po czym nalał nam odrobinę trunku.

— Chyba muszę z nim porozmawiać. — upiłem łyka, a następnie odstawiłem naczynie na stolik.

***

Kto by przypuszczał, że na jednym kieliszku się nie skończy? Ba, nawet na jednej butelce. Druga butelka walała się gdzieś w kącie pokoju, gdy ja stałem oparty o parapet. Andreas siedział pod ścianą, bawiąc się jednym z moich butów.

— Wiesz co? — odwróciłem się w stronę mojego towarzysza, a on jedynie pokręcił głową. — To było nieodpowiedzialne. — zaśmiałem się. — Ale nie żałuję tego. Potrzebowałem oderwać się od tego wszystkiego. Od tej presji i oczekiwań. Dziękuje, Andreas.

— Oj, Kamil. — blondyn podniósł się i podszedł do mnie. — Nie musisz dziękować. — pogładził dłonią mój policzek, co sprawiło, że przeszedł mnie dreszcz.

— Cco, co ty robisz? — mój głos zadrżał w momencie, gdy usta Wellingera spotkały się z moją rozgrzaną szyją. — Andreas. — złapałem go za ramię.

— Wiem, że też tego chcesz. — uśmiechnął się i wsunął dłonie pod moją bluzę.

— Nie. — oparłem głowę o ścianę i zamknąłem powieki. — Kocham Petera.

— Petera tu nie ma, skarbie. — ponownie musnął ustami skórę mojej szyi. — Nikt się o tym nie dowie.

— Ja... Ja nie mogę.

— Nie daj się prosić. — wsunął dłonie pod materiał moich bokserek, na co z moich ust wydostał się cichy jęk. — Wiem, że pragniesz mnie tak samo, jak ja ciebie.

Niebieskooki złączył nasze wargi, a ja nie potrafiłem mu się oprzeć. Odwzajemniłem pieszczotę, jednocześnie pogłębiając ją. Wplotłem palce jednej dłoni w końcówki jego przydługich włosów i pociągnąłem za nie. Poczułem, jak się uśmiecha, a następnie swoje dłonie przesuwa z powrotem w stronę brzucha. Nie musiałem długo czekać, aby Andreas ściągnął ze mnie bluzę. Chwilę później zrzucił również swoją. Błądziłem dłońmi po jego rozgrzanym torsie, badając każdy jego skrawek. Chłopak odsunął się ode mnie trochę, aby móc ściągnąć spodnie. Zrobiłem to samo ze swoimi, a następnie przyciągnąłem go do siebie, jednocześnie przygryzając skrawek skóry jego nagiego ramienia. Niemiec przyparł biodrami do moich, dając mi do zrozumienia, jak na niego działam. Przygryzł skórę na moim biodrze, zostawiając na niej malutkie oznaczenie.

— Masz prezerwatywy? — spoglądnął na mnie.

— W szufladzie szafki. — uśmiechnąłem się.

Pozbył się swojej bielizny i nałożył kondoma. Wrócił do mnie i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Zsunął moje bokserki dłońmi, po czym przeniósł je na moje pośladki. Ścisnął je agresywnie, na co z moich ust wydostał się głośniejszy jęk. Andreas złączył nasze wargi, unosząc mnie do góry. Oplotłem nogi wokół jego bioder pozwalając, aby to on miał pełną kontrole nad moim ciałem. Zassałem kawałek skóry w okolicy jego piersi, tworząc czerwone znamię.

— Jesteś gotowy? — przytwierdził mnie swoim ciałem do ściany.

Pokiwałem twierdząco głową, po chwili przyssałem się do jego ust, próbując stłumić głośne jęki, które pojawiły się w chwili, gdy blondyn znalazł się we mnie.

Zacisnąłem swoje palce na barkach Andreasa, chcąc dać mu do zrozumienia, że jestem bliski spełnienia. Schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi i zamknąłem oczy rozkoszując się chwilą.

— Jeszcze chwila, kochanie. — mruknął, po czym przyspieszył pchnięcia.

— Nie wiem czy dam radę. — wyszeptałem, przygryzając płatek jego ucha.

— Spójrz na mnie. — poprosił, a ja przeniosłem swój wzrok na jego usta. — Spójrz mi w oczy. — wysapał i złożył krótki pocałunek na moim ramieniu.

W jednym momencie wyparowało całe pożądanie oraz rozkosz, a w moim miejscu zagościła pustka. Nie byłem w stanie spojrzeć w oczy Andreasowi. Nie w chwili, gdy trzymał mnie w swoich objęciach, doprowadzając na skraj rozkoszy. To nie powinno się w ogóle wydarzyć. Co ja sobie myślałem? Momentalnie oparłem głowę o ścianę i zacząłem nią kręcić. Jestem pewien jednej rzeczy. Kocham Petera. Co on sobie pomyśli, gdy się o tym dowie?

— Andreas. — próbowałem oswoić zachrypnięty głos.

— Moment. — przyparł do mnie bardziej.

— Postaw mnie. — uchyliłem powieki, a swój wzrok skierowałem na szafkę nocną, gdzie stało w ramce zdjęcie moje i Petera.

Peter. To z nim powinienem teraz świętować moje zwycięstwo. Powinienem iść do niego i cieszyć się z powrotu jego formy. Wiem, jak trudno było mu przełamać się i wrócić do tego, jak było kiedyś. Powinienem go wspierać, a w razie problemów przytulać do swojej piersi. Zdecydowanie nie powinienem oddawać się pokusie i pieprzyć się z Wellingerem. Usłyszałem cichem skrzypnięcie drzwiami, a moje spojrzenie od razu skierowało się w tamtą stronę.

— Kamil? — do moich uszu dostał się cichy szept przepełniony smutkiem i niedowierzaniem, który sprawił, że moje serce rozbiło się na tysiące malutkich kawałeczków.

— Peter, ja. — próbowałem dobrać odpowiednie słowa, jednak w tej sytuacji żadne nie zdawały się być takie.

Do pomieszczenia wpadł blask lamp samochodu, co sprawiło, że w oczach Słoweńca zaświeciły się łzy. Czym prędzej odepchnąłem od siebie Andreasa i wsunąłem na siebie bieliznę.

— Pozwól mi to wytłumaczyć. — szepnąłem, czując napływające łzy. — Proszę. — złapałem go za nadgarstek.

Chłopak czym prędzej wyrwał dłoń i odsunął się w stronę drzwi. Ponownie podeszłem do niego, nie dając za wygraną.

— Peter. — widziałem jego spojrzenie pełne bólu. — Nie wiem co we mnie wstąpiło. — po moim policzku spłynęła pojedyncza kropla.

— Nie, Kamil. — zauważyłem grymas na jego twarzy. — Tu nie ma nic do tłumaczenia. — stałem wpatrując się w niego, po chwili obraz jego sylwetki zastąpił obraz zatrzaskujących się drzwi.

W momencie zatrzaśnięcia drzwi wszystkie moje nadzieje i oczekiwania zniknęły. Powinienem za nim pobiec, jednak ja nie potrafiłem ruszyć się z miejsca.

— Nie dam ci odejść, Pero. — uśmiechnąłem się słabo i pozwoliłem łzą swobodnie spłynąć.

When we're together || Ski Jumping One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz