Rozdział 9*

1.3K 64 23
                                    

Josephine P.O.V

Po tygodniu siedzenia za kratami w Port Royal przyszedł czas pożegnać się z Elizabeth. Dzisiaj ostatni raz mnie odwiedzi. Robiła to codziennie i chyba myślała, że mnie tym pocieszy. Rozmyślając nad tym jak będzie wyglądała moja śmierć do lochów weszła Liz.

-Witaj Joe... Jak się czujesz?- Liz usiadła na krzesełku obok celi.


-Świetnie... Wiesz jakoś nic się u mnie ostatnio nie dzieje oprócz tego, że za godzinę mam zawisnąć na stryczku-przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się złośliwie.

-Joe uspokój się... Próbowałam powstrzymać Jamesa, ale nic z tego...

-Jak mam się uspokoić? Mam zginąć a ty mnie próbujesz pocieszyć, chociaż wcale ci to nie wychodzi... Ty za dwa tygodnie wychodzisz za mąż, a ja? Myślałam, że będę na twoim ślubie, znajdę sobie męża i będę z nim miała dzieci, ale jak widzisz nawet nie będę druchną... A to wszystko twoja wina! Gdybyś wtedy nie zabierała Willowi tej monety nic by się nie stało!- zaczęłam krzyczeć na Liz, która miała łzy w oczach. Chyba trochę przesadziłam.

-Trzymaj się Joe-Elizabeth wstała i wyszła na zewnątrz.

W drodze na stryczek myślałam o tym jak bardzo chciałam przeprosić Elizabeth. Nie powinnam na nią tak naskakiwać, zważywszy na to, że to nie ona mnie powiesi i nie sporządziła dla mnie wyroku.

Nie dość, że śmierć mi depta po piętach to jeszcze karzą wychodzić po schodach. Kto to wymyślił? Stoję na klapie, zakładają mi sznur na szyję, zaczynają czytać zarzuty.


-Skazuje się pannę Josephine Collins na śmierć za pływanie pod piracką flotą oraz bycie córka pirata...


I uwaga oto wielka chwila. Kat łapie za dźwignię, a ja szukam w tłumie Elizabeth. Zobaczyłam ją, patrzyła na mnie. Posłałam jej przepraszające spojrzenie i zamknęłam oczy.


Dźwignia została pociągnięta. Czuję jak tracę grunt pod nogami i pętla zaciska się na mojej szyi. Nagle poczułam cienką, trochę elastyczną rzecz pod stopami. To była szabla! Otworzyłam oczy i ujrzałam osobę, która ją rzuciła. Okazał się nią nikt inny jak Kapitan Jack Sparrow. Za nim zobaczyłam załogę. Zaczęli walczyć z strażnikami, a Jack z katem.

Sparrow przeciął line i spadłam na ziemie. Pirat rzucił mi szable i też zaczęłam walczyć.


Jak na nasze nieszczęście było ich za dużo i zostaliśmy złapani.


Zamknęli nas w więzieniu.


-Więc to był twój plan? Dać się zamknąć w celi...-zaczęłam wypominać Jackowi.

Nagle po schodach zaczął ktoś schodzić. Uspokoiłam się i zaczęłam patrzeć kto podąża w kierunku naszej celi. Była to Elizabeth. Wyjęła klucze i otworzyła cele. Wyszliśmy z nich.


-Josephine posłuchaj... Nie chcę się kłócić... Faktycznie głupio zrobiłam zabierając Willowi ten medalion, ale bałam się, że on jest piratem. A wiesz co by się wtedy z nim stało... Mogę płynąć z wami? Chcę uratować Willa.-Liz przytuliła mnie i popatrzyła na nas błagalnym wzrokiem. Ja przeniosłam wzrok na Jacka.

PIRACKIE ŻYCIE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz