Rozdział 10*

1.3K 60 19
                                    

Po wypowiedzeniu tych słów przez Barbosse wyjęłam szablę. Jack nie pozostał mi dłużny i również chwycił za broń.

Zaczął się pojedynek. Jack parował każdy mój atak, jednak później rolę się odwróciły.

Barbossa przyglądał nam się z uśmiechem na twarzy. Po jakimś czasie zbliżyliśmy się do Hectora. Gdy byliśmy wystarczająco blisko obaj jak na znak przeszyliśmy kapitana Czarnej Perły dwoma szablami.

Na twarzy Hectora pojawiło się zdziwienie z dodatkiem kpiny. Wyjął z siebie szable. Zapomnieliśmy o nieśmiertelności Barbossy, jednak teraz mieliśmy poważniejszy problem.

Szable znalazły się w naszych ciałach. Zostaliśmy przebici na wylot, jednak nie umieraliśmy.

Cofnęliśmy się parę kroków w tył i znaleźliśmy się w świetle księżyca, które padało na nas przez dziurę w jaskini.

Nie ukrywaliśmy zdziwienia na naszych twarzach, gdy patrzyliśmy na siebie nawzajem, tyle tylko, że w wersji szkieleta.

-Jak to możliwe?-zapytał Barbossa równie zdziwiony. Uśmiechnęłam się razem z Jackiem kącikiem ust.

-Ciekawe prawda?-odparł Jack kręcąc monetą pomiędzy palcami i przyglądając jej się z zaciekawieniem.

-A ty jak to zrobiłaś?-teraz pytanie padło w moją stronę. Popatrzyłam na Hectora.

-Czyżbyś zapomniał, że należę do twojej załogi? A jako, iż tak jest to na mnie również ciąży klątwa. Fascynujące prawda? Jestem taka... Martwa-uśmiechnęłam się jeszcze bardziej obserwując moja kościstą dłoń.

Razem z Jackiem wyjęliśmy z naszych ciał szable. Hector nie został dłużny i również obnażył swoją broń.

Zaczął się pojedynek. Walczyliśmy łeb w łeb, chociaż wiadomo, że fakt tego, iż Hector był jeden a nas dwóch dawał nam przewagę.

Nagle czas zwolnił. Jack rzucił Turnerowi ostatnią monetę. Will złapał ją po czym przeciął sobie dłoń. Przytrzymaj chwilę złoto w ręce. Jack w tym czasie strzelił do Barbossy.

-Czyżbyś zapomniał o tym, że nie mogę umrzeć? Zmarnowałeś kule-kapitan Czarnej Perły popatrzył na Jacka z drwiącym uśmiechem. Jack wskazał głową na młodego Turnera.

-Niczego nie zmarnowałem-Jack uśmiechnął się szeroko widząc przerażenie w oczach Hectora.

-Czuje... Zimno-Barbossa padł na ziemię... Martwy. Uśmiechnęłam się lekko.

Popatrzyłam na Sparrowa, który jeszcze chwile obracał pistolet w dłoni.

Potem ruszył przeszukać jaskinię i znaleźć coś drogocennego. Usiadłam w kącie, wiedząc co się z nami stanie po powrocie do Port Royal. Jack albo nie zdawał sobie z tego sprawy, albo udawał, że tak jest.

Właśnie płynęliśmy szalupą w stronę okrętu. Razem ze Sparrowem byłam odwrócona tyłem do Liz i Willa.

-Przepraszamy was, że tak się to skończy-powiedziała Elizabeth. Dobrze wiedziała, że jeszcze dzisiaj czeka na mnie i Jacka stryczek. Znowu tam trafię.

Po powrocie do Port Royal zostaliśmy od razu zaprowadzeni w miejsce gdzie dokonuje się egzekucji.

Mieliśmy już zawieszone liny na szyi i tylko czekaliśmy na pociągnięcie dźwigni. Znudzeni słuchaliśmy zarzutów. Popatrzyłam na Jacka.

-Jakieś ostatnie słowa Kapitanie Sparrow?-zapytałam szeptem tak, aby tylko on mnie usłyszał.

-Miło było pływać z Tobą panienko Collins-odpowiedział Jack uśmiechając się.

Kat pociągnął za dźwignię. Starałam się nie spuszczać wzroku ze Sparrowa.

Znowu powtórzyła się ta sama historia, co wcześniej, tyle że teraz szable pod nasze nogi rzucił Will.

Szybko i sprawnie się uwolniliśmy i zaczęliśmy walczyć ze strażnikami, jednak było ich chyba dziesięć razy więcej niż nas.

Zostaliśmy otoczeni. Will, Elizabeth, Jack i Norrington zaczęli rozmawiać, ale ja nie zwracałam na to uwagi, gdyż mój wzrok skierowany był w stronę morza, po którym płynęła Czarna Perła. Uśmiechnełam się pod nosem.

-Elizabeth... Nasz związek nie miał by przyszłości...-usłyszałam słowa Jacka, na które lekko się... Oburzyłam? Mimo to musiałam też coś powiedzieć od siebie, gdyż chciałam razem ze Sparrowem wypłynąć w morze i nie wiadomo kiedy wrócę, a muszę zrobić dobre, ostatnie wrażenie.

-Will... Ładny kapelusz-uśmiechnęłam się i puściłam mu oczko.

-Przyjaciele! Zapamiętajcie ten dzień, w którym...-pirat nie dokończył ponieważ wpadł do wody.

-Kapitana Jacka Sparrowa-przewróciłam oczami i uczyniłam to samo.

Podpłynęliśmy do okrętu i zostaliśmy wciągnięci na pokład. Na naszych ramionach zostały położone koce. Podeszliśmy do steru, który Jack chwycił jedną ręką.

-Czarna Perła należy do ciebie Kapitanie-powiedziałam patrząc na Sparrowa. Jego wzrok spoczął na horyzoncie.

Właśnie to był nasz kurs... Horyzont

Dzień dobry people! :D
Udało mi się skończyć pierwsza część mojej książki o Piratach... Bedzie ich jeszcze około 4 także będzie ciekawie ;) Tak wogole to kto myslal, że na stryczku Sparrow wyzna miłość Joe?😂 Ja🙋 Jednak przypomniało mi się o kim piszę książkę, a wiem, że Jackie taki nie jest😂 Do następnego😘
Justi <3

PIRACKIE ŻYCIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz