— Kamil. — mówię podchodząc do Polaka, który wpakowuje rzeczy do plecaka.— Nie mam ochoty rozmawiać. — rzuca, nie odwracając się do mnie.
— Posłuchaj. — urywam na moment, próbując dobrać słowa. — Wiem, jak ci teraz ciężko. — zaczynam, a brunet odwraca się w moją stronę.
— Nic nie wiesz, Peter. — zauważam w jego oczach łzy, które pobłyskują w świetle lamp.
— Ja nic nie wiem? — prycham. — jeszcze kilka tygodni temu byłem w podobnej sytuacji, co ty teraz. Z taką różnicą, że ja kończyłem tak każde zawody.
— Przepraszam, ja... — zbliża się w moją stronę. — Po prostu to wszystko mnie dużo kosztuje.
— Spokojnie. — przysuwam go do siebie, a on wtula twarz w materiał mojej ciemnoniebieskiej kurtki. - Już dobrze. — uśmiecham się pokrzepiająco, głaszcząc jego plecy. — Wszystko się ułoży, zobaczysz.
— Chciałbym w to wierzyć. — mruczy i odsuwa się ode mnie. — Zostanę na drugą serię. Będę ci kibicować. — niepewnie się uśmiecha i ociera łzę, która postanowiła spłynąć po jego rozgrzanym policzku.
— Będzie dobrze, a teraz muszę już uciekać. — składam krótki pocałunek na jego skroni, po czym odwracam się, a swoje kroki kieruję w stronę domku należącego do reprezentacji Słowenii.
Wjeżdżam windą na górę, próbując skupić swoje myśli, co nie za bardzo mi wychodzi. Krążą one wokół Polaka oraz jego przepięknych oczu, w które mógłbym wpatrywać się godzinami. Wychodzę z windy i usadawiam się na jednym z wolnych krzesełek pomiędzy Andreasem, a Mariusem. Szczerze mówiąc zaskakuje mnie ten młodzieniec.
Zasiadam na belce, skupiając się maksymalnie na moim celu. Wystarczy jeden dobry skok, a podium będzie moje. Odpycham się i już chwilę później moje ciało przecina powietrze. Odgłos towarzyszący temu jest niewątpliwie jednym z moich ulubionych. Nie licząc śmiechu Kamila. Ląduje dosyć daleko, jak na mnie, wykonując przy tym poprawny telemark. Odwracam głowę spoglądając na wyświetlacz, gdzie widnieje moja odległość. Przyznam, że cieszę się z tak dalekiego skoku. Dla niektórych 134 metry to mało, ale dla mnie dużo. Patrząc również na to, jak wyglądały moje skoki kilka tygodni temu.
Mój wzrok wbity jest w monitor. Dwóch zawodników po mnie zepsuło skok, sprawiając tym samym, że moja szansa na podium rosła. Został już tylko on, a może aż on. Stefan Hula miał rozstrzygnąć to, czy wespnę się na ostatni stopień. Po pierwszej serii zajmował pierwszą lokatę, więc nie byłem do końca przekonany, czy uda mi się zająć trzecie miejsce. Nadzieja matką głupich.
Śledzę każdy ruch wykonany w monitorze i już po chwili unoszę ręce w geście zwycięstwa. Na usta wpływa szeroki uśmiech, a ja nie jestem w stanie go powstrzymać. Wiem, że nie powinienem cieszyć się z przegranej innych, ale jednak to ona dała mi możliwość stanięcia na podium.
Moje ręce wędrują ku górze, a palce ciaśniej zaciskają się na nartach. Uśmiecham się szeroko, po czym kręcę głową. Czy to sen? Czy ja naprawdę wróciłem na podium? Rozglądam się wokół, jednak moje spojrzenie zatrzymuje się na Kamilu. Wpatruje się we mnie, a w jego oczach można dostrzec ból pomieszany ze szczęściem. Spuszczam wzrok, przygryzając wargę.
Stoję przed drzwiami, uśmiechając się szeroko. Pukam w charakterystyczny dla mnie sposób i już chwilę później przede mną pojawia się sylwetka niższego bruneta.
— Cześć. — nasze spojrzenia się krzyżują.
— Cześć. — uchyla drzwi tak, abym mógł spokojnie wejść do środka.
— Wszystko w porządku? — pytam, siadając na łóżku.
— Jak najbardziej. — uśmiecha się szeroko, a ja ściągam zdezorientowany brwi. — Wiesz... Przemyślałem sobie to wszystko. — opiera się o ścianę za sobą.
— I do jakiego wniosku doszedłeś? — lustruję dokładnie każdy kawałek jego ciała.
— Miałeś rację. — jego uśmiech poszerza się. — Powinienem teraz skupić się na tym, co mi nie wychodzi i dążyć do zniwelowania błędów. — rusza w moją stronę wolnym krokiem.
Łapię go za nadgarstek i przyciągam do siebie. Moje usta odnajdują jego i splatają się w miłosnym tańcu. Kamil wsuwa swoje dłonie pod materiał mojej niebieskiej koszulki i sunie nimi po całym moim torsie. Nie pozostaję mu dłuży i chwilę później jego bluza leży gdzieś w kącie pokoju. Uśmiecham się w jego usta. Popycha mnie delikatnie do tyłu i siada na mnie okrakiem. Zasysa moją skórę tworząc na niej małe, czerwone oznaczenia. Swoje dłonie wplątuje w jego włosy, ciągnąc lekko za końcówki.
— Kocham cię, Kamil. — mówię, gdy pozbywa się mojej koszulki, a następnie spodni.
— Ja ciebie też, Pero. — przygryza skórę mojego obojczyka, na co z moich ust wydostaje się cichy jęk.
Pozbywa się swoich dresów i prowadzi mokrą ścieżkę przez moją szyję, ramiona oraz tors. W pewnym momencie słyszę skrzypnięcie drzwi, więc zrzucam z siebie bruneta, który prawie ląduje na podłodze.
— Tylko nie to. — Maciek łapie się za głowę. — Nie na moim łóżku! — krzyczy, a ja wybucham gromkim śmiechem.
Kamil zażenowany całą tą sytuacją przekręca się na bok i wtula czerwoną twarz w mój bok.
— To nie jest śmieszne, Prevc. — mówi, ale ja doskonale wiem, że musi się starać, aby nie wybuchnąć śmiechem.
— No już. — siadam w dalszym ciągu śmiejąc się. — Idziemy na imprezę do Krafta? — wciągam na siebie spodnie.
— A nie możemy iść do ciebie? — Kamil szepcze przez moje ramie.
— Kusząca propozycja, ale najpierw opijemy mój powrót do formy. — uśmiecham się szeroko.
— Nie tak szybko. — rzuca Kot, który do tej pory dokładnie się nam przysłuchiwał. — Najpierw zmienicie moją pościel. — krzyżuje dłonie na piersi.
— Nie przesadzaj. — uderzam go w ramie i zakładam na siebie materiał koszulki.
— Nie przesadzam. — uśmiecha się. — Od dzisiaj będziecie moimi służącymi. Jak to mówią - to co zobaczysz, tego już nie od zobaczysz. — chichocze, a ja przewracam oczyma.
— Pasuje? — pytam, zamieniając obydwie kołdry miejscami.
— Niech ci będzie. — wzdycha. — Ale to tylko dlatego, że mam ochotę się napić. — śmieje się, a ja mu wtóruję.
— To jak? Idziemy? — pyta starszy z Polaków, który w tym samym momencie wychodzi ubrany z łazienki.
— Idziemy. — kiwam potwierdzająco głową.
Wychodząc z pomieszczenia czuję, jak Stoch oplata swoje palce wokół mojego przedramienia.
— Nie wypuszczę cię dzisiejszej nocy z łóżka, mistrzu. — szepcze mi na ucho, a ja zaczynam się zastanawiać czy ta impreza u Austriaka, to na pewno dobry pomysł.
****
Już od dłuższego czasu miałam chęć wrócenia do was, jednak nie potrafiłam się do tego zabrać. Dzisiaj stwierdziłam, że moment w którym Pero wraca na podium jest idealnym momentem, abym wróciła i ja. Dzisiejszy shot wyszedł dłuższy, niż się tego spodziewałam, ale mam nadzieję, że się wam podoba!
CZYTASZ
When we're together || Ski Jumping One Shots
FanfictionDruga próba regularnego pisania opowiadań, których głównymi bohaterami są skoczkowie narciarscy. Pozostało mi jedynie zaprosić was do czytania i mieć nadzieję, że chociaż trochę przypadnie wam do gustu to, co postaram się napisać!