Rozdział 4*

1.7K 85 1
                                    

Dopłynęliście na Tortuge. Gdy tylko zeszliście na ląd usłyszałaś wiele poniesionych głosów i poczułaś zapach rumu. Wszędzie było pełno pjanych piratów, ale oczywiście nie mogło zabraknąć kobiet lekkich obyczajów.

W pewnym momencie podeszła do was rudowłosa kobieta w czerwonej sukni.

-Scarlett!- zawołał Jack podchodząc do niej chwiejnym krokiem. Dziewczyna uderzyła pirata tak jak to zrobiłaś ty na statku.

-Nie wiem czy na to zasłużyłem- Jack zwrócił się do was. Zaczęłaś się śmiać pod nosem.

-Doprawdy?- zapytałaś sarkastycznie nadal rozbawiona.

Nim zdążyliście się obejrzeć w waszą stronę kierowała się tym razem blondynka.

-Giselle!- Jack uśmiechnął się do kobiety.

-Kim ona była? I kim ona jest?- kobieta wskazała najpierw na odchodzącą Scarlett, a potem na ciebie po czym zrobiła to samo co jej poprzedniczka.

-Na to mogłem zasłużyć- pirat znów zwrócił się do was.

Po tym zdarzeniu Jack kazał wam napełnić dwa wiadra wodą.

Zrobiliście co powiedział, chociaż nie wiedzieliście po co one są mu potrzebne. Gdy dotarliście do jednej ze stajni wszystko stało się jasne.

Na ziemi spał tęższy mężczyzna, leżąc na świniach, które najwyraźniej służyły mu za poduszki.

Jack wziął od ciebie wiadro i wylał na śpiącego mężczyznę.

-A żebyś się udusił idioto... Matko Moja Jack?- mężczyzna nie ukrywał zdziwienia.

-Wiesz, że budzenie śpiącego przynosi pecha?- dodał.

-I wiem jak mu zapobiec. Budzący stawia zbudzonemu kielicha. Zbudzony go wychyla słuchając propozycji budzącego- oznajmił Jack podając rękę i pomagając wstać piratowi.

Gdy mężczyzna już stał na równych nogach Will wylał na niego drugie wiadro, na co ty wybuchłaś śmiechem.

-Przecież już nie śpię!- wrzasnął mężczyzna.

-To na zapach-odparł Will.

Po wszystkim udaliście się do baru. Panował tam istny chaos.

-Czekajcie tu i miejcie się na baczności- Jack zwrócił się do was po czym usiadł przy stole z jak już się dowiedziałaś panem Gibbsem.

-Więc co Cię tu sprowadza Jack?- zapytał Gibbs biorąc łyk rumu.

-Ścigam Czarną Perłę- oznajmił Jack. Na te słowa drugi pirat się zachłysnął.

-Wiem dokąd płynie i przejmę ją. Dokładnie wiem co planuje Barbossa- dodał Sparrow.

-Czemu sądzisz, że odda ci statek?-zapytał Gibbs.

-To kwestia odpowiedniej dźwigni-odparł Jack wskazując na was.

-Oni?-Gibbs popatrzył na was z zaciekawieniem.

-Chłopak to syn Billa Buciora Turnera-Jack uśmiechnął się chytrze.

-Powiadasz? A dziewczyna?-Gibbs przyglądał się twojej twarzy.

-Nie przypomina ci kogoś?-zapytał Jack.

-Twarz wygląda znajomo-Gibbs nie odrywał od ciebie wzroku.

-To córka Collinsa-Sparrow uśmiechnął się jeszcze szerzej.

-Viktora?-Joshamee znowu się zachłysnął. Jack pokiwał głową.

-Skąd ją wstrząsnąłeś?-dodał po chwili zamyślenia Gibbs.

-Długa historia... Potrzebuję załogi-Jack napił sie trunku.

-Znajdę załogę... Na tej wyspie nie brak szaleńców-Joshamee uśmiechnął się.

Gdy piraci skończyli rozmowę ty, Will i Jack poszliście załatwić sobie jednodniowy nocleg. Następny dzień zapowiadał się lepiej niż ten, a przynajmniej miałaś taką nadzieje.

PIRACKIE ŻYCIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz